Serdecznie dziękuję dziewczynie, która wykonała ten oto wspaniały szablon i zapraszam na jej genialnego bloga Run Back To Your Arms !
Nie zanudzam już dłużej i zapraszam na rozdział pierwszy!
____________________________________________________________________________________
Jak zwykle
na mecie pojawił się jako pierwszy, zostawiając swych potencjalnych rywali
daleko w tyle. Po chwili, dźwięk warczącego silnika ustąpił miejsca krzykom i
gwizdom osób, zgromadzonych wokół błyszczącego, czarnego motoru, na którym
zasiadał on. Pewny siebie, momentami bezczelny i nieco zarozumiały, ale przez
to niezmiernie intrygujący - Cesc Fabregas. Zdjął lśniący kask i zsiadłszy ze
swojej maszyny rozpiął skórzaną kurtkę ukazując białą koszulkę, która doskonale
uwydatniała mięśnie jego brzucha. W momencie u jego boku pojawiła się wysoka
blondynka w kusej spódniczce i króciutkiej bluzeczce, sięgającej zaledwie do
pępka. Posłał triumfalny uśmiech w stronę jego największego przeciwnika i zaraz
po tym, odebrał należną mu nagrodę. Dziewczyna złożyła namiętny pocałunek na
jego ustach, jakby tym samym chciała pokazać, że on należał do niej. Nic
bardziej mylnego. Owszem, byli w związku, ale Cesc miał swoją definicję tego
słowa. Nie traktował tego jak coś trwałego, poważnego. Był z nią tak po prostu,
bo jak każdy facet potrzebował kobiety. Już od dawna nie wierzył w istnienie
takiego uczucia jak miłość. Za dużo złego, wydarzyło się na jego własnych
oczach, aby mogło być inaczej. Jak zawsze, po wygranym wyścigu, Cesc, wraz ze
znajomymi, udał się do pobliskiego baru aby to uczcić. Głośna muzyka, odrapane
ściany, na których gdzieniegdzie pozostały resztki po jakimś graffiti, alkohol
oraz dziewczyny prowokujące swoim wyglądem i tańcem to codzienny obraz z życia,
jakie prowadził. Kiedy już wszyscy zajęli stałe miejsce- czerwoną, pikowaną
kanapę w rogu sali, przy której stał niewielki czarny stolik- Cesc poszedł
zamówić drinki. Gdy stał przy barze i flirtował z nową, bardzo ładną kelnerką, zauważył,
że obok pojawiła się jego dziewczyna.
-Przepraszam,
że przeszkadzam- odchrząknęła i z ukosa spojrzała na dziewczynę przygotowującą
napój.
-Stało się
coś, Pilar?- zapytał z nutą irytacji i złości w głosie. Dziewczyna doskonale to
wyczuła, ale postanowiła zignorować, wiedząc, że on nie znosi jakichkolwiek
wyrzutów czy pretensji.
-Źle się
czuję, nie mam ochoty na imprezę więc chyba wrócę do domu.
-Okej-
odparł i chwyciwszy zamówione drinki, skierował się w stronę przyjaciół. Nie
poszedł jednak zbyt daleko, gdyż zatrzymał go głos dobiegający zza jego pleców.
-Okej? Tylko
tyle?
-No a czego
chcesz więcej? Błogosławieństwa?- prychnął i poszedł dalej. Nie był typem
romantyka, a już na pewno nie był facetem, który lubi mówić o swoich uczuciach.
Odkąd skończył 13 lat radzi sobie sam i nie potrzebuje nikogo, oprócz swoich
przyjaciół.
Panie i Panowie, oto Cesc Fabregas. Witam w jego świecie, do którego wchodzicie na własną odpowiedzialność.
Jazlyn
-Nie!
Myślałam, że ten temat mamy już za sobą!- krzyknęłam w stronę moich rodziców, z
impetem odsuwając się od stołu i stając na proste nogi.
-Jazlyn! Nie
tym tonem!- upomniała mnie moja mama.
-Nie tym, to
niby jakim? Mam dość tego, że próbujecie mi ułożyć życie! Mam 19 lat, więc mogę
sama o nim decydować!- znów podniosłam głos i poszłam do swojego pokoju.
Trzaśnięcie drzwiami miało podkreślić to, jak bardzo jestem zdenerwowana.
Rzuciłam się
na łóżko i w akcie frustracji, po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. To
wszystko zaczynało mnie już strasznie męczyć. Odkąd pamiętam, moi rodzice
próbowali mnie kontrolować i mówili co i jak mam robić. Myślałam, że kiedy
dorosnę, to się skończy, że przestaną się tak we wszystko wtrącać, a przede
wszystkim tata przestanie ciągle mówić o tym ślubie. Niestety jest wręcz
przeciwnie. Od jakiegoś czasu, jest to tematem każdego spotkania przy stole.
Mój ojciec pochodzi z Delhi- dawnej stolicy Indii. Przeprowadził się do
Barcelony, ze względu na moją mamę, która jest rodowitą Hiszpanką, więc od
urodzenia mieszkam tutaj. Według niego, powinnam wyjść za mąż za Hindusa,
którego on wybierze (co już z resztą zrobił). Nie rozumiem dlaczego nie chce przyjąć do wiadomości, że nie
kocham, a nawet nie lubię Amira i nie wezmę z nim ślubu, tylko dlatego, że on
uważa go za świetnego mężczyznę, w sam raz dla mnie. Poza tym, na litość boską,
ten facet ma 30 lat! Nie pomagają argumenty, że mama przecież też nie pochodzi
z Indii, a są razem szczęśliwi. Jego kontrargumentem jest fakt, że tam, skąd
pochodzi, dziewczyny w moim wieku mają już męża i dzieci. Nie dociera do niego
to, że nigdy nie będę jego wymarzoną, hinduską córeczką. Wychowałam się w
Barcelonie, otacza mnie inna kultura, inni ludzie. Owszem, chcę kiedyś, w
przyszłości założyć rodzinę, dom, ale jeszcze nie teraz. Nie wyobrażam sobie,
abym miała mieć już męża, któremu prasowałabym koszule i gotowała obiady, w
między czasie przewijając dziecko. Narazie skupiam się na studiach, po których
mam zamiar spełniać swoje marzenia.
Im więcej o
tym myślałam, tym bardziej byłam zdenerwowana. Czy im naprawdę aż tak nie
zależy na moim szczęściu? Mam wrażenie, że po prostu chcą się mnie pozbyć z
domu, wpychając w ręce Amira, myśląc, że jego pieniądze załatwią wszystko.
W jednej
chwili zerwałam się z łóżka i zagarnąwszy kluczyki z biurka, włożyłam na siebie
skórzaną kurtkę i wyszłam z domu. Postanowiłam, że pojadę odwiedzić moją
babcię, która mieszka na obrzeżach miasta. Było już późno i co prawda, rodzice
nie pozwalali mi do niej jeździć wieczorami, gdyż okolica w której mieszkała,
nocą była dość niebezpieczna, ale teraz ostatnią rzeczą, o której myślałam, to
to, czy im się spodoba mój pomysł czy nie. Wsiadłam do samochodu i już po około
40 minutach jazdy byłam na parkingu, niedaleko bloku, w którym mieszkała. Muszę
przyznać, że okolica o tej porze faktycznie wygląda nieciekawie. Szczelniej
okryłam się moim płaszczykiem i zamykając pilotem samochód, udałam się w stronę
jej mieszkania.
-Jazzy,
słoneczko jak dobrze cię widzieć- z uśmiechem przywitała mnie i przytuliła.
-Hej babciu-
odpowiedziałam, delikatnie gładząc ją po plecach i odwiesiwszy kurtkę na
wieszaku, weszłam do salonu. Zauważyłam, że na stole leżą różne tabletki, co
mnie trochę zaniepokoiło- babciu, wszystko okej? Po co tyle tych lekarstw?- zapytałam z troską w głosie.
-Oh, to nic
takiego. Jestem tylko trochę przeziębiona. Wiesz jak to jest, jesień idzie, dni
są coraz chłodniejsze i ludzi zaczynają rozkładać choroby. Ale nie martw się,
byłam u lekarza. Powiedział, że to nic groźnego i zalecił spędzenie kilku
najbliższych dni w domu- wyjaśniła z serdecznym uśmiechem, kładąc przede mną
kubek herbaty z cytryną.
-No dobrze,
ale czemu nie zadzwoniłaś i nic nie powiedziałaś? Pomogłabym ci, zrobiła jakieś
zakupy, czy cokolwiek- Babcia była jedyną osobą w mojej rodzinie, która nie
sprowadzała każdej rozmowy do ślubu i tego co mówi mój tata. Wprost przeciwnie,
nie zgadzała się z nim i twierdziła, że na małżeństwo przyjdzie jeszcze czas, a
narazie jestem młoda i powinnam korzystać z życia. Miałam w niej całkowite
oparcie, wiedziałam, że zawsze mi pomoże i mogę do niej przyjechać kiedy tylko
zechcę.
-Bo nie było
takiej potrzeby- odparła ciepło -ale dobrze, zostawmy to. Powiedz, co się
stało, bo widzę, że jesteś smutna.
-Ehh... A co
mogło się stać? Tata znowu zaczął temat Amira, a ja już naprawdę mam tego
serdecznie dosyć. Nie chcę brać z nim ślubu i tego nie zrobię- na samą myśl o
tym, moje oczy znów się zaszkliły. Próbowałam powstrzymać łzy, ale po chwili
poczułam jak moje policzki stają się mokre.
-Wnusiu, nie
płacz, proszę. Wiesz, że nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić i nie dopuszczę do
żadnego ślubu- twardo oznajmiła tuląc mnie w swoich ramionach. Kiedy podniosłam
głowę, ujrzałam pocieszający uśmiech na jej twarzy. Od razu zrobiło mi się
cieplej na sercu.
-Tylko
dlaczego moi rodzice nie mogą pojąć tego, że chcę żyć po swojemu?- zapytałam z
goryczą nadal trwając w jej uścisku.
-Wiesz,
myślę, że twój tato chce przede wszystkim twojego bezpieczeństwa i uważa, że
Amir może ci je zapewnić. Boi się o ciebie, o to, że ktoś cię skrzywdzi i
złamie ci serce- tłumaczyła delikatnie kołysząc moim ciałem.
-Jak
narazie, to on mnie krzywdzi- wyszeptałam pod nosem.
Kiedy już
trochę się uspokoiłam, obiecałam babci, że będę do niej przyjeżdżać codziennie
rano albo wieczorem - w zależności od tego, jak ułożą się moje zajęcia- i
przywozić zakupy lub pomagać w domu. Nie brałam pod uwagę jej protestów, że mam
swoje życie i nie powinnam się nią tak zajmować, bo ona świetnie da sobie radę.
W każdej sytuacji lubiłam postawić na swoim i teraz też nie zamierzałam
odpuścić. Rozmawiałyśmy jeszcze dosyć długo, między innymi o tym, że babcia
chciałaby poznać mojego chłopaka, którego przedstawię jej ja, a nie mój tata.
Jej słowa sprawiły, że zaczęłam sie zastanawiać, czy jest to w ogóle możliwe.
Dopiero po pewnym czasie sprawdziłam telefon i zobaczyłam 7 nieodebranych
połączeń od rodziców. Wiedziałam, że na pewno się martwią i pomimo mojej złości
na nich, postanowiłam wracać do domu. Pożegnałam się z babcią i kiedy tylko
wyszłam z klatki, uderzył mnie chłodny powiew wiatru. Teraz było jeszcze
ciemniej i okolica była o wiele straszniejsza. Po chwili zawahania, ruszyłam w
stronę swojego samochodu.
Będąc w
połowie drogi, zobaczyłam nadchodzącego z naprzeciwka mężczyznę. Dziwny strach
przebiegł przez moje ciało, ale mimo to, dalej szłam przed siebie. Im bardziej
się do niego zbliżałam, tym bardziej przekonywałam się w tym, że powinnam była
zawrócić. Kiedy w końcu zdecydowałam się to zrobić, on był już na tyle blisko,
aby chwycić moje nadgarstki i przyprzeć mnie do ściany. Patrzyłam na niego z
przerażeniem i łzami w oczach, a na jego twarzy malował się jedynie kpiący
uśmieszek. Chciałam krzyczeć, wyrwać się, ale byłam sparaliżowana. Nie mogłam
się ruszyć, nic zrobić. W momencie, kiedy zebrałam już w sobie na tyle siły,
aby wydać jakiś dźwięk, on zakrył moje usta dłonią, tak, że wydobył się z nich
jedynie cichy jęk, który po chwili przerodził się w szloch.
-Ćśśś
maleńka- powiedział szorstkim głosem- zaraz będzie ci przyjemnie- dodał z
drwiącym uśmiechem.
Poczułam jak
jego jedna dłoń, zaczyna sunąć po moim udzie- w górę i w dół- drugą ręką nadal
przytrzymywał moje usta. Wierciłam się, rzucałam, ale jego uścisk był na tyle
silny, żeby mnie skutecznie unieruchomić.
-Uspokój się
suko, bo zaraz przestanę być miły- wysyczał przez zęby, zrzucając płaszczyk z
moich rąk i targając bluzkę na strzępki. Kiedy tylko jego łapa oderwała się od
moich ust, zaczęłam krzyczeć i wołać pomoc, ale wątpiłam żeby ktoś mnie o tej
godzinie usłyszał. Po chwili poczułam jak jego obleśny język próbuję przebrnąć
przez moje szczelnie zaciśnięte zęby. Momentalnie zrobiło mi się niedobrze,
chciałam zwymiotować, ale nie miałam jak. Przez paniczny strach i płacz, nie
mogłam złapać oddechu. Mężczyzna nie zważając na moje marne próby ucieczki,
nadal błądził rękoma po całym ciele.
-Puść ją w
tej sekundzie- w uszach zabrzmiał mi spokojny, ale stanowczy męski głos. Kiedy
mój oprawca odsunął się ode mnie, moje oczy ujrzały sylwetkę stojącą parę
kroków od nas.
-Bo co? -
zapytał z kpiną, na chwilę odrywając uwagę ode mnie, co postanowiłam
wykorzystać. Podniosłam kurtkę z ziemi i założywszy ją na ramiona szybko
schowałam się za plecami mężczyzny, który okazał się być moim wybawicielem.
-Ty szmato!-
warknął i szybkim krokiem skierował się w moją stronę, przez co mój żołądek
znowu się ścisnął, a serce zaczęło łomotać.
-Jeszcze
jeden krok w jej stronę, a przysięgam, że pożałujesz- znowu zwrócił się do niego
pewnym lecz już nie tak spokojnym tonem. Ten posłał mu jedynie drwiące
spojrzenie i szedł dalej. Później wszystko działo się jak w filmie. Facet,
który mnie napadł otrzymał konkretny cios w szczękę, na co nie zdążył
zareagować i upadł na ziemie. Później kolejne uderzenia trafiały w jego brzuch
i klatkę piersiową. Po chwili leżał bezwładnie na zimnej powierzchni, wydając z
siebie ciche jęki. Zakryłam swoje usta dłońmi i pokręciłam głową na boki,
czując łzy na nowo gromadzące się w moich oczach.
-Nie mów, że
nie ostrzegałem- splunął w jego stronę, podnosząc się do pozycji pionowej.
Tamten jakby teraz dopiero coś zauważył, bo jego oczy przypominały
pięciozłotówki. Przyglądał się stojącej przed nim postaci, a na jego twarzy
pojawił się strach? Nie myślę, że to złe słowo... Na jego twarzy malowało się
wręcz przerażenie.
-Ce-Cesc
Fabregas?- wyjąkał powoli podnosząc się do góry i automatycznie stając w
bezpiecznej odległości od faceta przed nim. Ten zaśmiał się kpiąco i z
bezczelnym uśmieszkiem zatrzymał wzrok na drżącej sylwetce.
-We własnej
osobie, gnoju- ostatnie słowo wysyczał i dało się w nim wyczuć jad- teraz
spieprzaj stąd, zanim zrobię to, co właśnie chodzi mi po głowie.
Dwa razy nie
trzeba było mu powtarzać. Już po chwili, mężczyzna który na mnie napadł zniknął
w osłonie nocy. Teoretycznie powinnam czuć ulgę i rzucić się na mojego wybawcę
z podziękowaniami i propozycjami wynagrodzenia, tylko czemu nie byłam w stanie
się ruszyć?
Odwrócił się
na pięcie i podszedł do mnie. Widząc jego intensywny wzrok, wzdrygnęłam się i
cofnęłam o parę kroków. Jego postać znalazła się teraz idealnie pod światłem
latarni. Mimowolnie zaczęłam lustrować go wzrokiem z góry na dół. Czarne, krótkie
włosy postawione na żelu, oczy otoczone gęstymi rzęsami i delikatny zarost- tak
z pewnością był bardzo przystojny. Do tego czarne Air Forc`y oraz tego samego
koloru, luźnie rurki i skórzana kurtka, która była rozpięta i ukazywała białą
bluzkę z dekoltem w kształcie litery V. Całość, muszę przyznać, wyglądała
bardzo dobrze, jednak dostrzegłam jedną rzecz, która mnie przeraziła. Spod jego
bluzki wystawał włożony za pasek spodni pistolet! Czułam, że teraz moje oczy są
wielkości pięciozłotówek. On widocznie musiał zauważyć to, że mu się przyglądam
i że zauważyłam broń, bo szybko poprawił koszulkę i zwrócił się do mnie.
-Nic ci nie
zrobił?- jego głos był chłodny i szorstki, co wywołało delikatne dreszcze na
moim ciele.
-N-nie
zdążył- zająknęłam się przypominając sobie, co on ma pod koszulką-dziękuję-
dodałam i wbiłam wzrok w ziemię.
Zupełnie nie
wiedziałam co mam ze sobą zrobić, jak się zachować. Stałam tam jak idiotka,
kopiąc butem w kamyczki znajdujące się pod nim. Bałam się podnieść wzrok i
spojrzeć na mężczyznę stojącego przede mną. Kto wie, czy zaraz mnie nie zabije?
Nie, to głupie, przecież on mnie uratował, więc czemu miałby mnie teraz zabić?
Myśli w mojej głowie, urządziły sobie niezłe MMA*. Cisza panująca między nami,
strasznie mi ciążyła i zdawała się trwać wieczność. W końcu on postanowił to
przerwać.
-Mieszkasz
tutaj, czy odwieźć cię do domu?- jego głos nadal był oschły i nieprzyjemny.
Okej, wiem że przecież się nie znaliśmy, ale nie musiał być takim burakiem.
Byłam mu wdzięczna za to, co zrobił, ale mimo to, miałam ochotę mu wygarnąć.
Uspokoiłam swoje zamiary i starając się brzmieć normalnie, wydałam z siebie
ciche westchnienie.
-Nie. Jestem
samochodem- podniosłam na chwilę wzrok, ale zaraz uciekłam nim w bok, nie mogąc
wytrzymać jego intensywnego spojrzenia. Czułam, jakby zaraz miał mi wypalić dziurę w twarzy, co mnie trochę
przeraziło.
-Powinnam
już iść. Jeszcze raz dziękuję- powiedziałam z bladym uśmiechem i przechodząc
obok niego, z pośpiechem udałam się do samochodu, nie dając mu możliwości
odpowiedzi, chociaż szczerze wątpię, że taka by nastąpiła.
Dopiero, gdy
zamknęłam za sobą drzwi i oparłam głowę o fotel, wszystkie emocje wypłynęły na
wierzch. Dosłownie. Z moich oczu strumieniami spływały łzy, które kryły w sobie
smutek, żal, przerażenie, ale też ulgę i szczęście, że, jak się okazało- Cesc,
pojawił się w odpowiednim momencie. To tak jakby, dopiero teraz wszystkie te
wydarzenia do mnie dotarły. Musiałam się uspokoić, bo już dawno powinnam być w
domu. Mój ojciec zaraz wyśle za mną list gończy. Otarłam łzy i odpalając silnik
ruszyłam w stronę domu.
____________________________________________________________________________
*MMA- sztuki walki (dla tych co nie wiedzą)
Pierwsze koty za płoty :D Co myślicie ?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ (baardzo mi zależy)
a ja to myślę, że ta fabuła i ogólnie początek są genialne. niby głównym bohaterem jest Fabregas z FC Barcelony, ale nie przeszkadza mi to. lubię go i mimo wszystko to, jak go wykreowałaś. no, no, zobaczymy co będzie dalej ^^
OdpowiedzUsuńco do Jezzy, no kurczę... współczuję jej. mam nadzieję, że do tego ślubu jednak nie dojdzie. no bez przesady, facet 30 lat i do tego wybrany przez jej ojca! to już nie te czasy, nie ta kultura.
pierwsze spotkanie, normalnie OMG. z niecierpliwością czekam na to, jak rozwinie się ich znajomość! ;D
tymczasem serdecznie zapraszam do zapoznania się z kolejnym rozdziałem mojego humorystycznego opowiadania o Realu Madryt http://te-quiero-para-siempre.blogspot.com/ pozdrawiam i życzę weny. ;>
No no bardzo mi się spodobało :)
OdpowiedzUsuńJest zupełnie inne niż wszystkie, które do tej pory przeczytałam.
Podoba mi sie tu postać Cesca- bo nie jest jako piłkarz, ale jest tu postacią wyrazistą. Prowadzącą swoje "zbuntowane "życie:)
Oby do tego ślubu nie doszło...a babcia Jezzy to cudowna kobieta :) a co do jej ojca, to jest irytujący. Ja rozumiem, że on wychowany w innej kulturze i wgl, no ale niech też nie przesadza, żeby wydawać swoją córkę za 30-latka...chociaż sam wyjechał do innego kraju za swoją miłością -_-
Bardzo ciekawi mnie, jak dalej potoczy się znajomość Cesca i Jezzy :)
Buziaki :**
Hej przeczytałam rozdział, zaproszona twoim komentarzem.
OdpowiedzUsuńNie zawiodłam się. Bardzo podoba mi się początek tej historii. Jestem strasznie ciekawa w jakim kierunku poprowadzisz akcję tej opowieści.
Dobrze że w odpowiednim momencie pojawił się ten chłopak, uratował przynajmniej dziewczynę.
Mam nadzieję, że będą mieli okazję się jeszcze spotkać.
Zastanawiam się także co stanie się z Amirem i z zaplanowanym ślubem.
Nie zauważyłam też błędów, co jest dużym plusem dla Ciebie.
Nie można jeszcze za dużo powiedzieć, bo jest to początek, jednak i tak dużo tu się działo.
Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam
Kilulu
P.S
Zostawiłam komentarz w spamie, mam nadzieję, że zajrzysz do mnie.
Fajne :)
OdpowiedzUsuńŚwietne! :D
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na kolejną notkę! Kiedy będzie?
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jak na razie twój pierwszy rozdział i szczerze powiem, bardzo mi się spodobało, to co piszesz. Jest w tym tyle emocji i uczuć ,że super się czyta.
OdpowiedzUsuńNa pewno doczytam pozostałe rozdziały :)
Byłabym wdzięczna, gdybyś informowała mnie , gdy dodasz coś nowego . :D
Zapraszam -----> http://zyciekociaczka.blogspot.com/
Początek wciągający, więc lecę do następnych wpisów i zapraszam do mnie, jeśli będziesz miała czas i ochotę ;)
OdpowiedzUsuń