Jazlyn
Kiedy
przyjechałam do domu, zupełnie zignorowałam rodziców siedzących w salonie,
wiedząc, że zaraz poruszyli by temat, który jest przeze mnie szeroko omijany.
Weszłam do swojego pokoju i zaczęłam się zastanawiać, co mnie podkusiło, żeby
się zgodzić na tą imprezę. "Jaz jesteś totalną kretynką" pomyślałam.
Szkoda tylko, że dopiero teraz, bo trochę późno żeby się wycofać. Kolejny raz
zerknęłam na karteczkę, która znajdowała się w mojej ręce i za nic nie
potrafiłam skojarzyć zapisanego na niej adresu. No nic, teraz czas na kolejny
etap, czyli telefon do przyjaciółki. Wyjęłam swojego białego iPhona z kieszeni
i odblokowując go, wybrałam numer Cath. Bez wdawania się w szczegóły,
poinformowałam ją, że idziemy na imprezę. Ona, jak to ona, kiedy tylko
usłyszała słowo "impreza" wybuchła niepohamowanym entuzjazmem i od
razu się zgodziła. Okej, jeden problem z głowy. Teraz trzeba tylko wymyślić
jakąś dobrą wymówkę dla rodziców...
-Ehm-
zeszłam do salonu i odchrząknęłam, żeby zwrócić na siebie ich uwagę- Cath
dzwoniła i chciała żebym przyszła do niej dzisiaj na noc. Musimy dopracować
projekt dla pana Cabrery- powiedziałam, kiedy ich oczy spoczywały na mojej
osobie.
-Nie możecie
tego dokończyć jutro? Przecież jest weekend- "tato, komplikujesz"
pomyślałam i szybko zaczęłam szukać w głowie jakiegoś wiarygodnego kłamstwa.
-Yhm, no
tak, z tym że Cath jutro nie może, bo jedzie do rodziny, a ten projekt to 20%
oceny. Sam rozumiesz, że potrzebujemy na to czasu i musimy się przyłożyć. W
dodatku ten profesor za nami nie przepada, więc...- oh tak Jaz, świetne
kłamstwo, przybiłam sobie piątkę w myślach. Uważnie obserwowałam twarze moich
rodziców, którzy zapewne zastanawiali się nad tym, co mają zrobić. Tak, mam 19
lat, ale dla nich to tylko wiek i nadal musiałam ich pytać o zgodę, no może nie
zawsze pytać, ale przynajmniej informować.
-No dobrze,
tylko pamiętaj o tym, że jutro przyjeżdża babcia, więc wróć najpóźniej na
obiad.
-Okej, okej,
pamiętam. Dziękuję bardzo- podziękowałam im i przytuliłam po czym wróciłam do
swojego pokoju.
Dawno już
tak nie nakłamałam swoim rodzicom... I to wszystko po co? Żeby iść na imprezę,
na którą nawet nie wiem czy warto iść. Tak, mam wyrzuty sumienia, ale jak
powiedziałam A, muszę powiedzieć B. Otworzyłam szafę i zaczęłam w niej szukać
czegoś, co będzie odpowiednie na dzisiejszy wieczór. Tradycyjnie nie wiedziałam
na co mam się zdecydować. Wybór padł na szarą sukienkę na ramiączkach, z
kolorowym motywem z przodu, turkusowe szpilki i tego samego koloru torebkę. Ze
względu na to, że rodzice zorientowaliby się, gdybym tak wyszła z domu,
wrzuciłam ubrania do torebki, do której wpakowałam jeszcze spodnie i bluzkę na
jutro. Kiedy byłam już gotowa, wyszłam z domu i wsiadając do samochodu
pojechałam do Cath.
Cesc
-No stary,
czyli dzisiaj idziemy się rozerwać?- z entuzjazmem zapytał Marc, który właśnie
siedział u mnie i piliśmy piwo.
-Pewnie. Jak
zwykle z resztą- przytaknąłem- muszę jakoś odreagować tą sprawę z transportem.
-Taa, ja
też... Ale po wyścigach dorwiemy tego skurwiela i wtedy nie chciałbym być w
jego skórze- warknął. Na samą myśl o tym, co zrobię Javierowi, bezczelny
uśmiech wkradał sie na moją twarz. Już widziałem jego ciało przywiązane do
krzesła. Całe w płomieniach. Słyszałem jego błagania o to, żebym go w końcu
zastrzelił, ale nie. Ten gnój zginie w najgorszych męczarniach, już ja sie o to
postaram. Wypiłem ostatni łyk życiodajnego napoju i zgniotłem puszkę rzucając
ją na stolik. Marc również opróżnił opakowanie i zaczęliśmy się zbierać do
wyjścia.
-A co z
Pilar? Mówiłeś jej że wychodzimy?- zagadnął kiedy wsiadaliśmy do samochodu.
-Nie, na
dzisiaj mamy inne towarzystwo.
-To znaczy?
-Zaufaj mi
stary, spodoba ci się- odpowiedziałem z błyskiem w oku. Na samą myśl o
brunetce, w mojej głowie pojawiały się niegrzeczne sceny. Czuje, że jest
strasznie wkurzająca, ale przecież kiedy będziemy w łóżku, to nie musimy
rozmawiać tak? Z resztą jedyną rzeczą, jaką wypowie, będzie moje imię.
Jazlyn
Właśnie
kończyłam robić makijaż, a Cath wybierała dodatki do swojego stroju, który
swoją drogą, jak zwykle był zjawiskowy. Czasami czułam się przy niej jak szara
myszka. Nie to, żebym ubierała się w jakieś golfy. Po prostu zazwyczaj
wybierałam ubrania o stonowanych kolorach, w przeciwieństwie do mojej
przyjaciółki. Jej motto życiowe brzmiało "wszystko co się świeci jest
zajebiste, a jak coś się nie świeci, to spraw, aby się świeciło". Taa,
otwierając jej szafę, można było dostać oczopląsu, serio. Nie znaczy to
oczywiście, że wyglądem przypominała lalkę Barbie, no może trochę, ale ona
miała taką urodę. Jej styl ubierania doskonale do niej pasował, natomiast ja
definitywnie nie widziałam się w jej ciuchach. Coś jak dwa różne światy.
-I jak,
gotowa?- zobaczyłam w lustrze odbicie Cath, która była już gotowa do wyjścia.
Po raz ostatni przejechałam błyszczykiem po ustach i twierdząco skinęłam głową.
Zabrałam
swoją torebkę z łóżka i wyszłyśmy przed dom, gdzie czekał już na nas Herman.
Rodzice Cath byli bardzo bogaci, więc Herman był ich prywatnym szoferem, że tak
powiem. Podczas nieobecności państwa Benitez, zawsze mogłyśmy liczyć na jego
dyskrecję. Woził nas w różne miejsca i krył przed jej rodzicami. Podałam mu
karteczkę z adresem pod który chciałyśmy się udać. Chyba kojarzył to miejsce,
bo lekko się skrzywił i spojrzał na nas dziwnym wzrokiem. Dlaczego miałam
wrażenie, że to nie wróży nic dobrego? "Oh może dlatego Jaz, że dostałaś
ten adres od faceta, który pod bluzką chowa broń" znów ten cholerny głos w
mojej głowie. Mógłby choć raz siedzieć cicho. Wsiadłyśmy do samochodu i
odjechaliśmy.
Podróż nie
trwała zbyt długo, ale kiedy tylko wysiadłam z auta, wiedziałam, że przyjazd
tutaj to nie najlepszy pomysł. Tak dziwnego i zarazem strasznego miejsca nie
widziałam nigdy, no może poza scenami w horrorach. Wokół nas znajdowały się
jakieś niskie budynki, przyozdobione kolorowym graffiti, sportowe samochody,
motory i metalowe kontenery za którymi widać było ludzi. Z pewnością nie
wyrzucali oni śmieci... Aż się wzdrygnęłam na samą myśl o tym, co mogli tam
robić. Po minie Cath wywnioskowałam, że pomyślała o tym samym.
-Wchodzimy?-
zapytała patrząc na mnie badawczo. Chwilę się zastanawiałam, aż w końcu
wzruszyłam ramionami pozostawiając decyzję jej- w sumie, raz się żyje tak?
Jestem ciekawa jak to wygląda w środku- stwierdziła i ruszyła przed siebie.
Kiedy już
przepchałyśmy się przez tłum oblegający drzwi wejściowe do klubu, rozejrzałyśmy
się po wnętrzu. Bardzo szybko dotarło do mnie, że nie specjalnie pasujemy do
reszty ludzi. Dziewczyny wyglądały jak dziwki, ich ubrania nie pozostawiały
wiele pola dla wyobraźni. Tańczyły bardzo wyzywająco, ocierając się o krocza
ich partnerów, którzy jakoś specjalnie nie narzekali. Właśnie, jeżeli chodzi o
mężczyzn, to nie było chyba takiego, który niemiałby tatuażów lub spodni
uwieszonych na końcu tyłka. Serio ludzie, jak można w tym czymś chodzić? Miałam
ochotę podejść do nich i im je podciągnąć do góry.
-Chodźmy po
coś do picia- zwróciłam się do dziewczyny, która najwyraźniej też czuła się
nieswojo wśród tych osób. Zamówiłyśmy wódkę ze Spritem i usiadłyśmy na wysokich
barowych krzesłach.
Czułam na
sobie oczy mężczyzn, wypalające niemal dziury w miejscach, na których
spoczywały. Byłam tym trochę przerażona, biorąc pod uwagę wygląd niektórych z
nich. Nagle między mną a Cath pojawił się jakiś chłopak. Z pewnością był trochę
starszy od nas, ale za to cholernie przystojny. Nie widziałam go zbyt
dokładnie, ale mogę stwierdzić, że miał duże i bardzo ładne oczy i zniewalający
uśmiech. Na moje nieszczęście, zwrócił się do Cath, ale nie słyszałam o czym
rozmawiają. Po chwili posłała mi tylko szybki uśmiech i zniknęła z nim wśród tańczącego
tłumu. No cudownie, więc zostawiła mnie na pastwę śliniących się facetów.
Wielkie dzięki przyjaciółko! Zamówiłam jeszcze jednego drinka i wypijając go
duszkiem, ruszyłam na parkiet, o ile można to tak nazwać. Lekko się zachwiałam,
ale szybko złapałam równowagę i przesuwając się w głąb, zaczęłam poruszać
biodrami w rytm muzyki. Całe szczęście, że potrafiłam tańczyć.
Cesc
Na początku
impreza strasznie mnie nudziła. Ciągle kręciły się wokół mnie te same nachalne
dziewczyny, kręcąc swoim praktycznie nagim tyłkiem, albo świecąc cyckami. Nie
wiem czego one oczekiwały ode mnie. To, że się z niektórymi przespałem, nie
znaczy, że coś nas łączy. Poza tym jedyne co pamiętam, to tyle, że krzyczały w
moim łóżku. Szczerze? Nawet nie wiem jak większość z nich miała na imię... No
cóż, może i nie powinienem tego mówić, ale taka była prawda. Same pchały się do
mnie, chociaż wiedziały, że nic z tego nie będzie. Cesc Fabregas się nie
zakochuje.
Kiedy ja i
Marc kończyliśmy pić któreś z kolei piwo, nasze oczy powędrowały w stronę
wejścia. Jako, że siedzieliśmy w boksie na "balkonie", mieliśmy
doskonały widok na wchodzących i wychodzących ludzi. W progach klubu stanęły
dwie dziewczyny, jedną rozpoznałem bez problemu, a druga to musiała być jej
przyjaciółka, o której wspominała. Nie trudno było zauważyć, że odstawały od
tutejszego tłumu. Nie tylko pod względem ubioru, ale również urody. Wszystkie
dziewczyny w środku wyglądały jak dziwki, a stroje w których były, tylko to
potwierdzały. Jazlyn, pomimo że była cholernie irytującą osobą ( tak byłem w
stanie to stwierdzić po tych dwóch krótkich rozmowach), była też seksowna. I to
bardzo. Myślę, że sama nie była świadoma tego, jak mogą na nią reagować
mężczyźni. W dodatku, miała taką inną urodę, nietypową. Była ładna. Nie, nie.
Wróć. Dla mnie kobiety nie są ładne, dla mnie są seksowne, tylko i wyłącznie.
Zauważyłem,
że dziewczyny podchodzą do baru i zamawiają drinki. Już wcześniej opracowałem
pewien plan, ale Marc musiał mi trochę pomóc. Poprosiłem go, żeby zajął się jej
koleżanką, na co specjalnie nie narzekał, a ja chciałem mieć Jazlyn dla siebie.
Na tą noc, oczywiście. Kilka minut później, widziałem jej sylwetkę poruszającą
się w rytm muzyki, na środku parkietu. Cholera, trzeba przyznać, że wyglądało
to gorąco. Biorąc ostatni łyk złotego napoju, ruszyłem schodami w jej kierunku.
Widziałem jak wszyscy faceci pożerali ją wzrokiem, ale sory bardzo panowie...
Dziś ona jest moja. Podszedłem do niej od tyłu i położyłem ręce na jej
biodrach. Czułem jak się wzdrygnęła, a jej ciało zesztywniało pod wpływem
mojego dotyku. Odwróciła się przodem do mnie i pomimo słabego oświetlenia,
zauważyłem delikatne rumieńce na jej twarzy. Ani ja, ani ona nie odezwaliśmy
się słowem. Delikatnie popchnąłem jej biodra tak, że znów stała tyłem do mnie.
Zmniejszyłem odległość między nami do minimum i kładąc brodę na jej ramieniu,
kołysałem naszymi ciałami. Oh tak, to zawsze na nie działa.
Po kilku
piosenkach, zaproponowałem żebyśmy poszli się czegoś napić i pociągnąłem ją za
rękę w stronę baru. Zamówiłem coś dla nas i po chwili barman postawił przed
nami dwa kieliszki wypełnione tequilą, kawałki limonki i sól.
-Odsuń włosy
z szyi i odchyl głowę do tyłu- zwróciłem się do brunetki stojącej przede mną.
Widziałem jak twarz Jaz zmienia się pod wpływem różnych emocji, których jak
narazie nie byłem w stanie rozszyfrować. Wahała się, ale po chwili zrobiła to,
o co prosiłem. Odważna dziewczynka.
-Co masz
zamiar zrobić?- zapytała niepewnym głosem, kiedy moja twarz zbliżała się do
niej.
-Spokojnie.
Już mówiłem, że pokaże Ci co to znaczy dobra zabawa- odparłem nonszalancko i
położywszy usta na jej szyi, zrobiłem ślad. Poczułem, jak przez jej ciało
przechodzi dreszcz, co mnie bardzo satysfakcjonowało. Chociaż, w sumie nie była
pierwszą, która tak na mnie reagowała. Nasypałem na mokre miejsce trochę soli i
powtarzając czynność sprzed chwili, zebrałem ją jednym zwinnym ruchem języka po
czym przechyliłem kieliszek z alkoholem i włożyłem do ust kawałek limonki.
Kiedy spojrzałem na nią, miała rozszerzone źrenice, a jej policzki znów oblały
się rumieńcem.
-Twoja
kolej, skarbie- wyszeptałem jej przy uchu i podałem kieliszek. Kiedy w końcu
zdecydowała się go wziąć, odchyliłem głowę na bok i z triumfalnym uśmieszkiem
patrzyłem na jej poczynania. Szczerze mówiąc, wątpiłem że to zrobi, bo
wyglądała być dosyć nieśmiała, ale jak widać wypity wcześniej alkohol podziałał
na jej pewność siebie. W momencie, gdy jej usta zetknęły się z moją szyją i
zaczęła językiem drażnić skórę na niej, myślałem, że oszaleję. Trzeba przyznać,
robiła to cholernie dobrze. Czyżby miała w tych sprawach dość duże
doświadczenie? W sumie, im większe, tym
lepsza zabawa.
Po kilku
następnych kolejkach alkoholu, chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem w stronę
parkietu. Jej ciało idealnie przylegało do mojego, a ona coraz bardziej
zaczynała mnie kręcić. Czułem, że w moich spodniach coś zaczyna się poruszać i
nawet wiedziałem co. Muszę przyznać, wiedziała jak doprowadzić faceta do skraju
wytrzymałości, a najlepsze było to, że ona wydawała się być kompletnie tego
nieświadoma. Odwróciłem ją przodem do siebie i spojrzałem w jej duże, karmelowe
oczy. Nie byłem w stanie w nich wiele dostrzec ze względu na fakt, że w klubie
było ciemno, ale było w nich coś dziwnego, intrygującego. Uśmiechnąłem się pod
nosem, kiedy na jej twarz wpełzł zdradliwy rumieniec, a ona uciekła wzrokiem w
bok. Stwierdziłem, że najwyższy czas wprowadzić mój plan w życie, bo pod
materiałem spodni serio zaczynało się robić ciasno.
-Chodź,
wyjdziemy się przewietrzyć- powiedziałem wprost do jej ucha, tak aby mnie usłyszała.
Znów się lekko wzdrygnęła, ale twierdząco pokiwała głową. Pociągnąłem ją za
rękę i przedzierając się przez tłum, wyprowadziłem nas na zewnątrz. Stanęliśmy
obok mojego samochodu.
Jazlyn
Co ja robię?
Dlaczego z nim w ogóle wyszłam? Gdzie jest Cath? Co jeżeli on mnie zgwałci,
albo co gorsza zabije?! Szłam za nim, a w mojej głowie cały czas siedziały te
pytania. Kiedy w końcu przystanęliśmy przy jego samochodzie, trochę się
uspokoiłam. Obmyśliłam już kilka wariantów ucieczki, jakby co. Tak swoją drogą,
jego auto wyglądało jak milion dolarów, a kosztowało pewnie niewiele mniej.
Czarne Lamborghini, któro było tak czyste, że można było się w nim przeglądać
jak w lusterku. Szczerze, to bałabym się do niego wsiąść, a nawet dotknąć, żeby
przypadkiem czegoś nie zepsuć.
-Podobało ci
się, księżniczko?- zapytał, kiedy był już na tyle blisko, że moje kolana
zetknęły się z maską samochodu, a on oparł ręce po obu stronach moich bioder.
-Powiedzmy,
że nie było najgorzej- odpowiedziałam siląc się na obojętność, chociaż nie
wiem, jak mi to wyszło, bo nie do końca panowałam nad swoim ciałem i językiem,
czego potwierdzeniem było to, że się od niego nie odsunęłam, kiedy jego klatka
piersiowa niemal miażdżyła moją. Podobała mi się jego bliskość i ta niepewność,
co on może zrobić. Domyślam się, że duża zasługę w tworzeniu dziwnych
scenariuszy w mojej głowie, miał wypity niedawno alkohol.
-I tak wiem,
że nigdy nie bawiłaś się lepiej- jego zachrypnięty głos spowodował gęsią skórkę
na moim ciele.
-Cokolwiek
pozwoli ci zasnąć, Cesc- posłałam mu fałszywy uśmiech i kładąc ręce na jego
klatce piersiowej, odepchnęłam go do tyłu. Znów zauważyłam uwypuklenie pod jego
koszulką. Moje mięśnie na nowo się spięły. Czy ten człowiek nie rozstaje się z
pistoletem? Wszystko w mojej głowie zaczęło się kumulować. Był w więzieniu,
jest członkiem jakiegoś pieprzonego gangu, nosi broń pod bluzką, spotkałam go
dwa razy w sytuacji kiedy się bił i groził innym. Z tej znajomości absolutnie
nie może wyniknąć nic dobrego... Zanim się ocknęłam, on znów stał przede mną.
Mój wzrok mimowolnie powędrował do jego czekoladowych oczu, otoczonych gęstymi,
czarnymi rzęsami. To nie był przemyślany ruch, bo zaraz po tym poczułam jak
jego miękkie wargi spoczywają na moich. Na początku delikatnie je muskał, ale
po chwili zwiększył intensywność pocałunku. Przez moje ciało przeszła iskra,
jednak postanowiłam ją zignorować i gwałtownie odepchnęłam go do tyłu.
Widziałam zdezorientowanie malujące się na jego twarzy i... złość na twarzy blondynki,
która stała zaraz za nim. Podeszła jeszcze bliżej, a jej oczy były
niebezpiecznie ciemne.
-Kochanie,
co ty tutaj robisz?
"Kochanie"
?!
_______________________________________________________________________
Hm, końcówka trochę mniej mi się podoba niż zakładałam, ale trudno. Może ją z czasem zmodyfikuję ;)
Dziękuję za 11 komentarzy ! Jest progres ! :D Dacie radę pod tym dobić do 15 ? Byłabym mega szczęśliwa.
Nie wiem, czy następny rozdział uda mi się dodać za równy tydzień, ale się postaram. Postanowiłam gruntownie zmienić swoje życie, więc nie wiem jak będzie teraz u mnie z czasem. Poza tym, w sobotę szykuję mi się 18-tka mojej przyjaciółki, więc ten tydzień spędze na poszukiwaniu prezentu, a weekend już sam w sobie będzie bardzo intensywny, więc nie wiem jak z pisaniem :D Tak czy inaczej, zrobię co w mojej mocy, aby zdążyć do wtorku ! Komentujciee !
No i tradycyjnie, kto chce być informowany zapraszam <tutaj>
Kto chce, abym dodała bloga do polecanych <tutaj>
Kto chce się zareklamować <tutaj>
Coś wspaniałego ! Też chciałabym pisać tak, jak Ty :)
OdpowiedzUsuńCath przypomina mi moją siostrę: wszystko co błyszczące jej i też uwielbia imprezy :D
Jaz jest świetną dziewczyną :) nie wiem, czy na jej miejscu odważyłabym się pójść w takie miejsce.
A postać Cesca z każdym rozdziałem podoba mi się jeszcze bardziej ^^
Ciekawe, jak on teraz wybrnie z tej sytuacji.
Życzę weny,
Buziaki :**
Cesc jest niesamowity! :D Z chęcią wybrałabym się na taką imprezę ^^ Rozdział mi się bardzo podobał i mam nadzieję, że dodasz następny jak najszybciej :D Chociaż, rozumiem. Imprezka i same szykowanie do niej zajmie Ci trochę czasu i na Twoim miejscu zapewne sama bym się nie wyrobiła z rozdziałem :) Życzę udanej zabawy i, jeżeli tylko nie zapomnę, to polecę Twojego bloga pod najnowszym rozdziałem o Kim i Miles'sie, chociaż nie wiem kiedy się on pojawi xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Świetnie. :) Wiedziałam, że coś się wydarzy na imprezie. Tylko po co przylazła ta Pilar? Już jej nie lubię. :P Ciekawe jak Cesc zareaguję? Z niecierpliwością czekam na kolejną cześć. Pozdrawiam i życzę zabawy do samego rana na osiemnastce. :P
OdpowiedzUsuńGłówna bohaterka jest naprawdę mega odważna albo mega bezmyślna :D Podziwiam to, że gdy dotarła na miejsce, nie zawróciła. Nie sądziłam, że nawet pod wpływem alkoholu będzie w stanie się tak zachowywać. Przyznaję, że Jazlyn z każdą chwilą wzbudza we mnie większą sympatię.
OdpowiedzUsuńZ Cath jest niezła przyjaciółka, nie ma co. Zostawiła Jaz na pastwę napalonych popaprańców, a sama poszła bawić się z Marciem. Nieładnie, koleżanko...
Cesc? Czy ja muszę coś mówić? Totalny palant i egotyczny imbecyl, ale go uwielbiam! Miał szatański plan wobec głównej bohaterki i troszkę żałuję, że zniweczyła go ta blondynka...
Fajnie opisałaś to miejsce. Opis był na tyle dobitny, że czytelnik bez problemu wczuwa się w klimat tej speluny.
Pozdrawiam!
To jest zajebiste !!!!kiedy nowa część ?
OdpowiedzUsuńno proszę, troszkę mnie tu nie było a tu dwa nowe rozdziały i to jakie! :D
OdpowiedzUsuńnastępnym razem jak nie będę mobilnie to bardziej się rozpiszę. pozdrawiam. ;D
Wooow ! Ten rozdział jest po prostu zajebisty. Ja na miejscu dziewczyny bym mu dała niezłą nauczkę, a przy tym nieźle się zabawiła - Cesc zachowaniem przypomina mojego byłego. Gdyby tak mieć okazję na zemstę - byłabym z pewnością słodka! Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://the-way-back-into-love.blogspot.com/
http://ucieczka-w-glab.blogspot.com/
Wierz mi albo nie, ale to opowiadanie jest najlepszym jakie do tej pory czytałam. Tutaj ciągle się coś dzieje. Normalna dziewczyna w życiu nie poszłaby na imprezę z facetem, który nosi pistolet i jest członkiem gangu. Postać Jazlyn bardzo mnie intryguje. Boi się, że chłopak jej coś zrobi, ale mimo wszystko dalej z nim przebywa. Końcówka jest mega :D Jestem ciekawa co teraz zrobi Cesc.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Świetne!
OdpowiedzUsuńCzesio jaki cynik paskudny, no no... Dobrze, że się dziewczyna nie dała uwieść panu Fabregasowi.
OdpowiedzUsuńCześć :) Wpadłam tu niedawno, ale dopiero teraz komentuję.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ta wersja Cesca. Twoje opowiadanie jest inne i bardzo, bardzo mi się podoba :D
Pozdrawiam serdecznie ;*
No, no, no...
OdpowiedzUsuńCesc pewnie był nie mało zdziwiony, że nie udało mu się do końca uwieść dziewczyny...
Rozdział meeeega bardzo mi się podoba.
To opowiadanie jest świetne, a Cesc w nim jest po prostu oszałamiający i taki inny?
Cudnie! *_*