_______________________________________________________________________________
Jazlyn
Co on tu do
cholery robił? Nie zwracając uwagi na niego, ani nie przejmując się nagłym
ciepłem, które rozeszło się po moim ciele, postanowiłam go wyminąć.
-Może cię
podwieźć?- usłyszałam za swoimi plecami. Poczułam ciarki, które przeszły wzdłuż
mojego kręgosłupa. Jakim cudem ten facet wywołuje u mnie tak sprzeczne emocje?
-Nie dzięki-
prychnęłam, nie patrząc nawet w jego stronę. Nie miałam ochoty uczestniczyć w
jego dziwnych gierkach. Nie wiedziałam o co mu chodzi i szczerze mówiąc- coraz
mniej mi się to podobało.
-Jazlyn, daj
spokój. Proponuję ci tylko transport do domu. Nic wielkiego- nie ustępował.
Najdziwniejsza była jego pewność siebie. Tak jakby wiedział, że prędzej czy
później i tak mu ulegnę.
Zatrzymałam
się i przyklejając do twarzy sztuczny uśmiech, odwróciłam w jego stronę- Doceniam
to, ale jak już powiedziałam, przejdę się- jeszcze raz posyłając mu znaczące
spojrzenie, ruszyłam przed siebie. Nie dane mi było jednak zajść zbyt daleko,
gdyż po chwili poczułam uścisk na swojej ręce.
-Boże,
człowieku jaki jest twój problem?- wybuchłam szarpiąc ręką- czego jeszcze ode
mnie chcesz?- wiem, że byłam niemiła, ale zgadnijcie jak bardzo się tym
przejmowałam ? To wszystko było tak cholernie dziwne. Mam wrażenie, że od tej
pieprzonej sytuacji, kiedy mi pomógł, śledzi mnie i zna każdy mój ruch. Minęło
kilka sekund, a na twarzy Cesca zagościł cwaniacki uśmiech, a z jego ust
wydostało się ciche parsknięcie. Spojrzałam na niego wściekłym, pytającym
wzrokiem.
-Jesteś
cholernie seksowna, kiedy się złościsz- powiedział niskim, zachrypniętym głosem
wprost do mojego ucha. Zastrzelił mnie tym zdaniem. Stałam jak wryta i nie
mogłam się nawet ruszyć, a on patrzył na mnie z coraz większym uśmiechem. Jego
to wszystko bawiło ! Nagle jego wzrok, z moich oczu zjechał niżej i zatrzymał
się na wysokości mojej szyi. Domyśliłam się, że zapewne zauważył malinkę, którą
zostawił, a która jeszcze jest dość widoczna. Czułam, że na moje policzki
momentalnie wypływają rumieńce- i uroczo się rumienisz- dodał, a we mnie znów
wezbrała złość.
-Dupek!-
krzyknęłam i wyrwałam rękę z jego uścisku. Miałam ochotę zetrzeć mu ten kpiący
uśmieszek z jego przystojnej twarzy. To znaczy stop! Tego nie było. W każdym
razie, jego towarzystwo było bardzo irytujące.
Chciałam
odejść, ale zagrodził mi drogę swoim ciałem. Widać, że dobrze się bawił.
Szkoda, że tylko on. Stanęłam z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej i
starałam się jak najbardziej pokazać swoje niezadowolenie. W zamian za to, on
znów parsknął śmiechem, jednak teraz już nie krył swojego rozbawienia.
-Prościej
będzie, jeżeli po prostu wsiądziesz do mojego samochodu- czułam na sobie jego
wzrok. Nie chciałam dać za wygraną, tym bardziej, że mu nie ufałam. Skąd mogłam
wiedzieć, czy nie jest jakimś psychopatą? Może chce mnie wywieźć do lasu, zabić
i zakopać, tak, że nikt nigdy mnie nie znajdzie. Ignorując jednak czarne
scenariusze tworzące się w mojej głowie, podeszłam do samochodu i chwyciłam za
klamkę.
-Lepiej ci?-
warknęłam posyłając mu ironiczny uśmiech. Wsiadłam do środka i zobaczyłam, że
Cesc podchodzi mrucząc coś pod nosem.
Po kilku
sekundach, jechaliśmy już ulicą z dość dużą prędkością. Wiedziałam, że Fabregas
co chwile obraca głowę w moją stronę, jednak ja nadal pozostałam nieugięta.
Siedziałam wpatrując się w szybę samochodu i bynajmniej nie miałam zamiaru
prowadzić z nim jakiejkolwiek rozmowy, oczywiście poza wskazaniem mu miejsca
mojego zamieszkania.
W pewnym
momencie, Cesc wyjął z kieszeni swojej kurtki paczkę papierosów i włożył
jednego do ust. Odwróciłam się w jego stronę dopiero, gdy poczułam dym
papierosowy wdzierający się w moje nozdrza. Kiedy widziałam jak zaciąga się tym
papierosem, nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jakim cudem, taka na pozór
prymitywna czynność, może sprawić, że on wygląda tak cholernie seksownie? Zanim
zorientowałam się, że patrzę na niego jak idiotka, on zdążył to już zauważyć.
Automatycznie z jego ust wydostało się ciche parsknięcie.
-Patrzysz na
mnie jakbyś chciała, żebym cię wziął tu i teraz- jak zwykle pełen taktu, a ja
jak zwykle zrobiłam się czerwona. Czy on nie może czasami ugryźć się w język ?
Modliłam się, abyśmy jak najszybciej dotarli pod mój dom.
-W twoich
snach, Fabregas- mimo wszystko starałam się zachować pozory. Wkurzało mnie to,
że jednym zdaniem potrafił sprawić, że zapominałam języka w buzi.
-Nie
zaprzeczę- na jego twarzy nadal malował się cwaniacki uśmiech, który z jednej
strony strasznie mnie wkurzał, a z drugiej powodował dziwne uczucie w moim
brzuchu.
Postanowiłam
nie komentować jego słów, aby nie zaczynać kolejnej niepotrzebnej rozmowy, w
której Cesc znowu błyśnie jakimś zawstydzającym mnie tekstem. Na moje szczęście
po kilku minutach byliśmy już na miejscu. To znaczy ja byłam. Marzyłam o tym,
aby jak najszybciej wysiąść z samochodu. Miałam wrażenie, że za chwilę się w
nim uduszę. Zamknęłam za sobą drzwi i zobaczyłam, że Cesc robi to samo. Nie
miałam siły się z nim już kłócić, więc stanęłam w miejscu i czekałam aż powie
to, co ma do powiedzenia i da mi spokój.
-Posłuchaj
Jaz- odchrząknął- chciałem cie przeprosić za Pilar i za tą ostatnią sytuację.
Wiesz, ona czasami za dużo mówi- powiedział z delikatnym uśmiechem i coraz
bardziej się do mnie przysuwał.
Zrobiłam
krok w tył, co wyraźnie dało mu do zrozumienia, żeby został tam, gdzie jest.
-Przeprosiny
przyjęte, a teraz pozwól, że pójdę już do domu. Myślę, że ty również powinieneś
wracać. Twoja dziewczyna może się martwić- odwróciłam się na pięcie i ruszyłam
w stronę drzwi wejściowych.
-To nie jest
moja dziewczyna- sprostował. Nawet gdyby tak było, to myślę, że powinien ją
również o tym poinformować, bo zdaje się, że ona twierdzi inaczej.
-Cokolwiek-
odparłam nawet nie patrząc w jego stronę.
Cesc
Wsiadłem do
samochodu i sam nie wiedziałem co o tym myśleć. Miałem nadzieję, że pójdzie mi
trochę łatwiej, ale to tylko kwestia czasu, zanim będzie moja. Widzę, że
próbuje pokazać, że jest obojętna, ale widziałem jak się na mnie patrzyła w
samochodzie. Swoją drogą, było to całkiem zabawne, a jej rumieńce urocze.
Cholera
zaczynam gadać jak jakaś cipa.
Potrzebowałem
czegoś na odstresowanie się przed wyścigiem. Biorąc pod uwagę fakt, że nie mogę
liczyć na żadne używki, postanowiłem zadzwonić do Pilar. Przynajmniej do tego
się nadaje.
-Jesteś w
domu?- zapytałem kiedy tylko usłyszałem głos dziewczyny po drugiej stronie
słuchawki.
-Jasne, że
jestem- odparła przesłodzonym, nieco piskliwym głosem.
-W takim
razie będę u ciebie za 10 minut- zakończyłem rozmowę i rzuciwszy telefon na
siedzenie pasażera, odpaliłem silnik i udałem się w stronę domu Pilar.
***
Była 19:30.
Za pół godziny miał zacząć się wyścig. Z dużą szybkością przemierzałem ulice
Barcelony, aby jak najprędzej być na miejscu. Ruch na drodze był niewielki. Co
jakiś czas dostrzegałem jadący z naprzeciwka samochód lub motocykl.
Gdzieniegdzie można było zauważyć młodzież stojącą w jakimś zaułku, staruszkę powoli
kroczącą chodnikiem, pary spacerujące obejmując się wzajemnie czy dzieci, które
niechętnie wracały do domu z boiska. Zazdrościłem im tego beztroskiego życia,
kiedy jedynym zmartwieniem było to, że mama za wcześnie zawołała nas na obiad.
Dzieciństwo to chyba jedyna rzecz, jaką chciałbym pamiętać w swoim życiu. Zabawy
do późnego wieczora z kolegami. Oglądanie meczów piłki nożnej z tatą. Mamę
zmuszającą mnie do jedzenia warzyw. Babcię, która cerowała moje spodnie, aby
rodzice nie dowiedzieli się, że je zniszczyłem. No i przede wszystkim dokuczanie
mojej młodszej siostrze i jej koleżankom. Kto by pomyślał, że dla Cesca
Fabregasa, przytulenie dziewczyny było kiedyś najgorszą rzeczą ze wszystkich,
nie mówiąc już o całowaniu ich. Na samą myśl o tym, moje usta wygięły się w
szczerym uśmiechu. Niestety to wszystko jest już przeszłością. Czymś, co nigdy
nie powróci. Tego już po prostu nie ma.
Skręciłem w
lewo i po chwili moim oczom ukazał się tłum stojący niedaleko białej linii
startowej. Zwolniłem i powoli mijałem ludzi, którzy rozsuwając się na boki
robili mi miejsce. Wzrok wszystkich dziewczyn skupiony był na mnie, natomiast
oczy mężczyzn dokładnie oglądały mój motor. Nie dziwię im się, jest co
podziwiać. Czarny lakier jak zawsze błyszczał, a silnik wydawał warkot, który
był muzyką dla moich uszu. Nieco dalej dostrzegłem Marc`a i Diego, którzy
opierali się o swoje maszyny, a przed nimi stały skąpo ubrane dziewczyny. Jak
się okazało, była tam również Pilar. Podjechałem do nich, zgasiłem motocykl i
zdjąwszy kask, przywitałem się. Nie dane nam było zbyt długo porozmawiać, gdyż
zaraz ogłoszono, że czas zająć miejsca. Skierowaliśmy się do białej linii,
wcześniej oddając dziewczynom kaski. Nigdy nie ścigaliśmy się w nich, gdyż po
pierwsze ograniczały widoczność, i nie pozwalały na szybką reakcję, a po
drugie- tak było więcej adrenaliny.
Zatrzymałem
się przy samej linii. Po mojej prawej stronie był Diego, obok niego Marc, a po lewej
dwóch innych uczestników. Jeden z nich przez parę sekund intensywnie wpatrywał
się we mnie. Widziałem na jego twarzy wyraźną pewność siebie. Jakby wiedział,
że to on wygra. Nie wiem czym mogłoby to być spowodowane, w każdym razie, czeka
go niespodzianka. Bo ja na pewno nie poddam się bez walki, a od dłuższego
czasu, mało kto ze mną wygrywa.
Już po
chwili przed nami stanęła dziewczyna, ubrana w skórzane leginsy, krótką bluzkę
i kurtkę ze skóry. Rozłożyła na boki ręce, w których trzymała dwie czarno-białe
chorągiewki. Mój wzrok i umysł koncentrował się tylko i wyłącznie na trasie,
którą mam do pokonania. Kilka sekund później, w uszach rozbrzmiał mi dźwięk
pistoletu, a chorągiewki powędrowały w górę. Ruszyłem jako pierwszy- niezawodny
refleks. Wystarczyło kilka sekund, aby licznik wskazywał 100 km/h. Nie
zamierzałem jednak na tym poprzestawać. To tylko próbka moich możliwości.
Uwielbiałem ten stan, kiedy czułem się, jakbym latał. Nic się dla mnie wtedy
nie liczyło. Nie dane mi było jednak dłużej się tym nacieszyć, gdyż
spostrzegłem, że inny motor jest coraz bliżej mnie. Przyspieszyłem, ale to nie
wystarczyło. Facet, który lustrował mnie na starcie, siedział mi praktycznie na
ogonie. Zobaczyłem, że droga gwałtownie skręca. Wiedziałem, że jeżeli za bardzo
zwolnię, to on mnie wyprzedzi, natomiast gdybym wjechał w ten zakręt ze zbyt
dużą prędkością, prawdopodobnie wylądowałbym na ścianie. No cóż, kto nie
ryzykuje, ten nie ma. Jechałem 170 km/h. Zwolniłem do 140, ale to i tak było za
szybko. Mój motor niebezpiecznie zaczął ślizgać się na boki. Widziałem jak on
mnie wyprzedza. Za wszelką cenę chciałem utrzymać się na drodze i chyba cudem
mi się to udało. Znów przyspieszyłem, chcąc dogonić rywala. Kiedy dostrzegł
mnie tuż za sobą, jego mina była bezcenna. Chyba nie wiedział na co się pisze
ścigając się ze mną. Do mety zostało już niewiele. Trzeba było wszystko
postawić na jedną kartę. Spojrzałem na licznik 180 km/h, a wskazówka nadal się
unosi. Już po chwili znajdowałem się na równi z nim. Musiałem to wygrać. Zawsze
wygrywam. Krzyki tłumu się nasilały, a przed oczami zauważyłem białą linię i
dziewczynę stojącą na środku. Dojechałem jako pierwszy. Wygrałem dosłownie o
pół długości motocykla. Mijając metę zacząłem powoli zwalniać, aby następnie
się zatrzymać i móc odebrać należyte gratulacje, no i oczywiście nagrodę. Nagle
poczułem jak ktoś uderza w moje tylne koło, a motor wpada w poślizg. Nie byłem
w stanie nic zrobić, nie mogłem zareagować. Po chwili czułem tylko piekący ból
na twarzy, w okolicach żeber i na rękach.
-Co do
chuja?- jęknąłem powoli podnosząc się do góry. Najpierw spojrzałem na motor,
który był tylko porysowany, a później zobaczyłem jego. Siedział na motorze i
patrzył na mnie z kpiącym uśmiechem. Kim on do cholery był?!
Mimo bólu,
który niemal rozrywał mnie od środka, pewnym krokiem ruszyłem w jego stronę.
Chciał wojny ze mną? Okej. Gratuluję odwagi, współczuję głupoty. Zanim jednak
zdążyłem zetrzeć mu ten uśmiech z twarzy, zobaczyłem jak wszyscy podbiegają do
swoich pojazdów i odjeżdżają.
-Psy jadą!-
ktoś krzyknął, czym jeszcze bardziej wzbudził panikę.
Szybko
zrezygnowałem ze swoich planów i podbiegłem do motoru. Podniosłem go z ziemi i
wsiadając próbowałem odpalić. Raz, drugi, trzeci i nic.
-No kurwa,
błagam nie teraz!- warknąłem pod nosem, coraz wyraźniej słysząc policyjne
syreny.
Nadal
usiłowałem uruchomić silnik, ale na darmo. W pewnym momencie oślepiły mnie
światła samochodu. Wiedziałem, że jeżeli mnie złapią będzie po mnie. Już raz
siedziałem, nie mam zamiaru wracać do tego gówna! Ostatni raz spróbowałem
ruszyć i wreszcie coś załapało. Niestety kiedy wyjechałem na główną ulicę,
zaraz za mną jechali moi "koledzy". Musiałem jak najszybciej ich
zgubić. Skręciłem w pierwszą lepszą uliczkę i szukałem miejsca, gdzie mógłbym
się schować. Dopiero po kilku minutach zorientowałem się gdzie jestem. Przecież
to tutaj dzisiaj odwoziłem Jazlyn. Nie
znajdując w głowie lepszego pomysłu, postanowiłem złożyć jej nieoczekiwaną
wizytę, jednak najpierw musiałem na chwilę zgubić towarzystwo.
______________________________________________________________________
Wydaje mi się, że ten rozdział jest nieco dłuższy od poprzedniego :) Dzisiaj większość jest pisana z punktu widzenia Cesca. Pojawiło się trochę wspomnień z przeszłości. Co o nich myślicie ? Zapewniam, że w kolejnych rozdziałach będzie tego więcej. Mam nadzieję, że ze mną zostaniecie.
Robiłam wszystko, żeby dodać rozdział dzisiaj, bo później znów nie miałabym na to czasu. Tak więc mam nadzieję, że zrobiłam Wam miłą niespodziankę na początek dnia.
PS. Nawet podoba mi się to, co napisałam, a to nie zdarza się często. :p
No i tradycyjnie temat Barcy.
Dziś niestety nie na wesoło- wręcz przeciwnie. Za nami dwa mecze, a raczej dwie porażki. Liga Mistrzów znikła za gęstą mgłą, a La Liga może stać się złudnym marzeniem, tak jak i Puchar Króla. Zapierałam się rękami i nogami, że to przejściowy kryzys, ale niestety wygląda trochę inaczej. Trzeba zmian, na które nie ma pozwolenia przez dwa okna transferowe. Jak już się wali, to wszystko naraz...
Po dzisiejszym meczu moje serce pękło i rozpadło się na małe kawałeczki. Tylko powrót wspaniałej Barcy może to naprawić. VeB ! <3
Na koniec, chciałabym jeszcze polecić Wam trzy blogi, które ostatnio zaczęłam czytać i bardzo mi się spodobały :)
3) Kill her
No kochana!
OdpowiedzUsuńAle mnie zatkało jak to przeczytałam począwszy od rozdziału skończywszy na słowach od ciebie :)
Jest mi bardzo miło że spodobało ci się moje opowiadanie i bardzo dziękuje za takie wyróżnienie :*
Rozdział jest idealny! Nie mam słów a poza tym mój mózg już nie myśli więc nie jest to może błyskotliwa wypowiedź :P
Jednak powiem jedno cholernie podoba mi się twoje opowiadanie! Uwielbiam je :D więc pisz dziewczyno! I cóż...czekam na kolejny :)
Pozdrawiam :*
Tak potrzeba powrotu starej Barcy...:c
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału jest genialny, z resztą jak każdy rozdział, który już napisałaś.
Uff Cesc wygrał :D myślałam, że na tym zakręcie nie wyrobi i to źle się skończy, ale na szczęście utrzymał motor. Kim jest ten facet ?! mam pewne podejrzenia, ale poczekam aż się ujawni...
ciekawe co Jaz powie na taką niespodziewaną wizytę :D
Buziaki :*
Uwielbiam Cesca <3 Ta jego pewność siebie i bezczelne odzywki są urocze :D
OdpowiedzUsuńZupełnie nie pojmuję tego, jak Pilar może pozwalać tak sobą pomiatać. Czy ta dziewczyna nie widzi, że jest potrzebna Fabregasowi tylko do seksu? Jakaś skończona idiotka...
Już widzę minę Jazlyn, kiedy Cesc zapuka do jej drzwi :D
Czekam na następny i zapraszam do siebie na nowości... albo zaległości.
świetne jest to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Ciebie i to opowiadanie! Jedno z najlepszych, jakie kiedykolwiek czytałam.
OdpowiedzUsuńCesc jest tutaj bezbłędny.. Mmmm, mistrzostwo! :D
mistrzostwo! :D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :)
Wspaniałe!
OdpowiedzUsuńta kreacja Cesca w Twoim opowiadaniu po prostu fenomenalna. oczywiście mam tu najbardziej na myśli, że taka niecodzienna, oryginalna, zaskakująca dlatego fajnie się to czyta. jestem pod wrażeniem. czekam na kolejny i zapraszam na drugi rozdział do siebie. pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńboskie ! zajebiscie piszesz . kiedy nowa część ? zapraszam na spodziewajsieniespodziewanego.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMam straszne zaległości z innymi powiadaniami, które czytam, dlatego piszę dopiero teraz. Ale rozdział wcale mnie nie zawiódł! Chciałabym żebyś dodawała coś nowego częściej, bo to jest jedno z najlepszych opowiadań jakie czytam :D Ale rozumiem, że czasem się nie da i wtedy pozostaje tylko cierpliwie czekać.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cesca! No koleś jest świetny po prostu :D Ta jego pewność siebie i te teksty :D To zdecydowanie jest moja ulubiona postać w tej historii i jestem pewna, że to się nie zmieni :D
Pozdrawiam! :)