Zapierałam się rękami i nogami, ale nie wyszło. Zawieszam bloga na jakiś czas. Mam nadzieję, że nie długo, ale lepszego wyjścia niestety nie widzę. Przykro mi z tego powodu, bo uwielbiam Fabregasa i tyle mi pozostało, co sobie o nim mogę pisać, ale jakoś straciłam chęci i wenę. Najczęściej nachodziło mnie na pisanie po meczu Barcelony. jakos tak łatwiej mi to szło, jak sobie popatrzyłam na Cesca biegającego po boisku, a na chwilę obecną nawet to mi nie pomaga. W dodatku fakt, że już dŁugo mogę sobie go nie pooglądać w moim ukochanym klubie jest jeszcze bardziej dobijający. Mniejsza o to, jedni zrozumieją inni nie, ale stwierdziłam, że muszę się jakoś wytłumaczyć, żeby nie było, że olewam sprawę. W każdym bądź razie, nie chcę pisać byle czego, byleby było, bo to nie ma sensu, a mam wrażenie, że ostatnio tak to wyglądało, bo nie podoba mi się to, co dodawałam, a raczej większość z tego. W maju mam dwa tygodnie wolnego, więc liczę na to, że wpadnę na jakiś genialny pomysł i uda mi się coś napisać ;) Brak motywacji w grze Barcelony chyba przekłada się na mnie... Przepraszam.
I wiadomość, która totalnie mnie załamała i ogólnie to cały czas mam łzy w oczach jak sobie o tym pomyślę. Dziś, Tito Vilanova- były trener FC Barcelony, przegrał dwuletnią walkę z nowotworem. Nie wiem dlaczego te wszystkie złe rzeczy przytrafiają się akurat Barcelonie. Bo jak się wali to wszystko naraz... Życie jest cholernie niesprawiedliwe.
SPOCZYWAJ W POKOJU, TITO !
Gràcies per tot Mister!
O nieeeee... :( A to jedno z moich najulubieńszych opowiadań! :( Ale rozumiem, że straciłaś chęci. Mam nadzieję, że za jakiś czas nabierzesz sił i zaczniesz kontynuować bloga, bo jest wspaniały. Naprawdę lubię tą historię.
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebsten Blog Awards, ale teraz pewnie to nie ma znaczenia. Życzę Ci natchnienia, weny i mam nadzieję, że Twój humor wkrótce się poprawi. Ja jestem wierną czytelniczką i na pewno, jeżeli zaczniesz kontynuować historię - będę czytać.
Trzymaj się!