18.05.2014
Chapter VIII.
J A Z L Y N
Cholerny Fabregas. Jeżeli przez niego zasnę na jakiś wykładach, to przysięgam, że go zabiję. Najpierw omal się nie spóźniłam na zajęcia, a teraz siedzę z oczami niczym chiński zwiadowca i udaję, że wiem o czym mówi profesor.
Jestem niewyspana i przez to nie potrafię się na niczym skupić. Marzę tylko i wyłącznie o jak najszybszym powrocie do łóżka. Wszystko by było okej, gdyby nie fakt, że umówiłam się z nim na... No właśnie, na co? Bo randką tego nazwać nie można... Ale co jeśli tak jest ? Skąd mam wiedzieć jak on postrzega nasze spotkanie? Chociaż z drugiej strony, Cesc nie wygląda na kogoś, kto praktykował by ten sposób podrywania dziewczyn. Boże, uwielbiam mieć taki mętlik w głowie... Jak tylko sobie o nim pomyślę, zaczynam mieć milion wątpliwości. Przecież powinnam go unikać jak ognia, a nie się z nim umawiać ! Tymczasem, kiedy on przychodzi do mnie w środku nocy, niemal cały we krwi, ja zamiast dowiedzieć się o co chodzi, postanawiam mu pomóc. Po tym co sama zobaczyłam i po tym, co powiedziała mi Cath, moim pierwszym racjonalnym odruchem powinno być opracowanie drogi ucieczki, kiedy tylko ujrzę go na horyzoncie. Zamiast tego, ja zupełnie tracę świadomość i jakąś samokontrolę. Kiedy jestem blisko niego, kompletnie nie wiem co robię, a idealny dowód na to dałam wczoraj. Po tej pamiętnej imprezie, obiecałam sobie, że nigdy więcej nie pozwolę na to, żeby mnie pocałował i co? 2:0 dla Fabregasa...
Nie wiem dlaczego ten facet tak na mnie działa, skoro go praktycznie nie znam. Wystarczy jedno jego spojrzenie, a mi już miękną kolana. To mnie przeraża.
Wczoraj, kiedy tylko go zobaczyłam, moje serce nabrało szaleńczego galopu, bynajmniej nie z powodu strachu. Z chwilą, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że stoi tam on, całe przerażenie minęło. Poczułam ulgę, której nie powinnam czuć, zważywszy na to, że on nosi przy sobie pistolet. Skąd mam wiedzieć do czego jest zdolny? To powinno być dla mnie wyraźne ostrzeżenie, żeby trzymać się od niego jak najdalej. Więc dlaczego nie mogę przestać o nim myśleć? Ciągle widzę jego twarz z delikatnym zarostem, czekoladowe oczy i niesamowicie umięśnioną sylwetkę. Ciepło rozpływa się po moim ciele na samo wspomnienie jego miękkich warg całujących moje, jego gorących dłoni sunących po moim brzuchu... Boże, muszę przestać o nim myśleć i to w tym momencie.
Tak swoją drogą, to jestem ciekawa jak zareaguje Cath na wiadomość, że Cesc i Marc aka jej ideał są przyjaciółmi. Może wtedy zmieni swoje zdanie i nastawienie co do Fabregasa? Albo wyśle biednego Marc`a do diabła, a mnie przeklnie na wszystkie możliwe sposoby za to, że umówiłam się z kryminalistą. Tak, Cath bywa nieprzewidywalna.
Nareszcie, koniec wykładu i godzina przerwy. Chwała ci Panie. Jeszcze tylko mocna kawa i może przeżyję następne cztery godziny stwarzania pozorów zasłuchanej i zainteresowanej studentki.
C E S C
Kolejna nieprzespana noc. Nie wiem czy to kiedykolwiek da mi spokój. 10 lat... 10 cholernych lat minęło od tego zdarzenia, a mi nadal wydaje się jakby to było wczoraj. To ciągle siedzi w mojej głowie. Siedzi i nie chce wyjść, a ja nie daje rady. Czasami przychodzi w nocy, czasami w dzień, a czasami udaje mi się zapomnieć. Ale nie na długo. Chyba nigdy nie pozbędę się tych scen z moich myśli. Jestem popieprzony i już zawsze tak będzie. Za każdym razem, kiedy to wraca, odbija się w mojej świadomości z coraz większą siłą. Na początku, po prostu płakałem. Byłem wtedy gówniarzem, który nie do końca to rozumiał. Wszystko się zmieniło, kiedy znowu go zobaczyłem. Jego obrzydliwie uśmiechniętą twarz i szczęśliwą rodzinę, której mnie pozbawił. To było jak cios prosto w serce. Uczucie, któro wtedy mi towarzyszyło, odebrało mi resztki kontroli. Żałuję tylko tego, że brakło mi siły i odwagi, aby skończyć to, co zacząłem. Nigdy mu tego nie wybaczę. On zasługiwał na najgorszą karę z możliwych. Na śmierć. To przez niego jestem, jaki jestem. Wszystkie moje problemy mają źródło w dniu, w którym zabił moich rodziców. Na moich oczach. A ja byłem słaby. Tak słaby i beznadziejny, że nie potrafiłem im pomóc. Wolałem siedzieć w tej pierdolonej szafie, jak tchórz. Obiecałem sobie, że już nigdy więcej taki nie będę. Nigdy więcej nikt nie skrzywdzi kogoś, na kim mi zależy.
Jakby tego było mało, to dodatkowo sen z powiek spędzał mi niesamowity ból rozchodzący się po całym moim ciele. Chyba dopiero po powrocie do domu, mój organizm zaczął reagować na wszystkie obrażenia. Wziąłem jakieś tabletki, ale ta gówniana chemia jak zwykle nie pomaga. Nienawidzę tych dni, kiedy to wszystko na mnie spada. Dzieje się to zawsze w najmniej oczekiwanym momencie. Z każdym kolejnym obrazem pojawiającym się w mojej głowie, czułem jak wzbiera we mnie coraz większa złość. Wstałem z łóżka- i tak nie było już szans, żebym zasnął- i podszedłem do okna. Jednym, szybkim ruchem ręki, zrzuciłem wszystko, co znajdowało się na parapecie. Słyszałem tylko, jak po pokoju rozchodzi się dźwięk rozbijanego szkła. Kolejny obraz, i kolejne rzeczy wylądowały na ziemi. Czułem się jakbym był w transie. Traciłem nad sobą kontrolę i mimo, że doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, nie potrafiłem przestać. To nie pierwszy raz, więc wiedziałem, że za chwilę mi przejdzie. Nienawidziłem siebie za to, co w tym momencie robię. Nagle, obraz moich rodziców się rozmazał, a zamiast nich pojawiła się czarnowłosa dziewczyna. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to Jazlyn. Dlaczego w takim momencie pomyślałem właśnie o niej ?
J A Z L Y N
-Zwariowałaś?!- wrzeszczała na mnie Cath, kiedy tylko powiedziałam jej o moich planach na dziś- Nie do wiary !- wyrzuciła ręce w powietrze, czym przykuła jeszcze większą uwagę ludzi znajdujących się obok nas- do ciebie naprawdę nie dociera to, że on jest kryminalistą!
-Uspokój się Cath, bo wszyscy się na nas gapią-syknęłam zirytowana zachowaniem przyjaciółki- poza tym, jesteś straszną hipokrytką!- wybuchłam patrząc jej w oczy- prawisz kazania mi, podczas gdy sama nie jesteś lepsza!
-O co ci teraz chodzi?- zapytała zdezorientowana.
-Powiedz mi co ty wiesz o Marc`u, hm?- skrzyżowałam ręce na piersiach i oparłam się o oparcie krzesła- no słucham? Skąd pochodzi, gdzie mieszka, jacy są jego rodzice, czy ma rodzeństwo?- patrzyłam na nią unosząc brew do góry.
-To jest zupełnie co innego! O nim nie piszą w gazetach, że siedział w więzieniu, nie widziałam go bijącego się z kimś na ulicy i nie przyszedł do mnie w środku nocy z zakrwawioną twarzą!- broniła się Cath. Nie chciałam się z nią kłócić, ale czasami bywa okropna. Zapewne kiedy to wszystko sobie przemyśli, to przyzna mi rację, ale teraz uparcie będzie trzymać się swojego, więc i ja nie zamierzam odpuścić.
-O nie moja droga. To jest dokładnie to samo.- odpowiedziałam wstając od stolika- Wiesz o nim nawet mniej niż ci się wydaje.
-Co masz na myśli?
-To, że Marc i Cesc bardzo dobrze się znają- posłałam jej znaczące spojrzenie i poszłam w stronę sali, w której miały się odbyć kolejne wykłady. Nie chciałam się z nią dłużej kłócić, a gdybym tam została, to właśnie tak by było.
***
Nie mogłam się doczekać końca zajęć i spotkanie z Cesc`em. Próbowałam sobie wmówić, że wcale mi na tym nie zależy, ale trudno jest okłamywać samą siebie. Chciałam go w końcu zobaczyć, chociaż sama nie wiedziałam do czego ta znajomość, o ile można to tak nazwać, mnie doprowadzi. Gdzieś tam w głowie cały czas siedziało mi to, co powiedziała o nim Cath. Nie jestem idiotką i wiem do czego służy broń, ale mimo to, brnęłam w przekonaniu, że jest na to mnóstwo innych wytłumaczeń. Odpychałam od siebie myśli, że on faktycznie może być zły. Owszem, było w nim coś tajemniczego, co mnie trochę przerażało, ale-nie wiedzieć dlaczego- ignorowałam to.
W końcu nastała upragniona godzina. Wpakowałam swoje rzeczy do torebki i ruszyłam w stronę wyjścia. Idąc schodami, popatrzyłam w stronę Cath, która kiedy tylko mnie dostrzegła, odwróciła wzrok. Bezradne westchnięcie opuściło moje usta. Kocham ją, ale czasami niemiłosiernie mnie wkurza.
Wychodząc z drzwi uczelni, widziałam jak dziewczyny stojące na schodach, żywo o czymś dyskutują. Schodząc schodami niżej, dostrzegłam co, a raczej kogo tak podziwiają.
Na parkingu, przy swoim czarnym, doskonale prezentującym się motorze, stał Cesc. Ubrany w ciemno-zielone spodnie, lekko opuszczone w dół, czarną koszulkę i Ray Bany, wyglądał wręcz perfekcyjnie. Jego włosy były delikatnie potargane, jakby właśnie ktoś intensywnie się nimi bawił, a na twarzy błąkał się uśmiech zwycięzcy. Nie trudno się domyślić, że lubił być w centrum zainteresowania, zwłaszcza płci żeńskiej.
Przeszłam odległość, która nas dzieliła i stanęłam parę kroków przed nim.
-Lubisz robić wrażenie co?- zapytałam kierując wzrok w stronę jego "widowni".
-Nie zaprzeczę, a co zazdrosna?- odparł z uśmiechem i podszedł jeszcze bliżej mnie. Niemal czułem jego oddech na swojej twarzy, a cudowny zapach perfum wdzierał się do mojego nosa. Boże, co się ze mną dzieje?
-Em, raczej nie- starałam się mówić z taką samą pewnością jak on, ale nie wiem z jakim skutkiem. Miał na mnie dziwny wpływ, którego jeszcze nie potrafiłam wytłumaczyć.
-Kłamiesz- wyszeptał wprost do mojego ucha, zakładając za nie pasemko moich włosów- ale nie martw się. Najbardziej zależało mi na twojej reakcji- odsunął się i puścił do mnie oczko, a jego usta wygięły się w firmowy uśmiech, który mimowolnie odwzajemniłam spuszczając głowę na dół, aby ukryć swoje rumieńce.
Cesc podał mi kask, który pospiesznie założyłam i zaraz po tym wsiadłam na motor obejmując go rękami w pasie.
-Dokąd jedziemy?- zdążyłam zapytać nim odpalił silnik.
-Zobaczysz- odparł z tajemniczym błyskiem w oku i ruszyliśmy przed siebie.
C E S C
Mam kilka miejsc, w które udaje się zawsze, kiedy mam gorszy dzień, a dzisiejszy z pewnością właśnie taki był. Nie chciałem zdradzać Jazlyn, gdzie dokładnie jedziemy ponieważ chciałem jej zrobić niespodziankę. Sam nie wiem dlaczego...
Po niecałych 30 minutach dotarliśmy w końcu na miejsce. Zgasiłem motor i kiedy Jazlyn z niego zsiadła, ja zrobiłem to samo. Zdjęła kask z głowy i rozglądała się dookoła. Muszę przyznać, że mogła się wystraszyć. Dookoła nas były praktycznie tylko drzewa, z wyjątkiem metalowej konstrukcji przypominającej garaż.
-Gdzie jesteśmy?- zapytała z lekkim strachem w oczach. Wyglądała uroczo. Czy ona serio myśli, że chcę jej coś zrobić?
-Chodź- wyciągnąłem do niej rękę- zaraz zobaczysz.
Jaz niepewnie podała mi swoją dłoń i poszliśmy w stronę wejścia. Otworzyłem lekko skrzypiące drzwi i przepuściłem dziewczynę przodem. Nadal ostrożnie stawiała kroki, jakby chciała mieć pewność, że to nie żadna pułapka. Szliśmy niewielkim, ciemnym korytarzem, na końcu którego znajdowało się o wiele jaśniejsze pomieszczenie.
-Victor !- zawołałem kiedy w oddali zobaczyłem mężczyznę w krótko ściętych włosach z chustą w czaszki na głowie.
-Cesc! Siema stary!- podszedł do mnie i przywitaliśmy się uściskiem- dawno Cie tu nie było.
Victor to mój stary przyjaciel. Jest właścicielem hali paintball`owej. Poznałem go jak jeszcze chodziłem do szkoły. Razem z kilkoma kumplami postanowiliśmy włamać się do pomieszczenia z całym sprzętem. Niestety nie przewidzieliśmy tego, że on nie tylko tutaj pracuje, ale także i śpi. Oni uciekli, ja nie zdążyłem. W efekcie odbyłem mało przyjemne starcie z byłym wojskowym. Jak się później jednak okazało, Victor wcale nie był taki straszny na jakiego wyglądał. Przez jakiś czas pracowałem u niego. To właśnie on nauczył mnie posługiwać się bronią.
-Wiem. Ostatnio nie miałem zbyt wiele czasu.
-Jasne, rozumiem. A kim jest ta śliczna dziewczyna stojąca obok ciebie?- zapytał z niebezpiecznym błyskiem w oku. Ja dobrze wiedziałem, że on udaje, ale Jaz mogła się wystraszyć, dlatego ponownie chwyciłem jej rękę i przyciągnąłem bliżej siebie.
-To jest Jazlyn, moja znajoma- odpowiedziałem z ukosa zerkając na twarz dziewczyny. Nie pomyliłem się, w jej oczach wyraźnie malował się strach. Może powinienem ją uprzedzić, że Victor jest dość specyficznym człowiekiem.
-Miło mi poznać- mężczyzna ujął jej rękę i schyliwszy się teatralnym gestem, ucałował ją i posłał serdeczny uśmiech.
-Mnie również- odparła już nieco spokojniej.
-No więc chodźcie za mną, dam wam sprzęt- zwrócił się do nas i odwracając się na pięcie, ruszył przed siebie.
-Nie bój się, on jest niegroźny- wyszeptałem jej do ucha i posyłając uśmiech pociągnąłem ją za sobą, w tę samą stronę, gdzie udał się Victor.
***
-Boże, co ty ze mną zrobiłeś... Padam z nóg!- z uśmiechem wpatrywałem się w dziewczynę, która ciężko opadł na skórzaną kanapę stojącą w rogu pomieszczenia.
Muszę przyznać, że paintball to bardzo męcząca rozrywka, ale dawno się tak dobrze nie czułem. Mimo, że byłem niesamowicie wyczerpany, to nie mogłem się nie uśmiechnąć widząc ją, kompletnie pozbawioną energii. Wyglądała wtedy tak normalnie, podobała mi się. Plus fakt, że w tym czarnym kombinezonie prezentowała się nieziemsko seksownie.
-Wiele dziewczyn nie wytrzymuje przy mnie kondycyjnie- znacząco poruszyłem brwiami i upiłem łyk wody z butelki. Widząc jej minę i zaróżowione policzki zaśmiałem się, za co ona spiorunowała mnie wzrokiem.
-Chyba psychicznie! Jesteś nienormalny...- pokręciła głową, ale zaraz sama również parsknęła śmiechem.
-Chodź, idziemy się przebrać- wyciągnąłem rękę w jej stronę i pomogłem jej wstać.
J A Z L Y N
Na początku, kiedy zobaczyłam miejsce, w któro mnie przywiózł, przez głowę przewinęło mi się kilka nieciekawych scenariuszy. Same drzewa, jakiś metalowy garaż pośrodku nich, żadnej żywej duszy oprócz mnie i niego. Nie wiedziałam po co się tu znaleźliśmy.
Na szczęście żadne z moich obaw się nie potwierdziły. W zamian za to, spędziłam bardzo fajny dzień z Cesc`em. Kto by pomyślał, że on może być taki... normalny? Jak dotąd znałam go ze strony cynicznego dupka, który za wszelką cenę chce udowodnić, że jest cudowny. A tu takie zaskoczenie... No nie powiem- podobał mi się w tej wersji. W sumie na seksownego Fabregasa bez koszulki również nie mogę narzekać... Dobra, nie oszukujmy się, on w obu wersjach mi się podobał. Nie wiem tylko, czy to wróży coś dobrego, czy wręcz przeciwnie.
Wychodząc z szatni, zobaczyłam Cesc`a rozmawiającego z Victorem. Kiedy mnie zauważył, szybko pożegnał się z nim i razem wyszliśmy na zewnątrz.
-Cesc, mogę cię o coś zapytać?- szłam kilka kroków za nim intensywnie rozmyślając nad jedną, nurtującą mnie sprawą.
-Jasne, pytaj- odparł podając mi kask do rąk.
-Dlaczego mnie tu zabrałeś?- byłam tego ciekawa. Nie wiedziałam do czego zmierza nasza znajomość, która- bądź co bądź- zaczęła się bardzo dziwnie. Nie chciałam też pytać wprost, bo mógłby pomyśleć, że jestem jakąś idiotką, która już planuje wspólną przyszłość.
-Bo...- urwał jakby nie był pewien tego, co chce powiedzieć. Odwrócił się do mnie przodem i patrzył przez chwilę w oczy- chciałem ci po prostu podziękować za pomoc- kontynuował odwracając ode mnie wzrok.
-Nie ma za co, i tak miałam dług wobec ciebie- posłałam mu delikatny uśmiech.
Cesc już nic nie odpowiedział. Wsiadł na motor i odpalił go, a ja założywszy kask usiadłam za nim i objęłam rękami w pasie. Miałam wrażenie, że zamierzał powiedzieć coś innego, ale w ostatniej chwili się rozmyślił. Nie chciałam go o nic wypytywać. Może to ja wyobrażam sobie niewiadomo co, a dla niego to nic nie znaczyło. Przecież on może mieć każdą, więc dlaczego miałby chcieć akurat mnie? Z resztą, on ma Pilar. Chociaż sam powiedział, że to nie jest jego dziewczyna... Boże, czy ja jestem zazdrosna o chłopaka, którego ledwo znam?
W końcu dotarliśmy pod mój dom. Miałam tylko nadzieję, że mój ojciec nie zauważy, że przywiózł mnie jakiś chłopak. Chyba wpadłby w szał. Zsiadłam z motoru i zdejmując kask podałam go Cesc`owi. Pożegnałam się z nim, jednocześnie dziękując za dzisiejszy dzień. Sama nie przypuszczałam, ze może być tak przyjemnie. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę domu. Zanim jednak do niego weszłam, jeszcze raz spojrzałam w stronę Cesc`a. Widziałam jak uśmiecha się pod nosem i odprowadza mnie wzrokiem. Zamknęłam za sobą drzwi i po chwili słyszałam tylko dźwięk odpalanego silnika, który z każdą chwilą stawał się cichszy, aż w końcu ustał.
_______________________________________________________________
Sama nie wiem czy dobrze robię dodając ten rozdział, bo chyba nie jest do końca taki, jaki być powinien. W każdym razie, jeżeli nie dodałabym go dzisiaj, to pewnie nowy post pojawiłby się dopiero za tydzień. Jutro czeka mnie "imprezka" rodzinna, więc nie będę miała czasu , a w tygodniu czeka mnie pisanie pracy na konkurs z polskiego. Mogę wybrać sobie dowolną formę i temat, a paradoksem jest to, że zupełnie na nic nie mam pomysłu... Wracając do rozdziału, to jeżeli jutro go przeczytam jeszcze raz i stwierdzę, że nie jest najgorszy, to go zostawię, z kolei jeśli będzie przeciwnie, to chyba go usunę i napiszę od nowa albo poprawię xd
Jest 2:30, chce mi się niesamowicie spać, ale muszę jeszcze wypowiedzieć się na temat dzisiejszych, a raczej wczorajszych meczy.
Po 1. Barcelona-Atletico. Przez całe 90 minut (plus czas doliczony), wierzyłam i miałam nadzieję na zwycięstwo. Myślałam sobie: "przecież to jest Barca, oni nie odpuszczą. Dostali kolejną szansę, którą na pewno wykorzystają''. I proszę, w 34 minucie gola zdobywa Sanchez. Mało się nie popłakałam z radości. Pierwsza połowa należała do nas. Niestety, 49 minuta i gol dla drużyny z Madrytu. Zgrzyt zębami, ale przecież jeszcze nie wszystko stracone. Nie takie rzeczy robiła cudowna Duma Katalonii, nie bez powodu nazywana niegdyś "Dream Team`em" Tak też było, nagle piłkę do siatki pakuje Messi. Uśmiech na twarzach piłkarzy, kibiców... Aż tu nagle okazuje się, że gol nie jest uznany. Dlaczego? Otóż powodem był rzekomy spalony, który był wynikem podania od Fabregasa. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że piłki nie podoawał Fabs, a zawodnik z Atletico, co jest równoznaczne z tym, że spaloneo nie było, a co za tym idzie - bramka powinna być uznana. Podążając dalej tym tropem, mecz powinien zakończyć się wynikiem 2:1 dla Barcy i to ona powinna zdobyć 23. mistrzostwo. No, ale cóż, sędzia też człowiek i pomyłki mu się przytrafiają. Bez wątpienia Atletico Madryt zaprezentowało w tym sezonie niesamowitą formę i w pełni zasłużyło na to trofeum.
Po2. Borussia-Bayern. O ile w meczu Barca-Atletico nie uznany gol był kwestią sporną, tak tutaj sędzia boczny poległ na całej linii. Zawodnik BVB wbija do siatki przeciwników piłkę, którą piłkarz z Monachium wybija zza lini bramkowej. Sędzia nie uznaje gola. Wynik po 90 minutach- 0:0, więc zgodnie z przepisami FIFA- 30 minut dogrywki, w której dwie bramki zdobywa Bayern i tym samym staje się Mistrzem Niemiec. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że owej dogrywki, w ogóle nie powinno być, a trofeum powinna zdobyć Borussia.
Po3. Arsenal Londyn-Hull City. Tutaj również nie obyło się bez pomyłek sędziego, ale te znowu nie były tak drastyczne. Chciaż w sumie dwa nie podyktowane karne mogły pogrzebać szanse Londyńczyków na zdobycie Pucharu, ale ostatecznie to oni wygrali w dogrywce i po długich latach oczekiwania, zdobyli w pełni zasłużone trofeum.
Jeżeli komuś chciało się to czytać, to bardzo dziękuję za uwagę! :D
KOMENTUJCIE ! :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niezły rozdział. Jestem ciekawa jak się rozwinie znajomość bohaterów :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam rozdział dzisiaj rano i od tamtego czasu zdążyłam sprawdzić chyba z siedem razy czy "przypadkiem nie pojawiło się coś nowego". Więc baaaaaardzo ładnie proszę o nowy rozdział, bo ja tutaj umieram! :)
OdpowiedzUsuń~ R.Lupo
Żądam dłuższych i częściej dodawanych rozdziałów! xd
OdpowiedzUsuńNa serio, uwielbiam te opowiadanie :) Główni bohaterowie są świetnie wykreowani, ich historia w sumie dopiero się zaczyna, ale jest wciągająca :D Już chcę wiedzieć co będzie dalej, nie mogę się doczekać następnego rozdziału! I tak w ogóle, to ja nie wiem, co w tym Ci nie pasuje :D Jest jedynie kilka błędów typu, że zjadłaś literkę, ale może głodna byłaś jak to pisałaś xD Dla mnie jest super i nic bym nie zmieniała :) I powiem jeszcze raz, że uwielbiam Twój styl pisania. Ja pięćdziesiąt razy poprawiam jeden rozdział zanim go dodam, szukam słów, którymi mogłabym zastąpić powtórzenia itd, a u Ciebie jak się to czyta, to ma się wrażenie, że pisanie przychodzi Ci z taką lekkością :)
Świetne! Dodawaj szybko następny rozdział! ^^
Niezły rozdział. Szkoda tylko że krótki ;(
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział. Kocham twoje opowiadanie<3
OdpowiedzUsuńSuperr;*
OdpowiedzUsuńOjojoj :D
OdpowiedzUsuńU mnie dopiero 1 rozdział a tu proszę- akcja płynie w najlepsze :)
Fabregas na motorze me gusta :D nawet go tam widzę...na takim czarnym...mrr
super, pięknie....nie mam więcej nic do dodania :*
Nie będę się rozpisywać :P
OdpowiedzUsuń"Zjadło mi komentarz" - "Może głodne było :D"
Nie mogę z tobą :D
Boski rozdział i nie waż mi się wątpić!
Ściskam :*
super <3
OdpowiedzUsuńCesc jaki normalny w tym rozdziale :D
Jazlyn się już chyba do niego całkiem przekonała :)
i dobrze :)
czekam na następny <3
Świetny rozdział! Uwielbiam tutaj Cesca. A na motorze? ojejej, gorąco. Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńzapraszam na epilog na http://he-was-gone.blogspot.com/