Rozdział ze specjalną dedykacją dla Kingi. Gdyby nie Ty, to nie wiem kiedy zabrałabym się za pisanie kolejnej częśći. Mam nadzieję, ze się spodoba :*
C E S C
-Kochanie tylko pamiętaj, że masz być grzeczna i nie męczyć babci, dobrze?- moja mama już trzeci raz powtarzała Carlocie to zdanie. Wywróciłem oczami i nerwowo ruszałem nogą, czekając na nich w samochodzie.
-Mamo! Spóźnimy się!- zniecierpliwiony, co chwilę krzyczałem, aby się pospieszyli.
-Spokojnie Cesc, już jedziemy- odparł tata i nadal, razem z mamą, tłumaczyli coś mojej młodszej siostrze.
Burknąłem coś pod nosem, a po chwili zacząłem uderzać w klakson. Zachowywałem się jak mały, irytujący dupek. Liczyło się dla mnie tylko to, żeby jak najszybciej wrócić do domu, bo umówiłem się z kolegami, że dzisiaj zagramy mecz.
Mieliśmy wszyscy razem spędzić weekend u dziadków, ale ja byłem uparty. Po moich scenach złości, rodzice w końcu się zlitowali i postanowili, że wrócimy do domu. Carlota wolała zostać.
W nocy, z soboty na niedziele, obudziło mnie jakieś stukanie. Jakby ktoś chodził po domu. Bałem się zejść na dół, więc poszedłem do sypialni rodziców. Obudziłem tatę, ale zanim zdążył zejść na dół i sprawdzić, usłyszeliśmy przeraźliwy huk. Mama gwałtownie otworzyła oczy i z przerażeniem patrzyła to na mnie, to na ojca. Czyjeś kroki dało się słyszeć na schodach. Zmierzały do góry.
-Schowaj sie i nie odzywaj- szepnął tata wpychając mnie do szafy.
Byłem wystraszony, nie wiedziałem co się dzieje. Uchyliłem delikatnie drzwi i przez szparę patrzyłem co się dzieje. Nagle do pokoju weszło dwóch mężczyzn z pistoletami w rękach.
Najpierw były prośby, później krzyki, wrzaski, huk i... cisza. Najgorsza w moim życiu cisza. Widziałem krew, moich rodziców bezwładnie leżących na ziemi, dwóch mężczyzn, którzy wyszli z domu jak gdyby nigdy nic się tu nie wydarzyło.
A ja ? Siedziałem w szafie jak kompletny tchórz. Bałem się wyjść wcześniej, bałem się wyjść później... W końcu jednak otworzyłem tą szafę i miałem nadzieję, że to wszystko okaże sie kiepskim żartem, albo cholernym koszmarem.
Podszedłem bliżej. Zobaczyłem bladą twarz i sine usta mojej mamy, z których leciała krew. To moja wina. Gdybyśmy zostali na weekend u babci...
-Nie...- szepnąłem cicho, czując jak w moich oczach zbierają się łzy.-Mamo nie.- pokręciłem głową-Tato!- powiedziałem głośniej, chcąc aby mnie usłyszeli i odpowiedzieli. Niestety żaden dźwięk nie opuścił ich ust i nie przerwał tej pierdolonej ciszy.
-NIE !- krzyknąłem, a po moich policzkach spływały łzy, niczym wodospad.
J A Z L Y N
-NIE ! NIE !- w środku nocy obudził mnie przeraźliwy krzyk.
Chwilę czasu zajęło mi przypomnienie sobie, gdzie ja tak w ogóle jestem. Kiedy już wszystko sobie uświadomiłam, gwałtownie odwróciłam głowę w drugą stronę. Zobaczyłam Cesc`a, który niespokojnie wiercił się w łóżku i krzyczał. Jego czoło pokryte było kropelkami potu. Nie wiedziałam co się dzieje i co mam zrobić. Ogarnęła mnie panika. Podniosłam się i usiadłam na łóżku na kolanach. Próbowałam go obudzić, ale nie mogłam. Jego krzyki stawały się jedynie głośniejsze, a po moich policzkach spłynęło kilka łez. Byłam przerażona.
-Cesc obudź się, proszę- mówiłam rozpaczliwym głosem i szturchałam jego ramię.-Cesc! Cesc błagam!
Po kilku kolejnych próbach, krzyki w końcu ustały, a Cesc otworzył oczy i gwałtownie podniósł się do pozycji siedzącej. Patrzyłam na niego zdezorientowana, a z moich oczu nadal wypływały łzy. On był jakby nieobecny. Patrzył na mnie pustym wzrokiem, co sprawiło, że byłam jeszcze bardziej zdenerwowana.
Chciałam coś powiedzieć, ale nim zdążyłam otworzyć usta, Cesc z impetem wstał z łóżka i wyciągnąwszy coś z szuflady, wyszedł na balkon. Zostałam w pokoju i wpatrywałam się w drzwi, za którymi przed momentem zniknął. Dawno nie czułam się tak zagubiona. Kompletnie nie wiedziałam co teraz zrobić. Iść za nim ? A może poczekać tutaj, aż wróci ? Bałam się, że może zrobić coś głupiego, więc wybrałam pierwszą opcję.
Cesc stał tyłem do mnie i opierał się łokciami o barierkę. Podeszłam bliżej niego i dopiero kiedy położyłam rękę na jego nagich plecach, zdał sobie sprawę z mojej obecności. Odwrócił głowę moją stronę tak, że nasze oczy znajdowały się na jednym poziomie. w jednej dłoni trzymał odpalonego skręta. Staliśmy tak i wpatrywaliśmy się w siebie. Bez żadnych słów. Tak po prostu. Widziałam rysujący sie na jego twarzy ból. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Gdybym tylko mogła wziąć połowę tego cierpienia na siebie, zrobiłabym to bez żadnego zastanowienia. Byleby tylko nigdy więcej nie widzieć go w takim stanie. Na sam widok, coś ściskało mnie w sercu, a do moich oczu na nowo napływały łzy. Nie myśląc dłużej, zarzuciłam mu ręce na szyję i mocno przytuliłam. Cesc chyba był zaskoczony moim zachowaniem, bo na początku stał, nie robiąc żadnego ruchu. Dopiero po chwili poczułam jego rękę oplatającą moją talię i głowę opierającą się w zagłębieniu mojej szyi.
Staliśmy tak, dopóki jego oddech trochę się nie wyrównał, a moje łzy nie przestały lecieć. Odsunął mnie delikatnie i oparł swoje czoło o moje. Zamknął oczy i zacisną szczękę, po to, żeby za chwilę ją rozluźnić i znów spojrzeć na mnie. Podniósł rękę i kciukiem gładził mój policzek.
-Dlaczego płaczesz?- wyszeptał. Wyraz jego twarzy się zmienił. Nie było już widać tego okropnego bólu. Jego tęczówki przybrały naturalny, jaśniejszy kolor, w których znowu się rozpłynęłam.
-Bałam się- odpowiedziałam równie cicho i położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.
-Mnie? - zabrzmiało to trochę jak pytanie, a trochę jak stwierdzenie. Zjechał dłonią po mojej ręce i westchnął jakby z rezygnacją.
-Nie- pokręciłam głową- bałam się o ciebie.
Nie mogłam nie zauważyć tego, że moje słowa go zaskoczyły. W sumie sama byłam zdziwiona, że zareagowałam aż tak emocjonalnie, ale to było silniejsze ode mnie. Przy nim stawałam się inną Jazlyn. I podobało mi się to. Objęłam jego twarz obiema dłońmi i stając na palcach, złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Po raz pierwszy to ja go pocałowałam i muszę przyznać, że nigdy w życiu nie czułam się lepiej. Odsunęłam się, ale po chwili zostałam znów przyciągnięta przez Cesc`a, a nasze usta znów się złączyły. Tym razem jednak to już nie był delikatny pocałunek. Fabregas z całej siły napierał na moje wargi, a ja wcale nie protestowałam. Czułam jego język, próbujący wedrzeć się do środka. Bez zastanowienia ułatwiłam mu dostęp. To był zdecydowanie najgorętszy moment w całym moim życiu. Jego dłoń wsuwająca sie pod moją, a w zasadzie to jego, koszulkę, przyprawiała mnie o dreszcze. Nagle Cesc jeszcze bardziej naparł swoim ciałem na moje tak, że poczułam na plecach barierkę. Jęknęłam kiedy gwałtownie sie o nią oparłam. Nieznaczny uśmiech zagościł na twarzy Cesc`a. Odsunęliśmy się od siebie i staliśmy naprzeciwko, ciężko oddychając.
Fabragaz zrobił kilka kroków opierając się o barierkę zaraz obok mnie. Przyłożył skręta do ust i mocno się nim zaciągnął. Patrzyłam jak ze spokojem wypuszcza dym z ust.
-Też chcę- powiedziałam, odwróciwszy się przodem do niego. Na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
-Grzeczne dziewczynki nie bawią się takimi rzeczami- odparł nonszalancko, robiąc kolejnego bucha.
"Grzeczne dziewczynki"? Zobaczymy. Poczekałam na moment, kiedy chciał wypuścić powietrze i wtedy przyłożyłam swoje wargi do jego, jednocześnie przytrzymując jego twarz dłońmi. W rezultacie cały dym znalazł się w moich ustach, po czym wciągnęłam go do płuc i powoli wydmuchałam. Cesc patrzył na mnie trochę z niedowierzaniem, a trochę z... uznaniem ?
-Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek mówiła, że jestem grzeczną dziewczynką- puściłam mu oczko i z uśmiechem skierowałam się w stronę drzwi. Weszłam do środka i wróciłam pod kołdrę, bo zdążyłam trochę zmarznąć. Minęło kila minut zanim usłyszałam kroki Cesc`a. Bez słowa położył się obok, przyciągając mnie do siebie i obejmując ręką w pasie. Złożył szybki pocałunek na moim karku, a po chwili odpłynęłam w krainę snu. Pięknego snu.
***
Kiedy rano otworzyłam oczy, miejsce obok mnie było puste. Na samo wspomnienie tego, co się wydarzyło, uśmiechałam się, jakbym co najmniej wygrała w totolotka. Wstałam z łóżka i zabierając swoje rzeczy, poszłam do łazienki, żeby się ogarnąć.
Stanęłam przed lustrem i wystraszyłam się własnego odbicia. Cały tusz rozpłynął się po mojej twarzy, a włosy sterczały na wszystkie strony. Szybko doprowadziłam się do względnego porządku i założyłam ubrania z wczoraj.
Usłyszałam jakieś szmery z dołu, więc postanowiłam tam zejść. Kiedy stawiałam stopę na pierwszym stopniu, do moich uszu dotarł głos, który z pewnością nie należał do Fabregasa. Przystanęłam w miejscu, chcąc nie chcąc- słuchając o czym rozmawiają.
-Po chuj go tu przyprowadziłeś? Trzeba było go załatwić na magazynach- warknął zdenerwowany Cesc.
-Chce dwa dni. Mówi, że wtedy odda całą kase- teraz odezwał się drugi mężczyzna. Miałam wrażenie, ze to był Marc.
-Przysięgam...- jeszcze jeden mężczyzna, ale jego głos drżał ze strachu.
-Zamknij ryj! Kurwa zdajesz sobie sprawę z tego, że powinienem zabić cię tu i teraz? Czy ty kurwa wiesz, z kim zaczynasz ?! - nie wierzyłam własnym uszom. To był Cesc. Jak on mógł mówić coś takiego? Przecież... to niemożliwe...
Z niedowierzaniem pokręciłam głową i ze łzami w oczach zeszłam na dół. Wzrok całej trójki powędrował w moją stronę, a ja... Patrzyłam na mężczyznę, który miał zakrwawioną twarz i brudne ubranie. Leżał na ziemi, a Fabregas zaciskał pięść na jego koszulce, tuż przy szyi i przykładał broń do jego skroni. To było za dużo jak dla mnie. Nie mogłam dłużej na to patrzeć. Szybkim krokiem skierowałam się do wyjścia i nie patrząc za siebie, wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki, która akurat się zatrzymała.
Jak on mógł ? Zaufałam mu. Byłam gotowa zrobić dla niego wszystko. To co wydarzyło się w nocy, nie było dla mnie bez znaczenia. Wręcz przeciwnie. Poczułam coś. Nie umiałam jeszcze tego nazwać, ale wiem, że nigdy nigdzie nie czułam się bezpieczniej niż w jego ramionach. A on w jednym momencie wszystko to zepsuł. Widok Cesc`a, grożącego bronią innemu człowiekowi, powodował że znów zaczynałam płakać. Widziałam, że kierowca zerka na mnie w lusterku, ale modliłam się, aby o nic nie pytał. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju i najlepiej już nigdy z niego nie wychodzić. Miałam ochotę krzyczeć ze złości, ale jednocześnie zapaść się pod ziemię tak, żeby przestać czuć. Bo to, co widziałam powodowało ból. Okropny, przeszywający całe moje ciało ból. Świadomość, że ktoś, komu postanowiłaś dać szansę, zaufać, jest zły... To najgorsze uczucie na całym świecie.
Przez załzawione oczy, ujrzałam rozmazany obraz mojego domu. Szybko wręczyłam kierowcy należne pieniądze i ruszyłam w stronę wejścia. Zostawiając buty w przedpokoju, udałam się prosto do mojego pokoju, niestety tuż przed schodami zatrzymał mnie głos mojego ojca.
-Gdzie ty byłaś całą noc?! I to w takich ubraniach! Wyglądasz jak ladacznica! Jak ci nie wstyd!- jego słowa były przesiąknięte złością. Zawiodłam go. Nie może przeżyć tego, że nigdy w życiu nie będę jego idealną, hinduską córeczką.
Spojrzałam na niego z fałszywym uśmiechem.- Byłam tam, gdzie chodzą wszystkie-jak to powiedziałeś "ladacznice". I zgadnij co robiłam- wbiłam wzrok prosto w jego oczy. Patrzyłam jak na jego twarz wstępuje niedowierzanie.
Przesadziłam? Być może. Ale miałam dość. Wieczne pretensje, wywody na temat tego, że nie jestem taka, jaka być powinnam. Według moich rodziców oczywiście. To było chore. Oni wszyscy byli chorzy. Włącznie ze mną. Ten świat też był chory i cały jego system.
Między nami panowała cisza. Wiedziałam, że on już nic nie odpowie. Odwróciłam się na pięcie i znikając w swoim pokoju, zatrzasnęłam drzwi i przekręciłam klucz. Potrzebowałam spokoju. Świętego spokoju. Rzuciłam się na łóżko i znów zaczęłam płakać, krztusząc się własnymi łzami. Tak bardzo chciałam, ze Cesc mnie teraz przytulił. Z drugiej jednak strony, nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek będę w stanie spojrzeć mu w oczy.
_________________________________________________________________
Skończony pisać przed chwilą, dlatego nie jest sprawdzony ani poprawiony. Mam nadzieję, że błędów dużo nie ma.
Krótszy niż poprzedni, nawet o wiele krótszy, ale dodany szybciej. Poza tym, i tak nie pali się niektórym do komentowania, więc nie ma sensu chyba dodawać długich rozdziałów.
Możecie to potraktować jako prezent na Dzień Dziecka :D
PS. Myślę, że jedno słowo komentarza, to nie jest zbyt wielki wysiłek, więc byłabym wdzięczna, gdyby pojawiło się więcej opinii. Ale do Was należy wybór ;)
Czytasz = Komentujesz
Oj kochana moja :*
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się! Ja tu jestem i nigdzie się nie wybieram więc masz we mnie wierną czytelniczkę! Kto by patrzył na błędy jak tu się takie rzeczy dzieją? :D Rozdział krótszy dla mnie nigdy by mógł się nie kończyć ale wiem jak to jest z pisaniem :*
Rozdział jest boski! Cescy słodziak ale i drań jednocześnie :P Kocham go! A Jazlyn? To mnie kobieto zaskoczyłaś! :D
Cud, miód i orzeszki! Czekam na kolejny z niecierpliwością!
Ściskam :*
P.S. Ja chcę gorącą scenę! :D
Ledwo już pacze na oczy, ale jak zobaczyłam, że dodałaś rozdział, to uznałam, że nie zasnę jak go nie przeczytam :D
OdpowiedzUsuńMatko, nie wyobrażam sobie, co mógł czuć Cesc, kiedy patrzył na śmierć rodziców. Niesamowity ból. Wcale mu się nie dziwię, że jest taki i że się obwinia. Ale potem, jak Jazlyn do niego poszła i tam na tym balkonie... ^^ Może piszę głupoty, bo już nie myślę, ale rozdział jest mega! Kocham te opowiadanie, chyba przeczytam wszystko jeszcze raz od początku :D
Teraz jestem ciekawa co będzie między głównymi bohaterami. Cesc dał się przyłapać na swoich brudnych gierkach, a tak pewnie starałby się to ukryć.
Fajny prezent na dzień dziecka! :D Pisz jak najszybciej nowy rozdział, bo już naprawdę nie mogę się doczekać :D
I te opowiadanie zdecydowanie zasługuje na dużą ilość komentarzy. Mnie też to wkurza, że ludzie nie doceniają Twojej pracy włożonej w to opowiadanie.
Jeju że krótszy i błędy ja to mogę czytać w kółko non stop :* Gdy tylko widzę że coś dodałaś nawet na lekcji czytam ;D To co robisz jest boskie na serio mówie szczerze naprawdę tak sądzę ;* Ja dopiero zaczynam więc nie dorównuje ci ale jeżeli chcesz zapraszam. Mam jeszcze dwa blogi i trzeci w drodze ale ten najbardziej się wszystkim podoba jak będziesz chciała już linki innych to wtedy jakoś ci spróbuje dać :* http://neymarandnatalieyouandme.blogspot.com/?m=1 Pisz szybko następny nie mogę się doczekać :D
OdpowiedzUsuńHej! Przepraszam, że tu piszę nie na temat, ale pomyślałam, że maila mogłabyś nie sprawdzić :)
OdpowiedzUsuńMam prośbę, mogłabyś zagłosować w sondzie katalogu graficznego, na mój blog, który jest tam o nazwie GRAPHICS BY ME 4 YOU? tu jest link: http://sonda.hanzo.pl/sondy,226950,E1eP.html
Zależy mi na tym, ponieważ chciałabym aby mój blog graficzny się wybił, a to mi może w tym pomóc. Z góry dziękuję!
Autorka twojego szablonu: @couldabeenthe1 *.*
Cieszę się że dodalas wcześniej.bo rozdział cudowny
OdpowiedzUsuńJak Cesc mógł się tak zachować? Przecież wiedział że Jaz jest na górze.
Walony kretyn...
Czekam :*
Genialny! Już nie mogę się doczekać, co się wydarzy pomiędzy Jaz a Cesc'em :) Fajnie że już jest nowy! Proszę pisz krótsze, a częstsze rozdziały !! :* <3
OdpowiedzUsuńJaram się sceną na balkonie :D tak bardzo cudowne...i ten skręt do tego :D
OdpowiedzUsuńCesc to jednak mógł trochę pomyśleć- Jazlyn na górze a on tu takie coś odwala, no debil...słodki, kochany, najprzystojniejszy na świecie debil :D
dawaj, dawaj dłuższe :*
I jeszcze zapraszam do siebie na 3 rozdział :)
Usuńhttp://francescfabregasblog.blogspot.com/
Cesc <3
OdpowiedzUsuńtaki słodki i taki groźny <3
a ta scena w nocy to normalnie miód malina :)
super, super, super! :*
Cesc w taki sposób stracił rodziców ... straszne ...
myślę, że to wyjaśnia jego zachowanie
aczkolwiek nie wiem czy tak łatwo się wytłumaczy Jazlyn z tej sytuacji, bo jednak morderstwo to już poważna sprawa by była ...
coś dłuższego następnym razem poproszę :)
czekam :*
świetny rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!:)
OdpowiedzUsuńjeju, jeju, jeju. zaczelam czytac bloga od poczatku. jest epicki, naprawde <3 szybko dawaj nastepny :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie i licze na komentarze :) http://tres-metres-sobre-el-cielo.blogspot.com
cudo:)
OdpowiedzUsuńAch... czuje niedosyt. Zdecydowanie chcę kolejny rozdział. Scena na balkonie genialna. Szkoda Jazlyn, ale powinna wiedzieć że Cesc jest do tego zdolny skoro nosi przy sobie broń. I jeszcze ta końcówka z tata. Dawaj szybko kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper ;) scena na balkonie swietna ;* poprostu swietne
OdpowiedzUsuńNo w końcu! Czekałam na ten moment. Co prawda oni się już wcześniej pocałowali, ale teraz ten pocałunek zainicjowała Jazlyn. Och, jakie urocze ;)
OdpowiedzUsuńNawet sobie nie wyobrażam, co poczuła Jaz, kiedy zobaczyła tę sytuację na dole. Podejrzewam, że ten mężczyzna jest jednym z tych facetów, którzy zabili jego rodziców. Ale no kurde... Cesc wiedział, że do góry jest Jazlyn i w każdej chwili może zejść na dół, a odwala takie coś. Już mógł go zabić byle tylko Jaz się o tym nie dowiedziała. A tak to lipa. Oj Fabregas, Fabregas. Będziesz się musiał ostro tłumaczyć.
Pozdrawiam :*
miałam strasznie dużo nauki i dopiero teraz nadrabiam wszystkie zaległości . obydwa rozdziały są zajeviste czekam na nowy i proszę dodaj szybko niech jaz będzie z cescem czy jak to tam się pisze jeju to jest boskie Dodawaj jak najszybciej nową czesc !!!!
OdpowiedzUsuńMeeega! *-*
OdpowiedzUsuńDawno mnie tu nie było,ale zajrzałam <3
OdpowiedzUsuńI patrzę jaka miła niespodzianka,że wróciłaś.
Nawet nie wiesz jak przyjemnie jest przeczytać trzy rozdziały,których nie czytałam,są wspaniałe,wręcz cudowne <3
Więc jestem i możesz też liczyć na moje komentarze...
Podoba się mi strasznie twoja nowa odsłona bloga jest uroczy.
Ps.Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział
Strasznie mnie ciekawi co zrobi Cesc...:)