12.12.2014

Chapter XIV.

PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTATKI POD ROZDZIAŁEM

Im bliżej celu się znajdowaliśmy, tym bardziej się denerwowałam, a nie sądziłam że to jest możliwe. Bałam się tego co tam zastanę, co będzie później i tego, że stanie się coś złego. Nie wiedziałam jak to wszystko będzie wyglądało i jak mam się tam zachowywać. Czułam jak wszystko przewraca mi się w żołądku, a w głowie pojawiała sie co chwilę jedna myśl- "Jazlyn, jeszcze nie jest za późno na ucieczkę". Dość poważnie rozważałam tę opcję i miałam coraz większe wątpliwości czy dobrze zrobiłam zgadzając sie na to wszystko. Starałam się wyrzucić to z głowy i skupić na tym, że będzie tam Cath, która nie zostawi mnie samej.

Jechaliśmy bardzo szybko, a droga była prawie pusta. Co chwilę widziałam tylko migające światła latarni i rozmyty krajobraz. Do moich nozdrzy dostawał się zapach świeżego powietrza wymieszany z perfumami Cesc`a. Żałowałam, że mam na głowie kask i nie mogę całkiem wtulić się w jego plecy i poczuć ciepła przebijającego się przez skórzaną kurtkę. Miałam taką cholerną potrzebę poczucia go przy sobie, blisko. Tak bardzo chciałam, żeby był mój, żebym zawsze mogła do niego podejść i się przytulić, powiedzieć mu o wszystkim i być obok niego.

Nagle Cesc zwolnił i skręcił w ciasną uliczkę po lewej stronie. Z każdą sekundą, do moich uszu dobiegała coraz głośniejsza muzyka, a moje serce zaczynało szybciej bić. W oddali widziałam już samochody, motocykle i zebranych wokół nich ludzi. Jechaliśmy teraz bardzo powoli, a wzrok prawie każdego był skierowany w naszą stronę. Nie powiem, żebym była z tego faktu zadowolona. Wręcz przeciwnie. Byłam przerażona. Wśród wszystkich tych osób, starałam się dostrzec sylwetkę Cath, ale osobą, na której zatrzymał się mój wzrok była Pilar. Widziałam, ze ona również mnie rozpoznała. Jej mina mówiła wszystko. Byłam pewna, że dziś jeszcze porozmawiamy. Cesc zgasił motocykl, a ja, delikatnie wspierając się na jego ramionach, zeszłam i stanęłam obok niego. Zdjęłam kask i przełożyłam włosy na jedną stronę. Nie wiedziałam jak mam się zachować, co zrobić.

Modliłam się, aby teraz pojawiła się przy mnie Cath, ale rozglądając się dookoła, moje oczy znów napotkały dziewczynę, której szczerze nie znosiłam. Teraz stała bliżej nas i mimo ciemności, mogłam dostrzec na jej twarzy fałszywy uśmiech. W tym momencie miała nade mną przewagę, bo była wśród osób, które zna. Ona była w swoim świecie- ja nie. Opuściłam głowę na dół i wtedy poczułam na policzku delikatny dotyk dłoni. Wiedziałam kto to, więc cicho westchnęłam i odwróciłam się w jego stronę. Błądził wzrokiem po mojej twarzy i chwyciwszy dwoma palcami moją brodę, zatrzymał go na moich oczach.

-Nic mnie z nią już nie łączy- widocznie on też zauważył Pilar. Chciałam mu uwierzyć w te słowa, ale przecież nas też nic nie łączyło, a jednak dzisiejsza sytuacja w łazience wskazywała na coś innego. Jaką mam pewność, że do niej też nie przyjeżdża?

Nie mogłam już dłużej wytrzymać jego świdrującego spojrzenia, więc uciekłam wzrokiem na bok.  Usłyszałam głośne westchnienie, któro opuściło jego usta, a zaraz po tym znów się odezwał.

-Jazlyn, spójrz na mnie- twardy głos Fabregasa sprawił, że zrobiłam to, o co prosił i znów zatonęłam w jego czekoladowych tęczówkach, ale po chwili się opamiętałam. Nie mam ochoty teraz rozmawiać z nim na jej temat. Szczerze? Nie mam w ogóle ochoty rozmawiać na jej temat. Mogłaby zniknąć.

-Spokojnie Cesc, przecież nie musisz się tłumaczyć- próbowałam brzmieć jak najbardziej naturalnie, ale przesz szalejący we mnie gniew i strach, mój głos był nieco przyduszony, co oczywiście nie umknęło uwadze pana Niebezpiecznego.

Widziałam jak otwiera usta, ale w wypowiedzeniu słów przeszkodziła mu Cath rzucająca się prosto na mnie. Zaraz za nią szedł Marc. Mężczyźni przywitali się w swoim stylu, a moja przyjaciółka ogłuszała mnie piskliwym głosem. Dawno nie widziałam, żeby była tak podekscytowana. Fabregas i Bartra zajęli się sobą, więc nie słuchali o czym rozmawiamy.

-Cath, zaraz przez ciebie ogłuchnę- ze śmiechem obserwowałam jak dziewczyna sie odsuwa i próbuje trochę ukryć swój entuzjazm, ale średnio jej wychodziło.

-Oj no przepraszam, po prostu to wszystko jest takie... nowe!- znów wybuch euforii, a oczy ludzi stojących obok skierowały się wprost na nas. Zgromiłam ją wzrokiem, na co ona tylko wzruszyła ramionami. Odeszłyśmy kawałek dalej, gdzie praktycznie nikogo nie było.

-A ty co taka nie w humorze? Dziewczyno uśmiechnij się! Tu jest prawie jak w "Szybkich i wściekłych" !- na tą uwagę nie mogłam sie nie zaśmiać. Moja przyjaciółka zawsze miała tendencję do wyolbrzymiania wszystkiego i dziwnych porównań.

-Nie jestem nie w humorze... po prostu czuję się tu dziwnie...- próbowałam jakoś wymigać się od opowiadania szczegółów, które są powodem mojego nastroju, ale zapomniałam że rozmawiam z mistrzynią dedukcji. Popatrzyła na mnie wzrokiem typu "serio kochana? mów mi tu zaraz wszystko jak na spowiedzi" i już wiedziałam, że nie mam wyjścia.

-Pilar tu jest. Widziałam jak się na nas patrzyła, a w sumie to na niego- skrzywiłam się nieznacznie i skinęłam głową w stronę Cesca, który nadal był żywo zajęty rozmową z Marc`em. -Mam wrażenie, że ona czegoś ode mnie chce...

-Nie obraź się, ale to chyba oczywiste czego- popatrzyłam na nią pytającym wzrokiem, nie rozumiejąc co ma na myśli.

-Och, Jaz... czasami jesteś taka głupia! Ona chce Fabregasa, a ty jej go zabrałaś- odpowiedziała tak, jakby to było bardziej oczywiste niż to, ze sól jest słona.

-Ja jej nikogo nie zabrałam- syknęłam, krzyżując ręce na piersiach.- Mnie i jego nic nie łączy i nie zapowiada się na to, żeby cokolwiek miało się zmienić.- 'Oczywiście, że nie! A coś ty myślała? On chce cię tylko przelecieć! Nie raz ci to pokazał." krzyczała moja podświadomość, ale zaraz ją uciszyłam. Zanim Cath zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, obok nas pojawili się Cesc i Marc. Bartra podszedł do niej i stając z tyłu objął ją w pasie. Radość malująca sie na twarzy blondynki była nie do opisania. Uh, zazdroszczę jej! Fabregas stanął niedaleko mnie i patrzył groźnym wzrokiem, ale mimo wszystko widziałam jak kąciki jego ust drgają ku górze. Przewróciłam oczami i skierowałam wzrok na stojącą obok parę. Nie rozumiem tego człowieka...

-Dobra, to co? Idziemy usiąść, bo mamy jeszcze trochę czasu zanim wyścig się rozpocznie- ciszę przerwał Marc i patrząc na nas pytał o zgodę. Oboje kiwnęliśmy twierdząco głową i już po chwili szliśmy w stronę niewielkiego baru znajdującego się przy wjeździe na magazyny.

Nagle poczułam jak Cesc chwyta mnie za rękę i splata nasze palce razem. Przez moje ciało przeszedł nieznany mi dotąd dreszcz i on chyba też to poczuł, ale nie chciał dać niczego po sobie poznać. Mimo wszystko widziałam, że w jego oczach coś się zmieniło. Znacznie pociemniały, a jego źrenice się rozszerzyły.

- Później dokończymy rozmowę- szepnął mi do ucha tak, że poczułam jego miętowo-tytoniowy oddech na skórze. Zanim zdążyłam zareagować, odwrócił wzrok i, nadal trzymając moją dłoń, przyspieszył kroku, aby dogonić Cath i Marc`a.

Siedzieliśmy przy stoliku rozmawiając o wyścigach i o tym, że zaraz ma sie zjawić Diego . W sumie to oni rozmawiali, a ja z obojętną miną siedziałam obok i wpatrując się w przypadkowy punkt, raz po raz pociągałam łyk piwa ze stojącego przede mną kufla.

Próbowałam jakoś poukładać sobie w głowie to, co wydarzyło sie niedawno, a także to, co miało miejsce kiedy przyjechał po mnie Cesc, ale kiepsko mi szło. Miałam kompletny mętlik w głowie. Uhh, dlaczego to wszystko musi być tak skomplikowane? Dlaczego nie mogę być na miejscu mojej przyjaciółki? Siedzi sobie spokojnie obok swojego chłopaka, który delikatnie jeździ opuszkami palców po jej udzie. Swoją drogą, to słodkie, że taki "niegrzeczny" chłopak jest zdolny do takich delikatnych gestów. Ciekawe jaki jest Cesc. Też potrafi być taki... beztroski? Bo jak narazie to widziałam go w wersji seksownego mężczyzny i brutala z bronią w dłoni. No, może jeszcze jako uroczego chłopca, ale to było wtedy, kiedy spał, więc pewnie się nie liczy. Chociaż teraz dochodzę do wniosku, że chciałabym jeszcze raz zobaczyć go w takim wydaniu... Spokojny, pogrążony we śnie Fabregas. Wydawał się wtedy taki bezbronny i normalny. Tak właśnie, normalny mężczyzna, z normalnym życiem. Nie wiem na czym dokładnie polegają jego 'interesy', ale domyślam się, że to nie jest nic legalnego, a już tym bardziej bezpiecznego.

Moje myśli przerwał podchodzący do stolika Diego. Przywitał się z nami i po krótkiej rozmowie, z której wynikało, ze niedługo rozpocznie się wyścig, zaczęliśmy się zbierać. Nagle dopadł mnie niesamowity strach, wszystko co robiłam, robiłam jakby automatycznie. Nie myślałam nad tym, bo w mojej głowie było tylko jedno. "A co jak jemu się coś stanie?". To pytanie niemal mnie paraliżowało. Głośno przełknęłam ślinę i ze strachem w oczach ruszyłam za pozostałymi. Praktycznie przez cały czas nie odezwałam się słowem, co niestety nie uszło uwadze Fabregasa. Zerknął na mnie kątem oka, a po chwili usłyszałam wypowiadanie przez niego słowa.

-Idźcie już na miejsca, ja muszę coś załatwić- ignorując podejrzliwe spojrzenia naszych znajomych, chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.

Bez słowa próbowałam dotrzymać mu kroku, a on cały czas rozglądał się na boki, prawdopodobnie szukając miejsca, gdzie nikogo nie będzie. Po kilkunastu kolejnych krokach, w końcu zatrzymaliśmy się w niewielkiej wnęce między dwoma budynkami. Cesc obrócił mnie przodem do siebie, tak że moje plecy dotykały zimnej ściany z cegieł.

-O co chodzi? Przy stoliku nie odezwałaś się nawet słowem. Zrobiłem coś nie tak?- patrzył na mnie marszcząc brwi, ale ja wbiłam wzrok w trzęsące sie dłonie. Co mu miałam powiedzieć? Że jestem zazdrosna o Pilar? Że chciałabym mieć go dla siebie? Boże, ale jestem beznadziejna...- Jeżeli chodzi ci o to, co było w łazience to przepraszam... nie chciałem, żebyś tak to odebrała.- zaczął się tłumaczyć, a w jego głosie słychać było stres? O mamo! Zestresowany Fabregas, a to dopiero!

-Nie, nie chodzi o to. No, może trochę...- "no dalej Jaz, bądź z nim szczera" krzyczała moja podświadomość, ale gdyby to było takie łatwe... głośno westchnęłam.- Po prostu nie wiem na czym stoję. Raz zachowujesz się tak, jak dziś w łazience, a innym razem jakby nic takiego się nie wydarzyło. Potrafisz być taki obojętny, a ja się gubię. Czasami zastanawiam się...- urwałam w połowie zdania, czując że coraz bardziej się denerwuję i nie wiedząc jak to wszystko ubrać w słowa. Nie chcę powiedzieć za dużo, żeby Cesc nie uznał mnie za jakąś wariatkę.

-Zastanawiasz się nad czym?- ściszony, zachrypnięty głos Fabregasa, to absolutnie najpiękniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałam. Nie wiem jakim cudem, ale momentalnie zrobiło mi się gorąco i jestem pewna, ze na twarzy pojawiły mi się rumieńce.

Już otwierałam usta, aby pod wpływem nagłej odwagi odpowiedzieć mu na pytanie, ale wtedy usłyszeliśmy jak pewien mężczyzna krzyczy do megafonu, że wszyscy uczestnicy mają potwierdzić swój udział i wpłacić resztę pieniędzy. No tak, kto wygra zgarnia wszystko.

-Później dokończymy tą rozmowę. Chodź podwiozę cię do reszty- nie czekając na moją zgodę, kolejny raz zostałam pociągnięta za rękę w stronę motocykla. Czułam się jak niesforne dziecko wymagające ciągłej opieki. W sumie, to trochę chciało mi się śmiać z tego jak mnie traktuje.

Po paru minutach zsiadałam z motocykla, stając obok Cath, Marc`a i Diego. Każdy po kolei życzył Fabregas`owi wygranej, a chłopcy wymienili między sobą parę przyjacielskich obelg. Ot, z czystej sympatii. Czekając, aż również zostanę dopuszczona do słowa zauważyłam (kolejny raz) przypatrującą się nam Pilar. Ręce miała skrzyżowane na klatce piersiowej i stała z tym swoim pewnym wyrazem twarzy. Oh, jak ja bym chciała zetrzeć z jej ust ten parszywy uśmiech. I... chyba nawet wiem jak to zrobić.

Kiedy Diego skończył swoje uwagi na temat spraw technicznych, w końcu nadeszła moja kolej. Nie myśląc zbyt dużo nad moim zamiarem, pochyliłam się i złożyłam na jego ustach gorący pocałunek, dyskretnie zerkając na reakcję wroga. Mina zdecydowanie jej zrzedła. O tak! Jazlyn 1, Turbo Plastik 0. Moja podświadomość właśnie wykonywała salto tonąc w samo-zachwycie. Niechętnie się od niego odsunęłam, a na moje policzki wkradł się zdradliwy rumieniec, kiedy zobaczyłam jak Cesc oblizuje wargi. O mamo. To było... rozpalające.

-To na szczęście- mruknęłam, próbując brzmieć pewnie, ale zważając na to, co działo się w moim wnętrzu, mogę zaryzykować stwierdzenie, że było zupełnie na odwrót. Nagle, gdy dostrzegłam jego zszokowaną minę, dotarło do mnie, co zrobiłam. Zachowuje się jak idiotka... Najpierw go od siebie odpycham, a później rzucam się na niego i całuje. Poczułam się niesamowicie głupio, ale wtedy rysy jego twarzy diametralnie się zmieniły i zamiast szoku, wstąpił na nią łobuzerski uśmiech, a w oczach błysnęło coś, czego jeszcze nie rozszyfrowałam, ale mimo wszystko, podobało mi się to.

-Mhm, w takim razie już nie mogę się doczekać jaką dostanę od Ciebie nagrodę za wygraną- Cesc uraczył mnie szerokim uśmiechem, którego nie dało sie nie odwzajemnić i po chwili widziałam jak posyła mi ostatnie spojrzenie z linii startowej.

Pewność siebie, która z niego emanowała, zdawała sie teraz dusić wszystkich zawodników. Cesc uważnie przyglądał się każdemu z nich, a oni odwracali wzrok w drugą stronę, żeby nie dać się rozproszyć. Wiem co to znaczy być pod ostrzałem spojrzenia Cesca Fabregasa i wiem, że nie łatwo to wytrzymać. To tak jakby ktoś trzymał nad tobą rozpalone żelazo i czekał aż sie poddasz. Cesc zdecydowanie jest człowiekiem, który lubi czuć władzę i kontrolę nad innymi, a co więcej, on tą władzę ma. Nie tylko nade mną. Widzę jak niektórzy płaszczą się przed nim- zarówno kobiety jak i mężczyźni. One chcą zyskać choć trochę uwagi z jego strony, a oni nie chcą w żaden sposób zaleźć mu za skórę. Ja chyba też bym nie chciała.

Z megafonu wydostał się męski głos, który oznaczał, że wyścig za chwilę się zacznie. Parę metrów od linii zawodników, dokładnie na środku stała skąpo ubrana dziewczyna, trzymająca dwie flagi. Jedna była biała, a druga czarna. Domyślam się, że to ona będzie otwierać zawody. Wokół zapanowała cisza, którą przerywał wyłącznie warkot silników. Automatycznie zaczęłam się denerwować. Ręce mi się trzęsły, a nogi miałam jak z waty. Kolejne słowa docierały do mnie jakby osoba wypowiadająca je stała za grubym murem. Tymczasem mężczyzna mówiący do megafonu stał kilkanaście metrów dalej. Zaczęło się odliczanie do startu, a ja nadal nie mogłam się ocknąć z dziwnego transu.

-Trzy! - dziewczyna uniosła skrzyżowane flagi nad głowę- Dwa!- jej ręce były rozłożone po obu stronach ciała- Jeden! Start!- opuściła ramiona całkowicie, a wszyscy zawodnicy ruszyli do przodu.

Przez moment widziałam, że Cesc usiłował wysunąć się na prowadzenie, ale po chwili wjechali między budynki, gdzie nie było żadnego światła. Mogliśmy nasłuchiwać jedynie odgłosów motocykli, przebijających się przez gwizdanie i okrzyki tłumu osób. Trasa wyścigu ciągnie się aż na główną ulicę więc trochę potrwa zanim pierwsza osoba dotrze do mety. Ludzie zebrani wokół zaczęli rozmawiać i obstawiać kto zwycięży. Nie wiem jak oni mogą do tego tak spokojnie podchodzić, podczas gdy ja odchodzę od zmysłów i modlę się o to, żeby nikomu nic się nie stało. Zwłaszcza Fabregasowi. Marc, Diego i Cath rozmawiali na temat tego gdzie udamy się po wyścigach, ja jednak nie byłam w stanie się dołączyć. Strasznie zaschło mi w gardle, to pewnie z tych nerwów. Koniecznie muszę się czegoś napić, bo inaczej oszaleję.

-Em, Cath- odciągnęłam na chwilę przyjaciółkę od chłopaków- idę po coś do picia. Przynieść ci?

-Nie dzięki. Mam iść z tobą?- wiem, że jej pytanie było czysto retoryczne. Widziałam w jej oczach, że nie chce zostawiać Bartry nawet na moment.

-Nie, poradzę sobie- uśmiechnęłam się i odwróciwszy na pięcie, ruszyłam w stronę baru.

Przedzierając sie przez tłum, kilka razy zostałam popchnięta, uderzona z łokcia i jakiś facet prawie wylał na mnie swoje piwo. Mimo wszystko, udało mi się jakoś wydostać bez większych obrażeń. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do drzwi nad którymi świecił neonowy napis "Ride". Raz, że chciało mi się pić, a dwa- musiałam czymkolwiek zając swoje myśli. Chociażby wybieraniem soku. Już miałam sięgać za klamkę, kiedy poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramię. Cofnęłam się dwa kroki w tył i wtedy zobaczyłam przed sobą Pilar. No tak, wiedziałam, że dzisiaj jeszcze się spotkamy. Skrzyżowałam ręce na piersiach i czekałam na to, co ma mi do powiedzenia.

-No proszę... Księżniczka postanowiła się zbuntować i zasmakować prawdziwego życia?- słowa wychodziły z jej ust niczym jad i wcale nie próbowała tego ukrywać. Nie zwracałam jednak uwagi na to co mówi. Parsknęłam pod nosem i znów udałam się w kierunku baru, racząc ją ironicznym uśmieszkiem. Nie zrobiłam nawet trzech kroków, kiedy jej ręka znów wylądowała na moim ramieniu.

-Słuchaj mnie uważnie, laleczko- wyrwałam się, zrzucając jej rękę z siebie, a ona zmierzyła mnie groźnym wzrokiem- Lepiej zostaw go w spokoju, on i tak nie będzie twój. Cesc zawsze wraca do mnie, bo tylko ja mogę dać mu to, czego potrzebuje- miałam ochotę zaśmiać się jej w twarz, jednak przybrałam poważny wyraz twarzy i postanowiłam pokazać, że stać mnie na więcej niż jej się wydaje.

-Teraz ty posłuchaj mnie- podeszłam do niej tak blisko, że nasze ciała niemal się stykały- Szybkie bzykanko może mu zaoferować pierwsza lepsza dziwka, więc to, że wskakujesz mu do łóżka, nie czyni cię wyjątkową. Skoro twierdzisz, że zawsze wraca do ciebie, to dlaczego przez ostatnie dni, kiedy spędzał czas ze mną, nawet nie raczył odebrać od ciebie telefonu? Nie znam Cesca zbyt długo, ale zdążyłam zauważyć, że potrzebuje czegoś więcej, niż dziewczyny, którą może mieć- i prawdopodobnie miał- każdy. Czy to będę ja? Nie mam pojęcia. Wiem, ze na pewno nie będziesz nią ty- widziałam, ze moje słowa zrobiły na niej wrażenie, mimo tego, że usiłowała to ukryć. Nie czekając na nic więcej, odwróciłam się i pociągnęłam za klamkę.

W środku było kilka osób, stojących przy barze. Przeciskając się między nich, patrzyłam się na tablicę i zastanawiałam co wybrać. Jeden z mężczyzn znajdujących się obok mnie powiedział, że zawodnicy powinni już wracać. Poprosiłam więc szybko o cole w puszce i szybkim krokiem ruszyłam w miejsce, gdzie stali moi znajomi. Kątem oka dostrzegłam Pilar, która również sie we mnie wpatrywała. Nie zwróciłam jednak na nią większej uwagi, chcąc jak najszybciej wyrzucić z głowy rozmowę, którą z nią odbyłam kilka minut temu. Nie było to niestety takie łatwe. W uszach wciąż brzmiały mi słowa "Cesc zawsze wraca do mnie". Mimo tego, co jej powiedziałam, byłam świadoma ile prawdy kryje się w tym, co usłyszałam od niej.

Stanęłam obok Cath, która dopiero po chwili zauważyła moją obecność. Ostatnio jest tak zajęta swoim chłopakiem, że ciężko do niej dotrzeć. Nie mam jej tego jednak za złe, bo widzę, że jest szczęśliwsza niż kiedykolwiek.

-O, jesteś. Stało się coś?- zmarszczyła brwi i przyglądała się mi uważnie.

-Nie, wszystko jest ok- wymusiłam uśmiech na twarzy, ale chyba średnio mi to wyszło, bo mina Cath nie uległa zmianie. Już zapewne miała zacząć swoje przesłuchanie, ale wtedy znów rozległ się warkot silnika.

Cała uwaga skupiła się w miejscu, z którego miał wyłonić się pierwszy motocykl. Każdy zapewne zastanawiał się kto zwycięży. Ja prosiłam Boga tylko o to, żeby Cesc dotarł w całości. Hałas stawał sie coraz głośniejszy, jednak nikogo nie było jeszcze widać. Nogi miałam jak z waty, a serce biło w nienaturalnym tempie. Wykręcałam palce z nerwów, kiedy w końcu spomiędzy budynków wyjechała pierwsza osoba. Chwilę mi zajęło, zanim zakodowałam kto jako pierwszy dotarł do mety. Dopiero gdy wyraźnie zobaczyłam twarz Fabregasa, przypomniałam sobie o oddychaniu. Jest cały, no i wygrał wyścig. Momentalnie otoczył go tłum ludzi, nie zwracając już zupełnie uwagi na resztę zawodników. Diego i Marc przybili sobie piątki, a Cath złapała mnie za rękę i ciągnąc do przodu krzyczała "wygrał!". Wszyscy po kolei mu gratulowali, a kiedy stałam prawie przed nim, na jego szyi uwiesiła się Pilar. Nagle poczułam ukłucie zazdrości w klatce piersiowej, a kiedy zobaczyłam jak całuje go w policzek, miałam ochotę wybuchnąć. Zrobiłam krok w tył i pozwoliłam chłopakom wejść przede mnie. Sama wycofałam się wychodząc całkowicie z tłumu rozwrzeszczanych ludzi i postanowiłam poczekać, aż cała euforia opadnie. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że ona zrobiła to specjalnie, ale mimo to jestem zła na niego. Skoro mówił, że nic już ich nie łączy to dlaczego jej na to pozwolił? "a dlaczego nie? Ze względu na ciebie? Nie bądź śmieszna". Znów odezwał się głos w mojej głowie, a co gorsza to chyba ma racje.

Zrobiło się trochę chłodno więc skrzyżowałam ręce na wysokości piersi i spoglądając w dół, kopałam jakieś małe kamyczki. Czekałam, aż ludzie się rozejdą, a ja w końcu będę miała okazję pogratulować mu wygranej.

Po kilkunastu minutach zauważyłam, że tłum zaczął się zmniejszać, jednak nigdzie nie dostrzegałam Fabregasa. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to myśl, ze poszedł gdzieś z Pilar, ale kiedy zobaczyłam ją stojącą z jakimiś innymi dziewczynami, odetchnęłam z ulgą. Kawałek dalej zauważyłam Cath i Marc`a, więc poszłam w ich kierunku. Nie zaszłam zbyt daleko, gdy na mojej drodze niespodziewanie wyrósł właśnie Cesc. Stanął naprzeciwko z rozbrajającym uśmiechem, a wyglądał przy tym tak męsko, że moje nogi przybrały strukturę waty. Co się ze mną dzieje?

-Więc... miałem chyba dostać nagrodę za wygrany wyścig- zaczął, zbliżając się do mnie jeszcze bardziej.

-Przecież dostałeś pieniądze no i oczywiście dni chwały wśród wszystkich, którzy tu byli- z jego ust wydobył się śmiech, który sprawił, że też nie mogłam się powstrzymać. Lubiłam momenty, kiedy się śmiał, bo był wtedy taki beztroski i wydawało mi się, że zrzuca z siebie maskę niedobrego chłopca, którą pokazuje całemu światu.

-Owszem, ale ja czekam na nagrodę specjalną. Tą, którą mam dostać od ciebie, a tymczasem nie usłyszałem nawet gratulacji- przyciągnął mnie za szlufkę w moich spodniach tak, że teraz stykaliśmy się ciałami- gdzie sie podziała pani kultura, panno Bhamra?- w jego oczach krył się śmiech, a twarz wykrzywiona była w cwaniackim grymasie. O tak, w takim wydaniu też mi się podobał.

-Nie przypominam sobie, żebym obiecywała panu jakąś nagrodę, panie Fabregas. A co do gratulacji, to chciałam je panu złożyć, niestety w drogę weszła mi pańska przyjaciółka- starałam się utrzymać ironię w głosie, ale nie wiem na ile mi się to udało.

-Czyżbym wyczuwał zazdrość?- uniósł jedną brew do góry, a kiedy miałam zaprzeczyć, szybko mi to uniemożliwił- powinna pani wiedzieć, że nie mam w zwyczaju przyjaźnić sie z kobietami.

-Zatem nie wnikam co ma pan w zwyczaju z nimi robić- uraczyłam go najbardziej sztucznym uśmiechem na jaki było mnie stać, a on w odpowiedzi znów się roześmiał- tak czy inaczej... Gratuluje wygranej. Bez wątpienia był pan bezkonkurencyjny.

Przez chwilę staliśmy w zupełnej ciszy, a ja nie rozumiałam dlaczego on tak intensywnie się mi przygląda. Z każdą sekundą jego twarz poważniała, a w oczach znów pojawiało się coś, czego nie mogłam rozszyfrować. Jego palce wyplątały się ze szlufek i teraz całe dłonie spoczywały na moich biodrach. Oparł swoje czoło o moje, czym kompletnie mnie zaskoczył i pokręcił głową.

-Jesteś niemożliwa...- słowa wydostały się z jego ust niczym westchnienie, ale dla mnie były czymś bardzo ważnym. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że chciał powiedzieć mi coś więcej, o wiele więcej lecz coś go blokowało. Zdążyłam się przyzwyczaić, ze Cesc jest skomplikowanym facetem, więc nie dopytywałam. Po chwili poczułam jak jego usta ciężko opadają na moje. W moim brzuchu wybuchło stado motyli, a przez ciało przebiegło milion iskier, czyli standardowa reakcja na jego pocałunki. Owinęłam ramiona na jego szyi, a on objął mnie w pasie. Nie wiem ile trwaliśmy w takim uścisku, ale kiedy się od siebie oderwaliśmy, przypomniałam sobie o oddychaniu.

-Zawsze dostajesz to, co chcesz?- zapytałam z uśmiechem. Powoli już się w tym wszystkim gubię, ale kiedy jestem z nim... chciałabym żeby ta chwila trwała jak najdłużej. Bez względu na wszystko.

-Cóż... Było tak, dopóki nie spotkałem ciebie- mój uśmiech stopniowo zamieniał się w szok, a jego mina cały czas była poważna. Zrobiłam krok do tyłu, chciałam coś powiedzieć, ale w moim gardle wytworzyła się wielka gula, która mi to uniemożliwiała- jesteś dla mnie jedną wielką zagadką, Jaz. Chciałbym wiedzieć co czasami sobie myślisz, ale za żadne skarby świata nie jestem w stanie cię rozszyfrować- uniósł rękę i zakładając mi pasmo włosów za ucho, musnął mój policzek. Znów poczułam ten znajomy dreszcz i wydaje mi się, że on również go poczuł- Nie znam się na związkach i nigdy nie byłem w tym dobry, ale... chciałbym żebyś mi pokazała jak to jest być z kimś. I wiem, że jesteś jedyną osobą, która może to zrobić.

Zupełnie niewiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Miałam wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę. Tak bardzo chciałam z nim być, że teraz nie mogę w to uwierzyć. Czułam jak w moich oczach zbierają się łzy, ale nie chciałam się teraz rozpłakać. Przytuliłam się do niego mocno, a po chwili poczułam jak dociska mnie do swojego umięśnionego ciała. Chciałam coś powiedzieć, ale zobaczyłam jak Cath, Diego i Marc idą w naszą stronę. Na twarzy mojej przyjaciółki widniał szeroki uśmiech, a ja miałam tylko nadzieję, żeby nie powiedziała nic głupiego, co oczywiście jest bardzo w jej stylu.

-To co, gdzie świętujemy?- rozległ się głos Bartry. Cath momentalnie pojawiła sie obok mnie i szturchnęła mnie łokciem. Zignorowałam jej zaczepkę, ale nadal uśmiechałam sie jak idiotka.

-Może tam gdzie zawsze?- Cesc spojrzał na mnie, a ja tylko wzruszyłam ramionami. W sumie to było mi obojętne gdzie teraz pójdziemy.

Fabregas chwycił mnie za rękę i kiedy już myślałam, ze ruszymy w stronę motocykli, jego wzrok utkwił w jednym punkcie, a brwi zbiegły się do środka.

-Co ten skurwiel tu robi?- wysyczał, a oczy Diego i Marc`a powędrowały w to samo miejsce. Zupełnie nie rozumiałam o co tu chodzi, a widząc minę Cath, ona była w tej samej sytuacji co ja.

-Ale... kto?- zapytałam próbując dowiedzieć sie czegokolwiek, bo miny chłopaków były bardzo groźne. Poczułam jak uścisk Cesc`a na mojej dłoni staje się silniejszy, ale on chyba tego nie kontrolował.

-Właśnie też byśmy chcieli to wiedzieć...- jak w transie odezwał się Diego, nawet na moment nie patrząc na mnie. Z irytacją podążyłam wzrokiem w miejsce, w któro wszyscy się wpatrywali i dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie kim jest człowiek, na którego teraz wszyscy patrzymy. Amir...

Z paniką spojrzałam na Cath, a sądząc po jej minie, ona również go rozpoznała. Nie mogłam uwierzyć w to, że go widzę. W takim miejscu. Wiedziałam jednak, że jeżeli on zauważy mnie, będę miała niemałe problemy.

-Cesc... ja wiem kim on jest- wszyscy gwałtownie odwrócili się w moją stronę, a ja w myślach błagałam o to, żeby jak najszybciej stąd zniknąć.

__________________________________________________________

Więc tak. Po pierwsze to serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem ! Nie sądziłąm, że będzie ich aż tyle i sama nie wiem czym sobie na nie zasłużyłam, ale wiem że Wy jesteście wspaniałe!

Po drugie, ten rozdział średnio mi się podoba, ale już i tak zbyt długo czekałyście, więc dodaję taki jaki jest. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Zarówno jakość jak i czas.

No i po trzecie... Rozdziały niestety nie będą pojawiały się zbyt często. Wiem wiem, niektórym napisanie zajmuje 3-4 godziny, ale mi nie zawsze sie to udaje. Raz jestem w stanie napisać coś za jednym podejściem, a innym razem potrzebuje na to więcej czasu. Teraz doszły mi próbne matury (tak wiem, próbne ale w mojej szkole są za to wystawiane oceny) no a do maja czasu dużo też nie zostało. Tak więc musicie zrozumieć, że tonę w książkach, a to dopiero początek. Robię co mogę :)

Ale żeby zakończyć ten wpis pozytywnym aspektem... MESSI, MESSI i jeszcze raz MESSI ! The King is back- zdecydowanie! A Ney? No gol z PSG to istne cudeńko. No i Suarez. TRIO, któro wyniesie Barcelonę z powrotem na wyżyny <3 O tak moja ekscytacja jeszcze nie opadła. Szczęśliwy Messi to szczęśliwa i wygrywająca Barca.


19 komentarzy:

  1. Rozdział jest cudowny, jak zwykle zresztą, a że apetyt rośnie w miarę jedzenia już nie mogę się doczekać kolejnego. Życzę ci weny i odrobinki wolnego czasu. :D

    Lupo

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah, no i skończyłam. Niestety. Rany, nie lubię Cesca z wiadomych przyczyn, Arsenal - Chelsea, ale tutaj sprawia na mnie mega pozytywne wrażenie. Taki zły chłopiec, który skrywa parę tajemnic. Zobaczymy, jak poradzi sobie w związku. Ogólnie rozdział cudeńko. Emocje opisujesz w tak wspaniały sposób, że aż zapiera dech w piersiach. To niesamowite, że czuję się, jakbym uczestniczyła w tych wydarzeniach, poniekąd była ich częścią chociaż doskonale wiem, że tak nie jest. Wspaniałe! I oczywiście ciekawi mnie, co Pilar zrobi z tym wszystkim, bo z całą pewnością jeszcze nieźle namiesza. I końcówka... coś mi tu śmierdzi,ale jeszcze nie wiem, co;)
    Jeśli chodzi o mecz z PSG. Kurcze, jak ja się cieszyłam na bramkę Ibry ♥ Nieważne, to było po prostu silniejsze ode mnie. Zawsze byłam za Marsylią, bo mój tata im kibicuje. Ale tutaj nie umiałam inaczej, po prostu zaczęłam piszczeć ze szczęścia. Ale w ostateczności przyszedł Neymar, Messi i Suarez i niestety musiałam się z tym pogodzić. Bramka Neya piękna, po prostu wspaniała! Aż się miło na to patrzyło. Messiego nie do końca pamiętam, a Luis... no typowa dobitka. Eh, teraz tylko się modlić, żeby Real nie trafił na PSG. W każdym bądź razie, Bartra i ta jego interwencja,chyba pokochałam go jeszcze bardziej. Pierwszy mecz Barcy, jaki oglądałam w tym sezonie (nie licząc GD) i przyznam szczerze, że radzą sobie aż za dobrze (nawet z tym gryzoniem w składzie, którego do spółki z Neuerem i Riberym nie toleruję zbytnio). W każdym bądź razie wiem, dziwne, że się tak rozpisałam na ich temat, ale cóż. To silniejsze ode mnie;)
    Plus, moje spostrzeżenia: Hiszpania koniecznie powinna wywalić Pique ze składu na rzecz Marca, który jest w bardzo dobrej dyspozycji. Powinni dać mu chociaż szansę i zobaczyć, jak to wszystko pójdzie dalej, jak będzie się dogadywał z Ramosem.
    Tak, skończyłam ten beznadziejny wywód o piłce. Czekam na dalszy rozdział z niecierpliwością, bo to wspaniałe opowiadanie! Jaz jest taka... inna;)
    A w wolnej chwili zapraszam do siebie:
    http://tot-el-camp-es-un-clam.blogspot.com/
    Całuję i mam nadzieję, ze nie masz mi za złe tego, co napisałam wyżej. Nie chciałam nikogo urazić, chociaż wiem, że nazwanie Suareza gryzoniem było ciosem poniżej pasa, za co przepraszam bardzo.

    suenos;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie ;p jestem wielką fanką Barcy. ale mam do tego dystans ;) Rozumiem, że każdy ma swoje zdanie, tak jak i ja je mam ;) Co do Ibry, to piłkarzem jest świetnym, ale jako człowiek... no nie wzbudza we mnie zbytniej sympatii xd Co do gryzonia to też go nie lubiłam, ale przeczytałam z nim pewien wywiad i stwierdziłam, że jednak się pomyliłam co do niego. Zdecydowanie pasuje do mojej Barcelony :D
      A z wywaleniem Pique ze składu Hiszpanii zdecydowanie się nie zgadzam! xd Jestem bardzo sentymentalną osobą i nie lubię zmian. I chociaż kocham Bartrę, to nie wymieniłabym Geriego na niego xd Jakbym ja miała kompletować drużynę Barcy bądź Hiszpanii to w składzie nie byłoby 11 piłkarzy tylko coś koło 20-30 xd
      Co do dogadywania się z Ramosem, to myślę że mogłyby być zgrzyty xd Wiem jaki temperamentny może być Sergio xd No ale cóż :p
      I nie musisz przepraszać za gryzonia xd sama go tak nazywam, bo to przecież prawda xd

      Usuń
    2. Znam ten ból z ilością zawodników, a ja pewnie jeszcze przetransportowałabym kilku moich ulubieńców z innych klubów;) Cieszę się jedynie, że Suarez wybrał Barcelonę, a Real ostatecznie kupił Chicharito ♥ Bo wiem, że Królewscy chcieli go u siebie. Za zmianami też nie przepadam, ale w Hiszpanii niestety są niemal konieczne. Na moje oko na pewno De Gea między słupki! Do tego Bartra na stopera, włączyć do gry Carvajala i Isco. Ta czwórka powinna grać od porażki na Mundialu chociażby po to, żeby zobaczyć, jak to wszystko będzie funkcjonowało;) Tylko żeby mi Iniesty nie ruszali, bo jak dla mnie był jedynym, który coś pokazał na tych MŚ.
      W każdym bądź razie to zadanie sfinksa, a ja tylko będę z niecierpliwością czekała na debiut Medrana, który pewnie szybko nie nadejdzie, o ile wgl nadejdzie;)

      Usuń
    3. Boże mój kochany Chicharito ;( nie mogłam przeboleć tego, że poszedł do Królewskich ;( Wiem, ze zmiany są konieczne, ale dla mnie Barcelona i Hiszpania to przede wszystkim tacy piłkarze jak Puyol, Iniesta, Xavi, Valdes... Ciężko mi było patrzeć na to jak każdego po kolei zaczynało brakować w wyjściowych 11... Rozumiem, że taka jest piłka, ale mimo wszystko człowiek do pewnych osób się przyzwyczaja i później robi się trochę pusto na boisku... Tak czy inaczej, młodzi powinni mieć szansę. Bo niedługo może być tak, że zasłużeni piłkarze odejdą z racji dyspozycji a Ci początkujący będą... no właśnie... będą wrzuceni na gorącą wodę, bo wcześniej nie dostawali minut celem zapoznania się z tym jak to wszystko wygląda... A co do Iniesty to zgadzam się całkowicie ! Ten człowiek zawsze robi różnicę ;)

      Usuń
    4. Niezła konwersacja z tego wyniknęła, ale cóż, jak uznasz, że koniec, to najwyżej nie odpiszesz;)
      Jeśli chodzi o reprezentację Hiszpanii, to dla mnie zawsze będą to tacy ludzie jak Casillas, Raul, Xabi, Xavi,Villa, Torres, Puyol, Ramos, Reina z jego słynnym wywodem o każdym piłkarzu, Iniesta i Puerta, który co prawda nie grał dużo w kadrze, ale zdążyłam się do niego mocno przywiązać już po tym, co się stało w 2007r. Zasila anielski skład♥ I osobiście uważał, że gdyby żył, stanowiłby z Ramosem parę obrońców nie do zatrzymania, takich prawdziwych słupów w polu karnym, bo nie dość, że byli najlepszymi przyjaciółmi i dogadywali się bez słowa, to obaj mieli (a jeden nadal ma) umiejętności z najwyższej półki. Strasznie brakuje mi też van der Sara. Uwielbiałam go, był moim wzorem, oglądałam dla niego tyle meczy Manchesteru. Widziałam go jak miałam sześć lat w meczu reprezentacyjnym i później niesamowicie mocno się do niego przywiązałam, tak, że jak odchodził, płakałam. Piłka nożna to niesamowite uczucia i ból po stracie. Ale zawsze będziemy o nich pamiętać! ♥ ;)

      Usuń
    5. Prawda jest taka, że jeżeli jest się kibicem, ale takim z krwi i kości, to każdy zawodnik odciśnie w sercu jakieś wspomnienie i później ciężko jest zaakceptować jego odejście. Ja tak miałam przede wszystkim z Puyolem. Ten człowiek jest absolutnie wyjątkowy i nie ma możliwości zmaleźć jego następcę. Taki zawodnik zdarza się raz na całe życie. On zawsze wiedział co zrobić, powiedzieć, jak sie zachować. Nie mam wątpliwości, że to właśnie on trzymał całą Barcę w kupie i mam teraz nadzieję, że starsi zawodnicy nauczą młodszych tego, czego nauczył ich Puyi. Mam na myśli przede wszystkim walkę do ostatniej sekundy, zostawianie serca na boisku i honoru. To właśnie z tym najbardziej mi się kojarzy jego osoba i za tym najbardziej tęsknię. No i oczywiście za burzą włosów na boisku <3
      Bardzo miło mi się z Tobą piszę, niestety boję sie że zostanę posądzona o nabijanie sobie komentarzy xd Tak więc, jeżeli chcesz kontunuować tą konwersację, to może SPAM :D

      Usuń
  3. Kocham to opowiadanie. Ciągle dodajesz nowe akcję. Ciągle coś się dzieje. Zazdroszczę talentu. Też bym chciała tak pisać... Życzę weny bo już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. WENY <3~Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow co za rozdział <3 tak trzymaj kochana @mortajuliana

    OdpowiedzUsuń
  5. KOCHAM! KOCHAM ! I JESZCZE RAZ KOCHAM ! ♥ Jak dla mnie jeden z najlepszych blogów jakie czytałam ! Kiedy kolejny rodzial ?! ♥♡---ANGELA

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale się dzieje ^^ Uwielbiam, gdy życie bohaterów tak się komplikuje xd Rozdział, jak i poprzednie, bardzo ciekawy.
    Czekam na next ;*
    Pozdrawiam
    Seo <3

    OdpowiedzUsuń
  7. No naprawdę musiałaś w takim momencie przerwać? :D Nie mogę się doczekać kolejnej części! Rozdział jak zawsze suuppperr! :) x / Emily

    OdpowiedzUsuń
  8. DLACZEGO.
    TY.
    MI.
    TO.
    ZROBIŁAŚ.
    I.
    URWALAS.
    W.
    TAKIM.
    KURWA.
    MAĆ.
    MOMENCIE.

    Hashahahs rozdział cudny, mówiłam już, że cię uwielbiam? <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Do samego rozdziału to fajny, ładnie i płynnie napisany ;)xx
    Cieszę się, że nadal piszesz ten blog, kłamałabym, jakbym nie powiedziała, że to jeden z moich ulubionych blogów.
    Pisz dalej, wene miej i żyj spokojnie ;))
    Kisses xxx

    OdpowiedzUsuń
  10. aaaa genialny :D !!
    cudoo <3
    szybciutko następny xd♥♥♥
    xoxo
    @luv_my_hig

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka, wyłapałam błąd, moja polonistka tak się za to wścieka że masakra, więc staram się pilnować mowy swojej jak i innych
    ,,rozważałam tą opcję i miałam coraz większe wątpliwości "
    Tutaj powinno być tę! Ale mniejsza o to ;D Taki mały błędzik nikomu nie zaszkodził... Rozdział jak zwykle wspaniały! Cud, miód, malina i orzeszki... :p Cesc stał się moim obiektem westchnień wlaśnie dzięki tobie, No sama rozumiesz, na co dzień jestem Madrista! Takim akcentem kończę... Pozdro Aquarelle:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za poprawke ! Już zmienione :D

      Usuń
  12. Cudo cudo cudo *-* <3 Pisz dalejj!! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. kiedy następny rozdział ? <333 /Natalia

    OdpowiedzUsuń