8.01.2016

Chapter XVII (+18)

    Przyjechaliśmy do domu Fabregasa i kiedy wysiedliśmy z samochodu, Cesc podał mi klucze do drzwi, mówiąc abym otworzyła, a on zaparkuje auto do garażu. Było już dość chłodno, więc szybko pobiegłam i zrobiłam to, co kazał. Weszłam do środka, jakbym wchodziła do siebie. Nie czułam już tutaj żadnego skrępowania, jak było na początku. Udałam się do kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki, wypijając go od razu do końca. Odkładałam właśnie naczynie do zmywarki, kiedy Cesc wszedł do pomieszczenia.
– Jesteś głodna? – stanął, kładąc mi dłonie na biodrach.
– Nie, dziękuję – odpowiedziałam i zarzuciłam mu ręce na kark. Patrzyłam w jego piękne, czekoladowe tęczówki i poczułam nagły przypływ czułości. Ostatnie dni były dla mnie bardzo ciężkie, dlatego cieszyłam się z tego, że w końcu mogę być z moim chłopakiem sam na sam. Miałam ochotę przytulić go z całej siły i usłyszeć od niego coś miłego. Coś, co sprawi, że uśmiech nie będzie chciał zejść z mojej twarzy. Wbrew pozorom, nie oczekiwałam żadnych wyznań, bo wiem, że Cesc nie jest takim typem mężczyzny. Po prostu najzwyklejsze słowa, wypływające z jego ust, znaczą dla mnie więcej niż cokolwiek innego.
– To co chcesz robić, hm? – zwrócił się do mnie, składając szybkiego buziaka na ustach.
– Poleżeć i poprzytulać się – widziałam jak Cesc na moje słowa uśmiechnął się i pokręcił głową, jakby z niedowierzania. – No co ja takiego znów powiedziałam? – naburmuszyłam się. Nie raz miałam wrażenie, że on wręcz uwielbia się ze mnie naśmiewać.
– Nic kochanie, nic. Czasami po prostu nie mogę uwierzyć w to, jaka potrafisz być słodka i niewinna – pstryknął mnie w nos, jak małe dziecko. Mam wrażenie, że czasami traktuje mnie jak swoją młodszą siostrę, a nie jak dziewczynę. Miałam jednak pomysł, jak mogę to zmienić.
– To co, idziemy do łóżka? – zaproponowałam, udając się w kierunku schodów.
– Z tobą zawsze, aniołku. – I właśnie takie słowa na mnie działały. Tego potrzebowałam, tej pieszczotliwości z jaką się do mnie zwracał. Czułam się wtedy najlepiej na świecie. Posłałam mu więc szeroki uśmiech i, nie zwracając uwagi na ukryty podtekst, pobiegłam na górę.
 
    Weszłam do pokoju, a po chwili dołączył do mnie Cesc. Nie przejmując się niczym, otworzyłam jego szafę i wyjęłam jedną z koszulek, w których zawsze chodziłam, kiedy zostawałam u niego na noc. Odwróciłam się i zobaczyłam, że mój chłopak stoi oparty o futrynę i uważnie mi się przygląda.
– Em, przepraszam… Nie powinnam grzebać Ci w szafie… – zrobiłam skruszoną minę, bo poczułam się trochę głupio, że tak się zachowałam. Może i byliśmy razem, ale to nie upoważnia mnie do zaglądania w każdy kąt jego domu.
– Nie masz za co – podszedł i przyciągnął mnie bliżej siebie. – Podoba mi się, że czujesz się tu tak swobodnie. W ogóle podobasz mi się w tym domu. Zazwyczaj jest tu tak pusto, ale z tobą… Z tobą więcej tu życia – kończąc, pochylił się nade mną i pocałował delikatnie, ale zarazem tak zachłannie, jakbym miała za chwilę uciec. Cudem powstrzymałam łzy, które zebrały się pod moimi powiekami. Nigdy w życiu nie usłyszałam piękniejszych słów, a fakt, że wypowiedział je Cesc, sprawiał, że miałam ochotę skakać z radości. 

    Koszulkę, którą trzymałam w dłoni, rzuciłam na łóżko i wplotłam palce w jego włosy, pogłębiając nasz pocałunek. Czułam, jak jego ręce zjeżdżają w dół i zaciskają się na moich pośladkach. Westchnęłam cicho, nie mogąc stłumić tego w sobie. Odsunęłam swoją twarz od jego, aby zaczerpnąć powietrza. Spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam czyste pożądanie. Nie było to jednak nic złego, wręcz przeciwnie. On chciał mnie i to było niesamowite. Cesc Fabregas, który mógł mieć każdą na skinienie palca, chciał właśnie mnie. Wiedziałam jednak, że nie zrobi niczego bez mojej zgody. Przełknęłam więc ogromną gulę, która utworzyła się w moim gardle i postanowiłam spróbować.
– Cesc ja…
– Tak, wiem. Nie jesteś jeszcze gotowa, przepraszam… – przerwał mi, oddalając się o centymetr. Widziałam jak chce uspokoić oddech, jednak nie było to łatwe.
– Nie… To znaczy tak… Chodzi o to, że… – próbowałam, ale nie mogłam się wysłowić. Nie wiedziałam jak zacząć, co powiedzieć. Nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji…
– Jaz, spokojnie. Po prostu to powiedz – chwycił moją dłoń i delikatnie masował ją kciukiem.
– Bo… – głęboki wdech, przecież to mój chłopak. – Nie chcę jeszcze uprawiać seksu, ale wiem, że można robić inne rzeczy – ostatnie dwa słowa wypowiedziałam ledwie słyszalnym szeptem, ale po jego minie mogłam wywnioskować, że dotarły do jego uszu. Na jego twarzy pojawił się szok i lekkie zdezorientowanie. Ja natomiast jestem pewna, że byłam purpurowa. Cesc dość długo milczał, dlatego się zaniepokoiłam. Przecież on robił o wiele ciekawsze rzeczy niż ja mogę mu zaoferować…
– Przepraszam, głupi pomysł… Wiem, że dla ciebie to nic, po prostu pomyślałam… – głos zaczął mi się załamywać, dlatego spuściłam wzrok w dół i nie kontynuowałam tego, co chciałam powiedzieć.
– Jaz, spójrz na mnie – podszedł bliżej i podniósł moją głowę tak, że nasze spojrzenia się krzyżowały. – Zaskoczyłaś mnie, ale jeżeli tylko jesteś tego pewna, to z chęcią Ci pokażę „te rzeczy” – uśmiechnął się łobuzersko, akcentując ostatnie słowa.
– Jestem pewna.

    Od tego momentu, czas wydawał się zatrzymać. Cesc przycisnął nasze ciała jak najbliżej siebie i z całą pasją wpił się w moje usta. Gdyby nie jego silne ramiona, które mnie podtrzymywały, jestem pewna, ze runęłabym na ziemie, bo nogi się pode mną ugięły. Po chwili, jego dłonie zawędrowały pod moją krótką bluzkę, która niedługo później leżała na podłodze. Chłopak zjechał pocałunkami na moją szyję, obojczyki, aż dotarł do piersi. Całował skórę, która nie była pokryta przez stanik, błądząc palcami po moich plecach. Czułam, jakby każdo miejsce, któro dotknął, płonęło. Z ust, co jakiś czas, wyrywało mi się głośne westchnienie lub jęknięcie. To wszystko było tak przyjemne, że nie mogłam się powstrzymać. Pociągnęłam go delikatnie za włosy, aby odsunąć go do tyłu. Chwyciłam za koniec jego koszulki, unosząc ją do góry i rzucając obok mojej. Uwielbiałam patrzeć na to ciało. Idealnie umięśnione, pokryte tatuażami i kilkoma bliznami, po których przejechałam opuszkami palców. Nigdy nie pytałam o to, skąd się tam wzięły, ale po minie Cesca mogę wywnioskować, że są to dla niego ciężkie wspomnienia. Widziałam jego zmianę, więc chcąc odwrócić uwagę od tematu, który sama niechcący przywołałam, tym razem ja go pocałowałam. Chciałam wlać w ten pocałunek wszystkie uczucia, jakie do niego żywiłam. Chciałam sprawić, aby poczuł się lepiej. Jego usta znów zaczęły wędrować w dół mojego ciała, jednak tym razem nie zatrzymały się na piersiach. Zjechał nimi niżej, klękając na podłodze, jednocześnie zdejmując moją spódnicę. Kiedy materiał dołączył do naszych bluzek, Cesc popatrzył na mnie z dołu, jakby sprawdzając jak się czuję. Chwyciłam jego twarz w dłonie, całując go delikatnie w usta. Jego palce błądziły po moich udach, pośladkach i brzuchu, a językiem drażnił moją skórę tuż nad linią bielizny. Było to tak podniecające, że sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Wplotłam palce w jego włosy i czułam, ze co jakiś czas za nie pociągam. Nie byłam jednak zdolna myśleć o tym, czy przypadkiem nie robię mu krzywdy. Jedyne, co skupiało moją uwagę, to dłonie błądzące po moim ciele i język, który ponownie znalazł się w moich ustach. Sięgnęłam do zapięcia jego spodni i odpinając guzik i rozporek, pomogłam mu się ich pozbyć. Spojrzawszy w dół, zobaczyłam sporych rozmiarów erekcję, która trochę mnie speszyła. Lekko wystraszona spojrzałam na niego, a on posłał mi uspokajający uśmiech. Cesc opadł plecami na łóżko i ciągnąc mnie za sobą, sprawił, że siedziałam teraz na nim okrakiem. Sięgnął rękami do zapięcia mojego stanika i chwilę się zawahał, jakby pytając o moje pozwolenie. Nieśmiało skinęłam głową i po chwili kolejna część mojej garderoby wylądowała na podłodze. Opadłam na jego tors, wspierając się na łokciach, które oparłam obok jego głowy. Moje piersi zetknęły się z jego ciałem, na co tym razem z jego ust wydostał się gardłowy jęk.
– Jaz, cholera jasna, jesteś tak seksowna, że chyba długo nie wytrzymam – wydyszał, przyciskając dłońmi moje biodra do swojego członka i poruszając nimi w przód i w tył. 

    Uczucie, któro temu towarzyszyło jest nie do opisania. Miałam wrażenie, że jakiś prąd przeszedł przez całe moje ciało, powodując największą przyjemność, jakiej kiedykolwiek doświadczyłam. Drugim razem powtórzyłam tą czynność samodzielnie, gdyż jego dłonie spoczęły na moich piersiach, ugniatając je i jeszcze bardziej potęgując moją rozkosz.
– Tak jest maleńka – powiedział między pocałunkami. Z początku czułam zawstydzenie, ale przestałam się tym przejmować. Chciałam sprawić mu przyjemność, a sądząc po jego minie, chyba mi wychodziło.

    Nagle poczułam szarpnięcie, a chwilę później to on górował nade mną. Opierając dłonie obok mojej głowy, ułożył się między moimi nogami. Wpatrywaliśmy się w siebie, a w pokoju nie było słychać niczego poza naszymi głośnymi oddechami. Jego ręce zaczęły się uginać, a głowa znajdowała się coraz bliżej mojej. Pocałował mnie czule w usta i wyszeptał ciche „jesteś piękna”. Nie miałam jednak szansy odpowiedzieć, bo kolejne pocałunki wylądowały na mojej brodzie, szyi, obojczykach, piersiach… Jego biodra znów zaczęły się poruszać, nacierając na mój wrażliwy punkt. Kolejny raz zalała mnie fala gorąca i przyjemności, a z ust wydobywały się jęki przerywane cichymi westchnieniami.
– Ohh, Cesc… – jego ruchy były coraz szybsze. Doprowadzały mnie na skraj wytrzymałości, jednak nie chciałam żeby przestawał.
– Dalej Jaz, dojdź dla mnie – wysapał, a jego słowa sprawiały, że wszystko działało jakby z podwojoną siłą. 

    Dłońmi ponownie odnalazł moje piersi i z chwilą, kiedy je ścisnął, w moim ciele wybuchły fajerwerki. Nie mogłam stłumić tego w sobie, dlatego głośno krzyknęłam, drapiąc jego plecy. Wszystkie dźwięki słyszałam jakby dobiegały zza ściany, a przed oczami pojawiła się mgła. Gardłowy jęk mojego chłopaka i jego zadowolona mina sprawiły, że poczułam się jeszcze lepiej. Po chwili opadł swoim ciałem na moje, łapiąc głębokie oddechy. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie się stało. Chłopak zsunął się ze mnie, kładąc obok. Okryłam się kołdrą i nie wiedziałam na czym mam skupić wzrok.

CESC
    Patrzyłem na moją dziewczynę i nie mogłem wyjść z podziwu. Była taka piękna… Zwłaszcza teraz, z zarumienionymi policzkami, potarganymi włosami i zagubionym wzrokiem. Wiedziałem, że jest zawstydzona, ale mimo wszystko nie mogłem się powstrzymać przed komentarzem.
– I jak kochanie? – zapytałem, patrząc na nią z szerokim uśmiechem na ustach. – Podobało ci się? Bo ty byłaś cudowna – dodałem, a moje słowa wywoływały w niej jeszcze większe zakłopotanie. Jak zawsze, chciałem sobie z niej trochę pożartować, ale widziałem, że coś jest nie tak.
– Nie kłam, oboje wiemy, że to nie jest prawda… – te słowa trochę mnie zaskoczyły. Nie spodziewałem się takiej reakcji. Domyślałem się jednak, czym jest to spowodowane. Przewróciłem się na bok, twarzą do niej, podpierając głowę na łokciu.
– Jaz… Dlaczego mam wrażenie, że ciągle porównujesz się do dziewczyn, z którymi kiedyś byłem? – Już od dawna chciałem wyjaśnić tą kwestię, ale liczyłem na to, że w końcu jej przejdzie. Niestety tak się nie stało.
– To nie tak… – westchnęła, poprawiając się na łóżku. – Po prostu dla mnie to wszystko, to jest coś nowego, a ty już to znasz i… – patrzyłem, jak Jazlyn nerwowo wygina palce w dłoniach i za wszelką cenę unika mojego wzroku.
– Chodź tu – przyciągnąłem ją do siebie i objąłem ramieniem. – Bardzo bym chciał, żebyś w końcu mi zaufała, wiesz? – mówiłem, gładząc jej rękę opuszkami palców. – Nie zmienię tego, z kim kiedyś byłem i co robiłem, Jaz. Cieszę się, że ty jesteś inna. Mam już dosyć dziewczyn, które pójdą ze mną do łóżka, kiedy tylko zechcę. Nie wiem, jakim cudem taka grzeczna dziewczynka, jak ty, pojawiła się w moim życiu, ale to najlepsze, co mi się przydarzyło – ostatnie zdanie wypowiedziałem z uśmiechem, jednak wiedziałem, że ona potrzebuje tych słów. Jazlyn nie oczekiwała ode mnie wyznań, wystarczyły jej proste zdania, gesty. Miałem wrażenie, że rozumie mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Zależało mi na niej, a co więcej, ta myśl nie wydawała mi się już taka straszna.
– Przepraszam… – popatrzyła na mnie ze skruchą. – Iii… Bardzo mi się podobało – dodała próbując się nie zawstydzić, ale jak zwykle jej to nie wyszło. Za każdym razem, kiedy poruszaliśmy temat seksu, nawet nie dosłownie, ona momentalnie się czerwieniła. Podobało mi się to, ze w tej kwestii była taka nieśmiała, ale jednocześnie miałem nadzieję, że uda mi się to zmienić. Zwłaszcza po tym, co stało się chwilę temu.
– Idę zapalić, za chwilę wrócę – pocałowałem ją w czoło i wciągając na siebie spodnie, wyszedłem na balkon.

    Tradycyjnie oparłem się o barierki i wyjąłem z paczki papierosa. Odpalając końcówkę, mocno się zaciągnąłem, czując jak dym wypełnia moje płuca. O dziwo, nie miałem potrzeby delektowania się tym momentem, a wręcz przeciwnie. Chciałem jak najszybciej zaspokoić swój nałóg i wrócić do łóżka, gdzie czeka na mnie moja piękna dziewczyna. Nie wiem, kiedy to się stało, ale Jazlyn stała się moim głównym punktem odniesienia. Cokolwiek robię, zastanawiam się, co ona o tym pomyśli. Nie chcę jej skrzywdzić, a jednocześnie wiem, że bolą ją moje tajemnice. Problem polega jednak na tym, że dużo gorzej byłoby, gdyby się o tym wszystkim dowiedziała. Naraziłbym ją na niebezpieczeństwo, o ile w ogóle chciałaby być z takim człowiekiem, jak ja. Obawiam się, że po poznaniu wszystkich rzeczy, które kiedyś zrobiłem, po zorientowaniu się do czego jestem zdolny… Zostawiłaby mnie. W głębi duszy czuję, że w ogóle nie powinniśmy być razem. Cichutki głos w głowie mówi mi „kurwa, Fabregas. To nie jest dziewczyna dla ciebie”, ale nie potrafię go posłuchać. Nie potrafię odpuścić, nie teraz. Zgasiłem niedopałek papierosa i wyrzuciwszy go za ogrodzenie, wróciłem do pokoju. 

    Jazlyn stała właśnie obok łóżka, wkładając na siebie moją koszulkę. Gdybym tylko wszedł chwilę wcześniej… Uśmiechnąłem się do niej, a ona odwzajemniła ten gest. Uwielbiałem na nią patrzeć, kiedy była taka radosna i niewinna.
– Jeżeli o mnie chodzi, to wcale nie musiałaś się ubierać – oparłem się dłonią o ścianę, uważnie patrząc na dziewczynę. – Dopóki widzę cię tylko ja, cały czas możesz chodzić nago. – Być może znów testowałem granice, ale nie mogłem się powstrzymać.
– Cesc, ty po prostu uwielbiasz się ze mnie nabijać... – powiedziała, robiąc przy tym minę obrażonego dziecka. Roześmiałem się, na co jeszcze bardziej się naburmuszyła, mówiąc coś pod nosem.
– Podejdź tu – wyciągnąłem do niej rękę, którą, po chwili zawahania, złapała. Przyciągnąłem ją do siebie, ustawiając nas przed lustrem. Stanąłem za jej zgrabnym ciałem i schylając się trochę, zacząłem podwijać koszulkę, którą miała na sobie. Kiedy zorientowała się, co robię, chwyciła moją dłoń. – Spokojnie, zaufaj mi. – Zatrzymałem koszulkę tuż pod jej piersiami, wiedząc, że nie chce abym robił cokolwiek więcej.
– Cesc… – zaczęła, ale nie pozwoliłem jej skończyć.
– Widzisz? – zwróciłem się do niej, nie odrywając wzroku od jej sylwetki, odbijającej się w lustrze. – Jesteś piękna Jaz, cholernie seksowna i działasz na mnie, jak nikt inny. Cała reszta nie dorasta ci do pięt. – Odwróciła się przodem do mnie i zarzuciwszy ramiona na moją szyję, mocno mnie pocałowała. Nie byłem wielbicielem ckliwych tekstów, ale dla takich reakcji tej kobiety, jestem w stanie zrobić wiele.
– Dziękuję – pogładziła dłonią mój policzek i uśmiechnęła się delikatnie. 

    Spojrzałem w jej oczy i widziałem w nich oddanie. Jakby coś mówiło, że jest cała moja. Uwielbiałem, kiedy tak na mnie patrzyła. Jednocześnie jednak, czułem niepokój widząc, gdzie to wszystko zmierza. Osoby będące w moim otoczeniu, automatycznie narażone są na niebezpieczeństwo ze strony ludzi, którzy chcą mi zaszkodzić. Nie chcę wciągać w to Jazlyn, bo wiem, że może stać się celem, tak jak było w przypadku mojej babci i siostry. Wiele poświęciłem, aby je od tego odsunąć. I nie wiem, czy byłbym w stanie zrobić to samo dla mojej dziewczyny.
– Chodźmy spać – założyłem kosmyk włosów za jej ucho – widzę, że jesteś już zmęczona.

    Jaz skinęła jedynie głową i położyła się na łóżku, przykrywając kołdrą. Poszedłem jeszcze szybko do toalety, a kiedy wróciłem, słyszałem tylko miarowy oddech brunetki. Była taka spokojna, rozluźniona, a jej usta wyginały się w delikatnym uśmiechu. Położyłem się obok, wchodząc pod kołdrę i przyciągając ją bliżej. Ona, czując mój dotyk na swojej skórze, przysunęła się, wtulając w moje ciało niczym małe dziecko.

***


Zakochałam się w piosence Biebera. Co więcej, nie tylko w jednej. Płyta jest genialna, do tego stopnia, że chcę iść na jego koncert! Świat się kończy... :P


Selena Gomez *.* Piękna jest! Idealna... 


Nie jestem do końca zadowolona z tego rozdziału, ale cóż. Muszę na nowo "wczuć" się w to opowiadanie i myślę, że z czasem będzie lepiej :)
Opisywanie scen "łóżkowych", nie jest moją najmocniejszą stroną, ale myślę, że nie wyszło tak bardzo źle :P
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i za ponad 52 tysiące wyświetleń! <3

26.12.2015

Chapter XVI

Bardzo proszę o komentarze :*


         W końcu nadszedł jeden z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie momentów. Ostatni egzamin, koniec pierwszego roku studiów, wakacje. Właśnie wychodziłam z uczelni, zadowolona z tego, jak mi poszło, kiedy zobaczyłam, że na dole schodów stoi nie kto inny, jak mój chłopak. Cesc Fabregas, który przez ostatni czas, zmienił się nie do poznania. Nadal był bardzo tajemniczy, ale zrobił duży postęp, jeżeli chodzi o panowanie nad swoimi emocjami. Częściej też rozmawiamy o nim i stopniowo zdradza mi, mniej lub bardziej istotne, fakty ze swojego życia. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ wiem, że nikomu wcześniej o tym nie mówił. Poprzednie dziewczyny były dla niego jedynie krótkimi epizodami, przygodą na jedną noc. Ja chciałabym być kimś więcej. Kimś, komu zaufa i powierzy wszystkie troski. Zależy mi na nim, choć sama nie sądziłam, że mogłabym zakochać się w takim mężczyźnie. Tak, kocham go z całym pakietem wad, ale przede wszystkim, za te dobre rzeczy, które w nim są, a do których on nie chce się przyznać.

            Stanęłam na ostatnim stopniu, ale mimo to, chłopak nadal nade mną górował. Sama nie wiem dlaczego, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który po chwili pojawił się na mojej twarzy.

            – Witaj piękna – pocałował mnie w usta – tęskniłem za tobą. – Ostatnio dużo się uczyłam, chcąc zdać wszystkie egzaminy w pierwszym terminie, niestety odbywało się to kosztem Cesc`a. Rzadko się widywaliśmy, a jak już udało nam się spotkać, trwało to bardzo krótko.

             – Wieeem... – przeciągnęłam samogłoskę i z cichym westchnięciem położyłam mu dłonie na ramionach. – Też za tobą tęskniłam, ale już po egzaminach i jestem cała twoja – posłałam mu dwuznaczny uśmiech i kolejny raz złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku.

          – Cała moja? – Chłopak poruszył brwiami i przyciągnął moje biodra do swoich. Dobrze wiedziałam, co chodzi mu po głowie, jednak on również wiedział, że musi poczekać. – Świetnie się składa, bo mam wobec ciebie plany na dziś. Idziemy na imprezę.

          – Oh, dziś? Myślałam, że pobędziemy trochę razem, we dwoje... – Nie do końca miałam ochotę gdzieś dziś wychodzić, a już na pewno nie do zatłoczonego klubu, pełnego pijanych zboczeńców.

           – Wiem kochanie, też bym tego chciał, ale musimy z chłopakami tam dziś być. Mamy interes do załatwienia, ale obiecuję, że nie potrwa to długo, dobrze? - Cesc objął mnie w talii i spojrzał proszącym wzrokiem, któremu nie potrafiłam się oprzeć.

          – Dobrze, niech będzie... – westchnęłam. W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, na dźwięk słowa „interes”. Choć byliśmy razem już prawie od trzech miesięcy, ja nadal nie wiedziałam nic o jego zajęciach. Zawsze powtarzał, że tak jest dla mnie lepiej i, że to nie jest nic, o co musiałabym się martwić.

           – Jaz... Uśmiechnij się, proszę. Nie chce się kłócić, ani cię zasmucać. Po prostu są pewne rzeczy, które muszę dziś wyjaśnić – położył obie dłonie na moich policzkach i spojrzał w oczy, dopatrując się w nich zrozumienia. Po chwili skinęłam głową i wyszeptałam ciche „okej”.


            Cesc wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę swojego samochodu, który stał parę metrów od nas. Otworzył drzwi pasażera, delikatnie wpychając mnie do środka, po czym sam zajął miejsce z drugiej strony. Czekałam aż odpali silnik i wyjedzie z parkingu, ale on odwrócił się w moją stronę i położywszy mi dłoń na kolanie, delikatnie pocałował mnie w usta.

              – Naprawdę tęskniłem – wyszeptał, kolejny raz złączając nasze usta.

              – Ja też, bardzo – odpowiedziałam tym samym, bardziej nachylając się w jego stronę,

            Tym razem, pocałunek nie był już delikatny. Chłopak wtargnął językiem do moich ust, a ja, ani przez chwilę nie protestowałam. Potrzebowałam tej bliskości i zaborczości, z jaką mnie pieścił. Potrzebowałam poczuć go, najbardziej jak tylko jest to możliwe. Czasami przerażało mnie to, jak szybko i jak bardzo się od niego uzależniłam. Położyłam swoją dłoń na jego karku, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Cesc zaczął wędrować palcami w górę mojego uda, wsuwając je pod spódnicę. Nadal nie protestowałam, a co więcej, chciałam, aby dalej to robił. Wiedziałam, że idzie to w kierunku tego, na co nie byłam jeszcze gotowa, ale z drugiej strony, byliśmy przecież w samochodzie. Oderwaliśmy się na chwilę od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza, ale po chwili wróciliśmy do poprzedniej czynności. Jego dłoń wędrowała coraz wyżej, gładząc delikatną skórę na moim udzie. Nagle, poczułam jak dotyka mnie TAM. Westchnęłam z zaskoczenia, a on, nadal mnie całując, nacisnął, przez bieliznę, mój wrażliwy punkt, zataczając palcami niewielkie kółko. Usłyszałam głośne jęknięcie, a kilka sekund później, zorientowałam się, że wydobyło się ono z moich ust. Oderwałam się od niego, głośno dysząc. Spojrzałam na niego lekko zaskoczona i kompletnie zawstydzona, a on się uśmiechał. Czułam, że jestem cała czerwona, dlatego postanowiłam pominąć to milczeniem i, poprawiwszy spódniczkę, odwróciłam się, wbijając wzrok w przednią szybę. Zanim odpalił samochód, usłyszałam jeszcze tylko jego cichy śmiech. Jasne, ja mam ochotę uciec, a on jak zwykle nic sobie z tego nie robi. Cały Cesc Fabregas. Po chwili ciszy, która zapanowała między nami, odwróciłam się w jego stronę. Mój wzrok mimowolnie powędrował w dół, gdzie między jego nogami pojawiło się dość pokaźne wybrzuszenie. Czułam jak moje oczy się otwierają, kiedy dotarło do mnie, o co chodzi. Szybko oderwałam oczy od jego spodni i trafiłam wprost na roześmiane, brązowe tęczówki.

– Nie wstydź się kochanie. To nie pierwszy raz, kiedy doprowadzasz mnie do takiego stanu. – Postanowiłam nie komentować tych słów, bo najzwyczajniej nie wiedziałam jak.

            Kilkanaście minut później, Cesc odwiózł mnie do domu, pożegnaliśmy się i umówiliśmy, że przyjedzie po mnie o 20, czyli miałam jeszcze 3 godziny, aby się przygotować. Weszłam do domu i idąc w głąb, zobaczyłam, że rodzice siedzą w salonie. Tata od jakiegoś czasu nie zwraca na mnie uwagi, a mama próbuje załagodzić sytuację, po prostu ja ignorując i udając, że wszystko jest w porządku. Nie mam jej tego za złe, wiem jaki potrafi być tata i, kiedy się uprze, nikt nie jest w stanie przemówić mu do rozsądku. Cesc miał dowiedzieć się czegoś na temat interesów, jakie mój ojciec prowadzi z Amirem, ale na razie nic mi nie mówi. Podejrzewam, że po prostu to przede mną ukrywa, ale tym zajmę się później. Odchrząknęłam cicho, na co rodzice odwrócili się w moją stronę. Na twarzy mamy pojawił się szeroki uśmiech, natomiast tata... Od razu oderwał wzrok ode mnie i przeniósł go na gazetę, którą trzymał w dłoniach. Jakby mój widok go co najmniej parzył. To bolało, mimo całej mojej maski obojętności, było mi przykro, że tak się zachowuje.

               – Cześć kochanie – zaczęła mama, podchodząc do mnie i mocno przytulając. – Jak poszedł egzamin? – spojrzała w moje oczy, w których nie mogła nie zauważyć smutku.

                – Dobrze mamo – uśmiechnęłam się lekko. – Pójdę do siebie, odpocznę trochę.

             – Jasne, idź i uśmiechnij się. Kocham cię i jestem z ciebie dumna, pamiętaj. –  Skinęłam głową i wyszeptałam ciche „dziękuję”. Widziałam, jak w oczach mamy pojawia się smutek i współczucie i nie chciałam, aby to wszystko dotykało również jej. Nie rozumiałam mojego taty... Przecież nie robiłam niczego złego.

            Poszłam do swojego pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko, rozpamiętując to, co miało miejsce w samochodzie. Odkąd jestem z Fabregasem, zrobiłam już wiele rzeczy, których nie robiłam nigdy wcześniej. Wymykanie się z domu, udział w nielegalnych wyścigach, bójki, kluby, narkotyki... Mogłabym tak wyliczać niemal bez końca. Problem w tym, że wiem, że Cesc potrzebuje tego, czego ja jeszcze nie mogę mu dać. Przede mną miał wiele kobiet, z którymi był tylko i wyłącznie dla seksu. I to mu pasowało. Chciałabym móc zaspokajać każdą jego potrzebę, ale nie jestem jeszcze na to gotowa. Chłopak nadal jest za bardzo skryty i tajemniczy. Mimo, że ja mu ufam, mam wrażenie, że on nie do końca ufa mnie.

            To, co stało się w samochodzie, bardzo mnie zaskoczyło, ale i podobało. Jeszcze nikt nigdy nie dotykał mnie tak, jak on, nie całował tak, jak on, ani nie patrzył na mnie tak, jak on. Czułam się przy nim dobrze i bezpiecznie, a tego teraz najbardziej potrzebowałam. Każdy jego dotyk powodował u mnie motyle w brzuchu i miałam wrażenie, że między nami przeskakują niewielkie iskierki. Zastanawiałam się, czy on czuje to samo, ale był mistrzem w ukrywaniu swoich uczuć. Właśnie ten fakt był moim największym hamulcem. Jak mogłabym powierzyć mu całą siebie, skoro on podzielił się ze mną zaledwie małym skrawkiem swojej osobowości? To wszystko było takie strasznie dziwne. Nie wiedzieliśmy o sobie zbyt dużo, a mimo to, coś strasznie mnie do niego ciągnęło. Czułam, że bardzo mi na nim zależy, ale czekałam na moment, aż on otworzy się przede mną.

            Pochłonięta myślami, nie zauważyłam nawet, że dzwoni mój telefon. Ocknęłam się dopiero, kiedy wyświetlacz zgasł. Zdążyłam tylko zauważyć imię mojej przyjaciółki, która w zwyczaju ma dzwonienie do mnie, do momentu, kiedy w końcu odbiorę. Po kilku sekundach, komórka zadzwonił po raz kolejny.

           – Słucham – odezwałam się, przeglądając się jednocześnie w niewielkim lusterku na moim biurku. Na moich policzkach widniały dość pokaźne rumieńce, a w oczach tańczyły malutkie iskierki. Tak się kończy rozmyślanie o Fabregasie...

             – No dziewczyno! Dzwonie i dzwonie... – usłyszałam zbulwersowany głos Cath.

             – Raz, zadzwoniłaś raz – zaśmiałam się. Uwielbiam ją, jak zwykle wszystko wyolbrzymia.

           – Oh, nie ważne. Co ja to.. A, właśnie! Będziesz dzisiaj w „Paradisso”? W sumie po co ja pytam, oczywiście, że będziesz. Ja też będę i nie wiem, co włożyć. Bo wiesz, z jednej strony chciałabym, żeby Marc nie odrywał ode mnie wzroku, no ale nie chce wyglądać, jak Pilar. Rozumiesz... A ty, co ubierasz? - właśnie byliśmy świadkami słowotoku Cath. Ta dziewczyna może gadać bez przerwy.

             – Ej, ej... Oddychaj. Nie wiem, co ubieram. Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam... A co do Bartry, to on i tak nie może oderwać od ciebie wzroku, więc możesz ubrać nawet worek na ziemniaki – skomentowałam, ani trochę nie naciągając prawdy. Moja przyjaciółka byłą wysoką, szczupłą, śliczną blondynką. Nic dziwnego, że faceci wariowali na jej punkcie.

            – Jesteś kochana. W każdym razie, myślałam nad... – chyba tak szybko się jej nie pozbędę. Monologu część dalsza.


CESC

            Siedzieliśmy z chłopakami w moim domu, jak zwykle pijąc piwo. To znaczy, oni pili piwo, a ja energetyka, bo musiałem jechać po Jaz, a wiem, że ona nie lubi kiedy jeżdżę po alkoholu. Nie wiem jak ta dziewczyna tego dokonała, ale zacząłem zastanawiać się nad konsekwencjami tego, co robię. Ogólnie dużo rzeczy zmieniło się w moim życiu przez ostatni czas.

           – O której jedziesz po Jazlyn? - zwrócił się do mnie Diego. Mam podejrzenia, że podoba mu się moja dziewczyna, ale cóż... Jest moja. A on jest moim kumplem, więc nawet gdyby, to nie czuję zagrożenia. Lojalność przede wszystkim.

             – Jakoś przed 20, a co?

            – To musisz się pospieszyć, bo o 20:30 jesteśmy ustawieni z Pique, a on czekać nie będzie – chciało mi się śmiać, kiedy widziałem jak Diego boi się Gerarda. Owszem, nie warto z nim zadzierać, ale poza tym całym gównem, w którym wszyscy siedzimy, Pique to normalny facet. Wszyscy czujemy przed nim respekt, bo nadal jest naszym szefem, ale Diego wyjątkowo bierze sobie to do serca.

         – Stary, wyluzuj – uśmiechnąłem się kpiąco. – Będę na czas, im szybciej to załatwię, tym prędzej będę mógł zająć się moją dziewczyną. – O tak, od paru ładnych tygodni nie marzyłem o niczym innym. Może zabrzmię jak baba, ale zawsze, kiedy Jaz jest obok, to wszystko nie wydaje się takie straszne i mam wrażenie, że mógłbym żyć normalnie, bez tych wszystkich problemów. Niestety później przypominam sobie, że wpakowałem się w coś, z czego nie ma ucieczki. A co gorsza, mogę w to wciągnąć również ją…

            – Dobra, dobra. Daruj sobie szczegóły… – skrzywił się, na co reszta wybuchła śmiechem. – Ja spadam, muszę jeszcze coś załatwić i po 20 widzimy się na miejscu.

Chwilę po nim zwinęła się reszta, a ja spojrzałem na zegarek i okazało się, że za chwilę musze jechać po Jazlyn. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i wyszedłem z domu. Zastanawiałem się nad tym, czy nie jechać motocyklem, ale doszedłem do wniosku, że Jaz pewnie ubierze spódnicę i nie byłoby to dla niej wygodne więc wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę jej domu.

Jak zwykle, zatrzymałem się kilka metrów dalej, żeby jej ojciec mnie nie zauważył. Trochę mnie to irytowało i nie rozumiałem dlaczego dziewiętnastolatka kryje się z tym, że ma chłopaka, ale nie drążyłem tematu. Napisałem jej sms-a, że już jestem i po kilku minutach widziałem jak idzie już w moją stronę. Ze względu na godzinę było już ciemno, ale latarnie oświetlające drogę pozwoliły mi zobaczyć w co jest ubrana. Cholera, moja dziewczyna zawsze wygląda seksownie, ale dziś… Czułem jak nagle robi mi się gorąco, a w spodniach dzieją się niepokojące rzeczy. Krótka, kolorowa spódniczka idealnie opinała jej krągłe biodra i odsłaniała najlepsze nogi na świecie, a biała bluzeczka kończąca się kilka centymetrów nad pępkiem tylko podkręcała atmosferę. Do tego buty na obcasie, w których jej nogi wyglądały jeszcze lepiej niż zwykle. Boże, ta dziewczyna chce mnie zabić…

Wysiadłem z samochodu i kiedy dzieliły nas już milimetry, przyciągnąłem ją do siebie i wpiłem się w jej usta. Smakowała truskawką, co zapewne było zasługą błyszczyka, i sobą. Nikt nie smakował tak, jak Jazlyn Bhamra. Wnioskując po jej minie, trochę ją zaskoczyłem swoją gwałtownością, ale nie mogłem się powstrzymać. Wyglądała dziś jak anioł w przebraniu diabła. Słodko-gorzka dziewczyna z pazurem. Moja dziewczyna. Do dziś zastanawiam się jakim cudem ktoś tak przegrany jak ja, znalazł taki skarb.

– Chyba serio się stęskniłeś, co? – zapytała, uśmiechając się szeroko i wplatając palce w moje włosy.

– Nawet nie wiesz jak bardzo… – westchnąłem, zakładając jej pasmo włosów za ucho. – Musimy już jechać – pocałowałem ją w czoło i pociągnąłem za sobą do samochodu.

– Cesc… – zaczęła nieśmiało, zapinając pas i poprawiając się na siedzeniu. Zerknąłem w jej stronę i zauważyłem, że już i tak krótka spódniczka, podciągnęła się jeszcze wyżej.

– Słucham – spojrzałem na nią pytająco. W jej oczach zobaczyłem przejęcie i już wiedziałem, o co chce zapytać.

– Chodzi o twoje „interesy”… – odwróciłem wzrok, nie chcąc roztrząsać tego tematu. – Wiem, że nie lubisz o tym mówić i, choć nie do końca mi to odpowiada, nie musisz, ale martwię się o ciebie. Zrozum, że ja…

– Wiem Jaz, wiem. Po prostu… jesteś bezpieczniejsza, kiedy nic na ten temat nie wiesz – chwyciłem jej dłoń, głaszcząc ją kciukiem. – Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało z mojej winy – popatrzyłem w jej zatroskane oczy i w momencie zakuło mnie serce. Nie lubiłem, kiedy się przeze mnie smuciła, a niestety działo się to dość często.

– Musimy jechać, załatwię sprawy i od razu wracamy, okej? – Jaz przytaknęła głową, nie odzywając się już słowem.


JAZLYN

Cesc z chłopakami poszli załatwiać swoje „interesy”, a ja zostałam z Cath. Obie byłyśmy trzymane z dala od tego wszystkiego, co niezmiernie nas irytowało. Postanowiłyśmy jednak dziś nie zawracać sobie tym głowy, ponieważ miałyśmy ważniejsze tematy po tak długim czasie, przez jaki się nie widziałyśmy. W klubie było bardzo głośno, więc postanowiłyśmy przejść do części, w której była restauracja i nie było takich tłumów. Usiadłyśmy w kącie i czekałyśmy na zamówione drinki.

– Jaz, co jest? Jakaś taka nieobecna jesteś… – zapytała podejrzliwie przyjaciółka.

– Niee, nic. Wydaje ci się – uśmiechnęłam się nikle, chcąc zmienić temat.

– Jazlyn… Widzę, nie znam cię od wczoraj – blondynka nadal nie dawała za wygraną. Sama nie wiedziałam czy zaczynać temat, a tym bardziej jak go zacząć. Z drugiej strony, to moja przyjaciółka, najlepsza na świecie więc nikomu nie ufam bardziej. Postanowiłam więc się przełamać i zaczerpnąć trochę informacji.

– Cath czy ty i Marc… Czy wy… No wiesz o co mi chodzi – speszyłam się trochę, ale na szczęście blondynka wiedziała o co mi chodzi. Nerwowo bawiłam się serwetką, która leżała na stoliku przede mną i spoglądałam na dziewczynę.

– Chodzi ci o seks? – przytaknęłam. – Nie, jeszcze tego nie zrobiliśmy, ale…

– Ale co?

– No my… Robiliśmy inne rzeczy. Przyjemne rzeczy – trochę się zaczerwieniła, ale jednak uśmiech pojawił się na jej twarzy.

– Heej! Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – zapytałam z wyrzutem, zakładając ręce na boki.

– Przepraszam, ale nie było nawet kiedy!

– Jesteś podła, ale ci wybaczę. To co, zdradzisz jakieś szczegóły? – zapytałam podchwytliwie.

– Hmm… Jest to bardzo, bardzo, bardzo przyjemne. Dobrze ci radzę, jeśli będziesz miała okazję to nie odmawiaj Fabregasowi.

Siedziałyśmy tak jeszcze przez około pół godziny, śmiejąc się i rozmawiając o wszystkim i o niczym. Brakowało mi czasu spędzanego z moją przyjaciółką, ale brakowało mi również mojego chłopaka, który właśnie szedł w stronę naszego stolika.

– Już wszystko załatwiliśmy – nachylając się nad stolikiem, dał mi szybkiego buziaka w usta. – Dobra, my się będziemy zbierać – zwrócił się do reszty, na co jedni zaczęli gwizdać, a inni rzucać różne podteksty. Cesc szybko jednak uciął temat i ruszyliśmy do wyjścia.

– To co? Jedziemy do mnie, a później cię odwiozę tak? – zapytał, prowadząc mnie za rękę do samochodu.

– Tak i nie – odpowiedziałam zaczepnie, zatrzymując się i odwracając do niego przodem.

– To znaczy? – przyciągnął mnie bliżej, głaszcząc nagą skórę na moich plecach.

– To znaczy – zarzuciłam mu ręce na szyję – że mogę zostać na noc, jeżeli chcesz – zobaczyłam błysk w jego oczach, który bardzo mnie ucieszył.

– Mhmm, bardzo chcę – pierwszy raz od bardzo dawna zobaczyłam na jego twarzy tak szczery uśmiech, który aż chwycił mnie za serce. Odwzajemniłam ten gest i wsiadłam do samochodu, czekając aż Cesc zabierze mnie do siebie.



     Po prawie rocznej przerwie pojawia się kolejny rozdział. Nie wiem kiedy będzie następny, może za tydzień a może za rok... Wiecie jak to ze mną jest. Mam jednak nadzieję, że ktoś tu jeszcze ze mną został, przeczyta i skomentuje :) Wesołych Świąt! :*
PS. Rozdział trochę niedopracowany pod względem wizualnym, ale to wina laptopa. Następne ( o ile się pojawią) będą już okej :)

14.09.2015

Deprecha :(

No i kurcze... Nie wiem, co mam zrobić :( Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałabym kontynuować to opowiadanie, ale tak jakoś mi się nie podobają poprzednie rozdziały, że nie mogę się zmotywować. Myślałam, że może będę je na bieżąco poprawiać, ale to nie ma sensu, bo musiałabym zmienić praktycznie całe opowiadanie... Grrrr. Jestem zła na siebie :( Nie wiem jeszcze, co  tym zrobię. Jestem w kropce.


Takie kochane! A Lia jest najpiękniejszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek widziałam *.*

26.08.2015

WATTPAD + informacja.

Heeej, nie wiem czy jeszcze ktoś tu zagląda, ale warto spróbować :)
Po pierwsze, chciałabym Was zaprosić na opowiadanie, któro jest już publikowane na blogu, ale teraz zaczynam je również publikować na platformie WATTPAD. Jeżeli jest ktoś, kto nie śledził na bieżąco bloga, to zapraszam do linku poniżej.


Plus, mam też pytanie. Tak, jak mówiłam, nie wiem czy jeszcze ktoś tu zagląda, ale wpadłam na pewien pomysł. Chcielibyście, aby to opowiadanie, o Fabregasie, było kontynuowane?
Przestałam je pisać, ponieważ nie do końca się mi podobało, jednak nadal mnie do niego ciągnie. Mogłabym publikować je na Wattpadzie, jednocześnie je trochę zmieniając i przypominając sobie wszystkie wydarzenia. 
Wiem, że wiele z Was straciłam przez moją nieobecność, dlatego jeżeli ktoś tu jeszcze jest, to bardzo proszę o komentarz, co sądzi o moim pomyśle :)


23.03.2015

The Last...

Hej. Zdaję sobie sprawę z tego, że w poprzedniej notce pisałam, ze nie zawieszam bloga, ale niestety sytuacja uległa zmianie. Nie chcę się jakoś specjalnie tłumaczyć, bo wiem, że to nic nie zmienia i pisałam to wiele razy, niestety obawiam sie, że tym razem ogłaszam definitywny koniec tego bloga. Za miesiąc zdaje maturę więc teraz nie ma najmniejszych szans na to, żeby cokolwiek się tutaj pojawiło. A później? Sama nie wiem, może. Ostatnio nie mam żadnego pomysłu na ciąg dalszy, nawet na własne życie nie mam pomysłu, a co dopiero na życie bohaterów xd Możliwe, że po maturach odejdzie stres i spłynie na mnie morze weny, co sprawi, że blog będzie kontynuowany, ale nie łudziłabym się. Prawda jest taka, że treść tego opowiadania już dawno odbiegla od moich początkowych planów, więc automatycznie pisanie tego bloga przestało sprawiać mi przyjemność. Ale! Żeby nie było, że narzekam i narzekam. Na 100% będzie mi brakowało tej historii, bo w jakimś stopniu ją polubiłam. Przede wszystkim jednak będzie mi brakowało Was. Cudownie było czytać te wszystkie piękne słowa na temat tego, co piszę, jak piszę. To było niesamowite dla mnie, że po pierwsze blog ma tyle wyświetleń, a po drugie, że komuś się podoba moje wyobrażenie "idealnego-nie idealnego" świata, w którym główną rolę odgrywa mój ukochany piłkarz oraz ulubiona aktorka z dzieciństwa. Bohaterowie nie zostali tu dobrani przypadkowo. Generalnie rzecz biorąc, w tym blogu nie ma nic przypadkowego. Jest on dla mnie bardzo ważny, ale to pozostawię dla siebie. Jak zwykle się rozpisałam- mój słowotok daje o sobie znać. Przepraszam te osoby, które cierpliwie czekały na rozdział. Jeszcze raz dziękuję za wszystkie miłe słowa i za wyrozumiałość, którą nie raz testowałam do granic możliwości.
Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę, ale narazie się z Wami żegnam :)



3.01.2015

Chapter XV

Kiedy tylko dotarliśmy do domu Fabregasa, wszyscy udali się prosto do salonu. Marc wyjął z lodówki trzy puszki piwa- dla siebie i chłopaków, a ja nadal czułam jak ręce trzęsą mi się ze strachu. Po chwili wszyscy już zajęli miejsca na kanapie i czekali na moje wyjaśnienia. W sumie to sama nie wiedziałam od czego zacząć. Cesc ani na chwilę nie spuszczał ze mnie wzroku, a jego oczy wyraźnie pociemniały. Po kilku uspakajających oddechach, zaczęłam opowiadać o wszystkim, co wiem na temat Amira. Widziałam jak z każdym moim słowem, szczęka Fabregasa zaciska sie i rozluźnia. Mogłabym to uznać za całkiem seksowne, ale w tym momencie wiedziałam tylko tyle, że jest niesamowicie wkurzony. Kiedy miałam przejść do sprawy ślubu, z nerwów zaczęłam wyginać palce u rąk. Niespokojnie zerknęłam na Cath, a ona posłała mi delikatny uśmiech mówiący, że powinnam kontynuować.
-...i właśnie od czasu, kiedy mój ojciec i Amir połączyli firmy, tata... - uciekłam wzrokiem na bok, tak aby nie patrzeć na Cesc`a, który zaczynał już wiercić się na swoim miejscu- tata uznał, że Amir będzie dla mnie idealnym kandydatem na męża- wydusiłam z siebie ostatnie zdanie. Przez chwilę w pokoju zapanowała kompletna cisza, bo chyba nikt nie wiedział co powiedzieć. Popatrzyłam na Cesc`a ale on, mimo że patrzył w moją stronę, zdawał się mnie w ogóle nie dostrzegać. Był nieobecny, a oczy miał niemal czarne i nie widziałam w nich niczego prócz kompletnej pustki.
-A wiesz coś na temat interesów Amira? Czym się zajmuje jego firma, nie wiem... cokolwiek?- oderwałam wzrok od chłopaka i przeniosłam go na Diego, który właśnie do mnie mówił.
-Nie mam pojęcia, nigdy mnie ten człowiek nie interesował. Firma mojego ojca współpracuje z wieloma krajami i głównie chodzi o wymianę surowców, więc może firma Amira zajmuje się tym samym... Niewiele wiem na jego temat, ale coś mi się w nim nie spodobało odkąd pierwszy raz go zobaczyłam- znów zerknęłam na Cesc`a. Widziałam w jego oczach chęć mordu, a jeszcze nie wiem czym Amir zalazł mu za skórę. Mimo, że nie znam wspólnika mojego ojca zbyt dobrze, przechodzą mnie ciarki na samą myśl o nim. Niektórych ludzi nie trzeba znać, aby wiedzieć, że lepiej ich unikać. Takim człowiekiem jest właśnie Amir. Nie znoszę przebywać w jego towarzystwie, bo zawsze wtedy czuję, jak jeździ po mnie swoim obleśnym wzrokiem, a mi zbiera sie na wymioty. Nie mam pojęcia czemu mój ojciec myśli, że wyjdę za mężczyznę starszego ode mnie o prawie 20 lat, ale może mieć pewność, że nigdy do tego nie dojdzie. Zatrzęsłam się na samą myśl o tym i jak najszybciej odgoniłam od siebie wizję wspólnego życia z tym człowiekiem.
Marc zaczął mówić o tym, co stało się na ostatnich wyścigach i dotarło do mnie, że to właśnie wtedy Cesc przyjechał do mnie cały podrapany. To wszystko zrobił mu właśnie Amir. Wiedziałam, ze zapewne można mu wiele zarzucić, ale nie sądziłam, ze jest zdolny do takich rzeczy. Teraz nie boję się tylko o siebie, ale także o Cesc`a i mojego tatę. Przecież on nie wie jaki jest Amir i do czego jest zdolny... Spokojnie prowadzi sobie z nim interesy nie mając o niczym pojęcia.  Kiedy Bartra skończył mówić, w głowie miałam tylko jedną myśl.
-Boże... przecież Amir może zrobić coś mojemu ojcu. Co jeżeli... ja musze mu o tym powiedzieć- zerwałam się na równe nogi i z paniką spojrzałam w stronę mojej przyjaciółki, kiedy nagle odezwał się Cesc.
-Nie. Narazie nikomu masz nic nie mówić- przeniosłam na niego wzrok, a on mówił jakby był w transie. Wpatrywał sie w jeden punkt i nie wykonał żadnego ruchu. Wyglądał jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał, ale nie rozumiałam tylko dlaczego twierdził, że powinnam milczeć. 
-Ale.. jak to? Przecież tu chodzi o mojego tate...- wyjąkałam patrząc na niego ze strachem, a coś w jego wyrazie twarzy się zmieniło.  Zrobił kilka kroków w moją stronę i głośno westchnął.
-Właśnie dlatego lepiej żebyś mu nic nie mówiła. Jaz, zajmiemy się tym, ale Amir pod żadnym pozorem nie może wiedzieć, że ktoś coś podejrzewa. Zaufaj mi kochanie, dobrze?- sięgnął po moją dłoń i splótł nasze palce razem. Poczułam jakby przez moje ciało przeszły iskry, uwielbiałam jego dotyk i chłonęłam go całą sobą.  W dodatku, kiedy usłyszałam jak pieszczotliwie się do mnie zwraca, czułam sie jak w niebie. Nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa, więc tylko skinęłam głową. Cesc przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy, czego kompletnie się nie spodziewałam. Wtuliłam się w jego bok i zauważyłam, że pozostali wpatrują się w nas z niemałym zdziwieniem, ale mimo to, na ich twarzach widniały uśmiechy.
-My się już będziemy zbierać- Marc przerwał ciszę i spojrzawszy na Cath, która tylko przytaknęła, chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
-No- Diego klasnął dłońmi w kolana i również wstał- ja też już lecę. Dzisiaj i tak nic nie wymyślimy, zajmiemy się tym jutro.
-Jaz, wracasz z nami?- Cath wychyliła się zza ściany i zwróciła do mnie. Już miałam zamiar jej odpowiedzieć, kiedy w zdanie wszedł mi Cesc.
-Nie, odwiozę ją później- popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem, ale on nie zwrócił na mnie uwagi, tylko odprowadził znajomych do drzwi, aby zaraz za nimi je zamknąć.
Wróciwszy do pokoju, stanął kilka kroków przede mną i intensywnie lustrował mnie wzrokiem. Czułam jak moje policzki robią się czerwone, więc spuściłam wzrok na dół. Sama nie wiedziałam jak mam się zachować i co zrobić z tym, czego właśnie się dowiedziałam. Tak bardzo bałam się o mojego tatę. Ludzie tacy jak Amir nie mają zahamowań, co już kiedyś mi pokazał. Może i  teraz nie mam zbyt dobrego kontaktu z tatą i raczej staramy się unikać swojego towarzystwa, ale kocham go całym sercem. Nie darowałabym sobie, gdyby coś mu się stało.
Nagle poczułam jak dłoń Cesc`a dźwiga moją głowę w górę, a nasze oczy się spotykają. Uwielbiałam kolor jego tęczówek. Był taki ciepły, zupełnie inny niż wyraz twarzy, który zazwyczaj mu towarzyszy. Dopiero, kiedy kciukami potarł moje policzki, dotarło do mnie, że znajdowały się na nich łzy.
-Nie płacz. Twojemu tacie nic się nie stanie, obiecuję, ale narazie nic nie możemy zrobić. Diego jutro zajmie się zbieraniem informacji i wtedy zdecydujemy co dalej, hm?- kiwnęłam głową na znak, że rozumiem to, co do mnie powiedział, a on musnął swoimi wargami moje i mocno przycisnął mnie do swojego ciała.  Nie wiem ile tak staliśmy, ale czułam jak strach powoli odchodzi na dalszy plan, mój oddech się uspokaja, a serce znowu bije tempem nieco przyspieszonym przez obecność Cesc`a. Wtedy znów usłyszałam jego głos.
-Wiem, że obiecałem cię odwieźć, ale może zostaniesz na noc?- spojrzał na mnie wzrokiem, który według niego miał chyba być niewinny, ale jak można się domyślić, wcale mu to nie wyszło. Powiedzieć o Cescu, że jest niewinny to tak, jakby powiedzieć, że Pilar jest dziewicą. Poczułam jak moje policzki znów różowieją i delikatnie się od niego odsunęłam.
-Cesc... ja- nie wiedziałam co dokładnie miałabym powiedzieć, ale i tak nie było mi to dane, gdyż znów wszedł mi w połowę zdania.
-Hej, spokojnie- położył dłoń na moim policzku- wiem i nie to miałem na myśli. Chciałbym żebyś została tak po prostu. Okej?
Skinęłam głową szepcząc ciche "okej". Kolejny raz  poczułam jego usta na swoich, z tym, że teraz pocałunek był o wiele intensywniejszy. Fabregas przesunął językiem po mojej wardze tak, że je rozchyliłam, a on wtargnął do środka. Smakował mnie, a ja jego i było to jedno z tych uczuć, których nie da się opisać zwykłymi słowami. Stado motyli rozszalało się w moim brzuchu, a kolana się ugięły. Na szczęście podtrzymywała mnie ręka chłopaka, którą obejmował mnie w talii. W końcu oderwaliśmy się od siebie ciężko dysząc, a Cesc oparł swoje czoło o moje. Zobaczyłam, ze jego usta wykrzywiają się w uśmiechu, więc automatycznie zrobiłam to samo, delikatnie przygryzając wargę. Chłopak kciukiem przesunął po moich ustach i uwolnił ją spod nacisku zębów.
-Chodź, trzeba iść spać- szepnął i pociągnął mnie za sobą w stronę schodów.
Zanim się zorientowałam, byliśmy już w jego pokoju. Wszystko wyglądało tutaj dokładnie tak, jak zapamiętałam. Ciemne ściany, dwuosobowe - bardzo wygodne- łóżko, garderoba i drzwi prowadzące na balkon. Niestety pamiętałam również to, co stało się rano. Obraz Cesc`a przykładającego pistolet do głowy tamtego mężczyzny nadal był bardzo wyraźny w mojej głowie. Mimo, że nie wiem o nim zbyt wiele, wierzę w to, że nie miał zamiaru go zabić.
-Wiesz gdzie jest łazienka, ja skorzystam z tej na dole- uśmiechnął się i już miał zamiar wychodzić, kiedy przypomniałam sobie, że przecież nie mam nic do spania.
-Cesc, dałbyś mi jakąś swoją koszulkę, w której mogłabym spać?
-A już myślałem, że chcesz wziąć prysznic razem- udał, że jest niesamowicie zawiedziony, a kiedy uderzyłam go w ramie, posłał mi łobuzerski uśmiech. Oj uważaj, bo jeszcze się zgodzę.
-Głupek- mruknęłam i chwyciłam koszulkę, którą mi rzucił. Rozłożyłam ją i z jękiem stwierdziłam, że jest strasznie krótka, ale zanim zdążyłam poprosić o inną, on już zniknął za drzwiami. Jestem pewna, ze zrobił to specjalnie.
Nie widząc innego wyjścia, weszłam do łazienki i zakluczyłam drzwi. Nie to żebym mu nie ufała, ale po co kusić los... a zwłaszcza faceta. Rozebrałam się do naga, związałam włosy w koka na czubku głowy i weszłam pod prysznic. Dopiero kiedy ciepła woda spłynęła na moje ciało, poczułam jak się odprężam, a cały stres ze mnie uchodzi. Sięgnęłam po żel pod prysznic i zaczęłam namydlać swoje ciało. Przypomniało mi się jak ostatnim razem Cesc obudził się w nocy z krzykiem. Nie mam zielonego pojęcia co mu się śniło, ale wiem, że to nie mogła być żadna błahostka. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie i właśnie dlatego tak się wtedy wystraszyłam. Ciekawa jestem czy kiedyś będzie w stanie się na tyle przede mną otworzyć i opowiedzieć mi o tym i o innych rzeczach z nim związanych. Chciałabym żeby opowiedział mi o swojej rodzinie, czy w ogóle jakąś ma, bo jak dotąd to o nikim nie słyszałam. Tak mało o nim wiem... Znów dopadły mnie wątpliwości co do tego czy dobrze zrobiłam zgadzając się na to, żeby być z Fabregasem. Nie jest mi obojętny, wręcz przeciwnie. Wiem, że coś do niego czuje i chociaż to niewłaściwe, nie mogę się tego wyzbyć. Nie da się ukryć, że jest całkowitym przeciwieństwem chłopaków, którzy zawsze mi się podobali, a jak pomyślę o tym, jak zareagowałby mój tata, gdyby się dowiedział... Chyba by dostał zawału. Gdyby wziąć wszystkie cechy, które według niego powinien mieć idealny chłopak dla mnie, spisać je na kartce, a następnie podrzeć na malutkie kawałeczki i uformować z nich mężczyznę, powstałby właśnie Cesc. Mimo całej świadomości tego, że jest on kompletnym przeciwieństwem wszelkich moich zasad, nie mogę przestać o nim myśleć, a kiedy tylko go widzę, moje serce wyrywa sie z piersi.
Usłyszałam trzaśniecie drzwiami, co znaczyło, że Cesc już wrócił. Szybko spłukałam z siebie pianę i wyszedłszy spod prysznica, wytarłam ciało do sucha. Założyłam dolną część bielizny, a na górę wciągnęłam koszulkę, która nie sięgała nawet za moje pośladki. Zabije go, przysięgam. Poskładałam swoje ubrania i ułożyłam na pralce. Wzięłam dwa głębokie wdechy i wyszłam z łazienki. Cesc leżał na łóżku w samych bokserkach i robił coś na telefonie. Po kilku sekundach zdał sobie sprawę z mojej obecności i kiedy przeniósł na mnie wzrok, jego oczy przypominały pięciozłotówki, a ręce zamarły w bezruchu.
-Co się tak patrzysz? Ta koszulka ledwo zasłania mój tyłek- mruknęłam i szybko wskoczyłam na łóżko zakrywając się kołdrą.
-Właśnie dlatego się tak patrzę, kochanie- odłożył telefon na bok i  wszedłszy pod kołdrę, wciągnął mnie na swoje kolana tak, ze siedziałam na nim okrakiem, a on jeździł dłońmi po moich udach.- Ani trochę nie przeszkadza mi to, co widzę.
-Ah tak? - uniosłam brwi w odpowiedzi na jego słowa- a co jeżeli mi przeszkadza to, co widzisz, kochanie?- chciałam się z nim trochę podroczyć bo uwielbiałam go oglądać takiego beztroskiego. Uwielbiałam jak się do mnie uśmiechał, nawet kiedy cieszył się wyłącznie z tego, że udało się mu mnie zawstydzić. Czułam jakby był wtedy tylko mój. Jakby nie istniała żadna Pilar i masa innych dziewczyn, próbujących zwrócić na siebie jego uwagę. Widziałam, że otwiera usta i chce coś powiedzieć, ale przeszkodziłam mu zatykając je swoimi. Chciałam chociaż na chwilę przejąć kontrolę, ale Cesc jak zwykle mi na to nie pozwolił. Zanim zdążyłam cokolwiek zarejestrować, już leżałam przygnieciona ciężarem jego ciała. Dłońmi błądził po moim ciele, nie przekraczając pewnych granic, a ja delikatnie pociągałam za końcówki jego włosów. Zszedł pocałunkami na moją szyję, a ja nie mogąc wytrzymać tego, co się ze mną dzieje pod jego wpływem, wydałam z siebie cichy jęk. Cesc jeszcze raz wessał się w moje usta i po chwili opadł na poduszkę obok.
-Dziewczyno, zabijesz mnie kiedyś- wydyszał, a ja zachichotałam. Usłyszeć takie słowa od samego Fabregasa? Prawdziwe wyróżnienie. Znów się zaśmiałam, tym razem z własnych myśli, a on spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Pokręciłam tylko głową i zgasiłam lampę, która znajdowała się po mojej stronie.
-Chodźmy już lepiej spać- zaraz po tych słowach ziewnęłam ze zmęczenia i wtuliłam się w umięśnioną klatkę piersiową mojego chłopaka. "Mojego chłopaka" -brzmi to tak idealnie, że do teraz wydaje mi się nierealne. Ale jednak. W końcu moje ciche pragnienia się spełniły i mimo wszystkich przeciwności, jestem jestem przekonana, ze warto spróbować. Cokolwiek miałoby się później stać.
-Jaz?- usłyszałam  szept Fabregasa, ale nie miałam już siły podnosić głowy  ani odpowiadać. Jedyne, na co było mnie stać to mruknięcie "mhm", na znak, że może mówić.
-Pamiętaj, że jesteś moja i nie mam zamiaru oddać cię żadnemu Amirowi- słysząc jego twardy głos automatycznie otworzyłam oczy i podniosłam się na łokciu spoglądając w czekoladowe tęczówki, które wpatrywały się w moją twarz. Znów poczułam zbierające się łzy pod powiekami, ale szybko zamrugałam, aby się ich pozbyć. Nie chciałam teraz płakać. Jedyne co chciałam, to pocałować mężczyznę leżącego obok i odpłynąć w głęboki sen, otoczona jego silnymi ramionami. Czułam, że jego słowa były pokryte obietnicą.


_________________________________________________________________________________
Witam Was moi dzrodzy!

Po pierwsze, chciałabym Wam życzyć wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Spełniajcie swoje marzenia, dążcie do celów, róbcie to, na co macie ochotę i bądźcie szczęśliwi!
Po drugie, dziękuję za komentarze. Uwielbiam Was i wiedzcie, że to właśnie Wy motywujecie mnie do pisania :*
Po trzecie, proszę abyście dalej pisali te wspaniałe rzeczy. Nie chodzi tu już nawet o ilość komentarzy pod rozdziałem, ale o to, że ja uwielbiam czytać Wasze ciepłe słowa i od razu mam więcej chęci do dalszego pisania!

Mam nadzieję, że nadal tu jesteście i jeszcze ze mną zostaniecie, mimo tego, że tak długo zajmuje mi dodawanie rozdziałów. Nie będę się już tłumaczyć, ale wiedzcie, że robię co mogę :)


12.12.2014

Chapter XIV.

PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTATKI POD ROZDZIAŁEM

Im bliżej celu się znajdowaliśmy, tym bardziej się denerwowałam, a nie sądziłam że to jest możliwe. Bałam się tego co tam zastanę, co będzie później i tego, że stanie się coś złego. Nie wiedziałam jak to wszystko będzie wyglądało i jak mam się tam zachowywać. Czułam jak wszystko przewraca mi się w żołądku, a w głowie pojawiała sie co chwilę jedna myśl- "Jazlyn, jeszcze nie jest za późno na ucieczkę". Dość poważnie rozważałam tę opcję i miałam coraz większe wątpliwości czy dobrze zrobiłam zgadzając sie na to wszystko. Starałam się wyrzucić to z głowy i skupić na tym, że będzie tam Cath, która nie zostawi mnie samej.

Jechaliśmy bardzo szybko, a droga była prawie pusta. Co chwilę widziałam tylko migające światła latarni i rozmyty krajobraz. Do moich nozdrzy dostawał się zapach świeżego powietrza wymieszany z perfumami Cesc`a. Żałowałam, że mam na głowie kask i nie mogę całkiem wtulić się w jego plecy i poczuć ciepła przebijającego się przez skórzaną kurtkę. Miałam taką cholerną potrzebę poczucia go przy sobie, blisko. Tak bardzo chciałam, żeby był mój, żebym zawsze mogła do niego podejść i się przytulić, powiedzieć mu o wszystkim i być obok niego.

Nagle Cesc zwolnił i skręcił w ciasną uliczkę po lewej stronie. Z każdą sekundą, do moich uszu dobiegała coraz głośniejsza muzyka, a moje serce zaczynało szybciej bić. W oddali widziałam już samochody, motocykle i zebranych wokół nich ludzi. Jechaliśmy teraz bardzo powoli, a wzrok prawie każdego był skierowany w naszą stronę. Nie powiem, żebym była z tego faktu zadowolona. Wręcz przeciwnie. Byłam przerażona. Wśród wszystkich tych osób, starałam się dostrzec sylwetkę Cath, ale osobą, na której zatrzymał się mój wzrok była Pilar. Widziałam, ze ona również mnie rozpoznała. Jej mina mówiła wszystko. Byłam pewna, że dziś jeszcze porozmawiamy. Cesc zgasił motocykl, a ja, delikatnie wspierając się na jego ramionach, zeszłam i stanęłam obok niego. Zdjęłam kask i przełożyłam włosy na jedną stronę. Nie wiedziałam jak mam się zachować, co zrobić.

Modliłam się, aby teraz pojawiła się przy mnie Cath, ale rozglądając się dookoła, moje oczy znów napotkały dziewczynę, której szczerze nie znosiłam. Teraz stała bliżej nas i mimo ciemności, mogłam dostrzec na jej twarzy fałszywy uśmiech. W tym momencie miała nade mną przewagę, bo była wśród osób, które zna. Ona była w swoim świecie- ja nie. Opuściłam głowę na dół i wtedy poczułam na policzku delikatny dotyk dłoni. Wiedziałam kto to, więc cicho westchnęłam i odwróciłam się w jego stronę. Błądził wzrokiem po mojej twarzy i chwyciwszy dwoma palcami moją brodę, zatrzymał go na moich oczach.

-Nic mnie z nią już nie łączy- widocznie on też zauważył Pilar. Chciałam mu uwierzyć w te słowa, ale przecież nas też nic nie łączyło, a jednak dzisiejsza sytuacja w łazience wskazywała na coś innego. Jaką mam pewność, że do niej też nie przyjeżdża?

Nie mogłam już dłużej wytrzymać jego świdrującego spojrzenia, więc uciekłam wzrokiem na bok.  Usłyszałam głośne westchnienie, któro opuściło jego usta, a zaraz po tym znów się odezwał.

-Jazlyn, spójrz na mnie- twardy głos Fabregasa sprawił, że zrobiłam to, o co prosił i znów zatonęłam w jego czekoladowych tęczówkach, ale po chwili się opamiętałam. Nie mam ochoty teraz rozmawiać z nim na jej temat. Szczerze? Nie mam w ogóle ochoty rozmawiać na jej temat. Mogłaby zniknąć.

-Spokojnie Cesc, przecież nie musisz się tłumaczyć- próbowałam brzmieć jak najbardziej naturalnie, ale przesz szalejący we mnie gniew i strach, mój głos był nieco przyduszony, co oczywiście nie umknęło uwadze pana Niebezpiecznego.

Widziałam jak otwiera usta, ale w wypowiedzeniu słów przeszkodziła mu Cath rzucająca się prosto na mnie. Zaraz za nią szedł Marc. Mężczyźni przywitali się w swoim stylu, a moja przyjaciółka ogłuszała mnie piskliwym głosem. Dawno nie widziałam, żeby była tak podekscytowana. Fabregas i Bartra zajęli się sobą, więc nie słuchali o czym rozmawiamy.

-Cath, zaraz przez ciebie ogłuchnę- ze śmiechem obserwowałam jak dziewczyna sie odsuwa i próbuje trochę ukryć swój entuzjazm, ale średnio jej wychodziło.

-Oj no przepraszam, po prostu to wszystko jest takie... nowe!- znów wybuch euforii, a oczy ludzi stojących obok skierowały się wprost na nas. Zgromiłam ją wzrokiem, na co ona tylko wzruszyła ramionami. Odeszłyśmy kawałek dalej, gdzie praktycznie nikogo nie było.

-A ty co taka nie w humorze? Dziewczyno uśmiechnij się! Tu jest prawie jak w "Szybkich i wściekłych" !- na tą uwagę nie mogłam sie nie zaśmiać. Moja przyjaciółka zawsze miała tendencję do wyolbrzymiania wszystkiego i dziwnych porównań.

-Nie jestem nie w humorze... po prostu czuję się tu dziwnie...- próbowałam jakoś wymigać się od opowiadania szczegółów, które są powodem mojego nastroju, ale zapomniałam że rozmawiam z mistrzynią dedukcji. Popatrzyła na mnie wzrokiem typu "serio kochana? mów mi tu zaraz wszystko jak na spowiedzi" i już wiedziałam, że nie mam wyjścia.

-Pilar tu jest. Widziałam jak się na nas patrzyła, a w sumie to na niego- skrzywiłam się nieznacznie i skinęłam głową w stronę Cesca, który nadal był żywo zajęty rozmową z Marc`em. -Mam wrażenie, że ona czegoś ode mnie chce...

-Nie obraź się, ale to chyba oczywiste czego- popatrzyłam na nią pytającym wzrokiem, nie rozumiejąc co ma na myśli.

-Och, Jaz... czasami jesteś taka głupia! Ona chce Fabregasa, a ty jej go zabrałaś- odpowiedziała tak, jakby to było bardziej oczywiste niż to, ze sól jest słona.

-Ja jej nikogo nie zabrałam- syknęłam, krzyżując ręce na piersiach.- Mnie i jego nic nie łączy i nie zapowiada się na to, żeby cokolwiek miało się zmienić.- 'Oczywiście, że nie! A coś ty myślała? On chce cię tylko przelecieć! Nie raz ci to pokazał." krzyczała moja podświadomość, ale zaraz ją uciszyłam. Zanim Cath zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, obok nas pojawili się Cesc i Marc. Bartra podszedł do niej i stając z tyłu objął ją w pasie. Radość malująca sie na twarzy blondynki była nie do opisania. Uh, zazdroszczę jej! Fabregas stanął niedaleko mnie i patrzył groźnym wzrokiem, ale mimo wszystko widziałam jak kąciki jego ust drgają ku górze. Przewróciłam oczami i skierowałam wzrok na stojącą obok parę. Nie rozumiem tego człowieka...

-Dobra, to co? Idziemy usiąść, bo mamy jeszcze trochę czasu zanim wyścig się rozpocznie- ciszę przerwał Marc i patrząc na nas pytał o zgodę. Oboje kiwnęliśmy twierdząco głową i już po chwili szliśmy w stronę niewielkiego baru znajdującego się przy wjeździe na magazyny.

Nagle poczułam jak Cesc chwyta mnie za rękę i splata nasze palce razem. Przez moje ciało przeszedł nieznany mi dotąd dreszcz i on chyba też to poczuł, ale nie chciał dać niczego po sobie poznać. Mimo wszystko widziałam, że w jego oczach coś się zmieniło. Znacznie pociemniały, a jego źrenice się rozszerzyły.

- Później dokończymy rozmowę- szepnął mi do ucha tak, że poczułam jego miętowo-tytoniowy oddech na skórze. Zanim zdążyłam zareagować, odwrócił wzrok i, nadal trzymając moją dłoń, przyspieszył kroku, aby dogonić Cath i Marc`a.

Siedzieliśmy przy stoliku rozmawiając o wyścigach i o tym, że zaraz ma sie zjawić Diego . W sumie to oni rozmawiali, a ja z obojętną miną siedziałam obok i wpatrując się w przypadkowy punkt, raz po raz pociągałam łyk piwa ze stojącego przede mną kufla.

Próbowałam jakoś poukładać sobie w głowie to, co wydarzyło sie niedawno, a także to, co miało miejsce kiedy przyjechał po mnie Cesc, ale kiepsko mi szło. Miałam kompletny mętlik w głowie. Uhh, dlaczego to wszystko musi być tak skomplikowane? Dlaczego nie mogę być na miejscu mojej przyjaciółki? Siedzi sobie spokojnie obok swojego chłopaka, który delikatnie jeździ opuszkami palców po jej udzie. Swoją drogą, to słodkie, że taki "niegrzeczny" chłopak jest zdolny do takich delikatnych gestów. Ciekawe jaki jest Cesc. Też potrafi być taki... beztroski? Bo jak narazie to widziałam go w wersji seksownego mężczyzny i brutala z bronią w dłoni. No, może jeszcze jako uroczego chłopca, ale to było wtedy, kiedy spał, więc pewnie się nie liczy. Chociaż teraz dochodzę do wniosku, że chciałabym jeszcze raz zobaczyć go w takim wydaniu... Spokojny, pogrążony we śnie Fabregas. Wydawał się wtedy taki bezbronny i normalny. Tak właśnie, normalny mężczyzna, z normalnym życiem. Nie wiem na czym dokładnie polegają jego 'interesy', ale domyślam się, że to nie jest nic legalnego, a już tym bardziej bezpiecznego.

Moje myśli przerwał podchodzący do stolika Diego. Przywitał się z nami i po krótkiej rozmowie, z której wynikało, ze niedługo rozpocznie się wyścig, zaczęliśmy się zbierać. Nagle dopadł mnie niesamowity strach, wszystko co robiłam, robiłam jakby automatycznie. Nie myślałam nad tym, bo w mojej głowie było tylko jedno. "A co jak jemu się coś stanie?". To pytanie niemal mnie paraliżowało. Głośno przełknęłam ślinę i ze strachem w oczach ruszyłam za pozostałymi. Praktycznie przez cały czas nie odezwałam się słowem, co niestety nie uszło uwadze Fabregasa. Zerknął na mnie kątem oka, a po chwili usłyszałam wypowiadanie przez niego słowa.

-Idźcie już na miejsca, ja muszę coś załatwić- ignorując podejrzliwe spojrzenia naszych znajomych, chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.

Bez słowa próbowałam dotrzymać mu kroku, a on cały czas rozglądał się na boki, prawdopodobnie szukając miejsca, gdzie nikogo nie będzie. Po kilkunastu kolejnych krokach, w końcu zatrzymaliśmy się w niewielkiej wnęce między dwoma budynkami. Cesc obrócił mnie przodem do siebie, tak że moje plecy dotykały zimnej ściany z cegieł.

-O co chodzi? Przy stoliku nie odezwałaś się nawet słowem. Zrobiłem coś nie tak?- patrzył na mnie marszcząc brwi, ale ja wbiłam wzrok w trzęsące sie dłonie. Co mu miałam powiedzieć? Że jestem zazdrosna o Pilar? Że chciałabym mieć go dla siebie? Boże, ale jestem beznadziejna...- Jeżeli chodzi ci o to, co było w łazience to przepraszam... nie chciałem, żebyś tak to odebrała.- zaczął się tłumaczyć, a w jego głosie słychać było stres? O mamo! Zestresowany Fabregas, a to dopiero!

-Nie, nie chodzi o to. No, może trochę...- "no dalej Jaz, bądź z nim szczera" krzyczała moja podświadomość, ale gdyby to było takie łatwe... głośno westchnęłam.- Po prostu nie wiem na czym stoję. Raz zachowujesz się tak, jak dziś w łazience, a innym razem jakby nic takiego się nie wydarzyło. Potrafisz być taki obojętny, a ja się gubię. Czasami zastanawiam się...- urwałam w połowie zdania, czując że coraz bardziej się denerwuję i nie wiedząc jak to wszystko ubrać w słowa. Nie chcę powiedzieć za dużo, żeby Cesc nie uznał mnie za jakąś wariatkę.

-Zastanawiasz się nad czym?- ściszony, zachrypnięty głos Fabregasa, to absolutnie najpiękniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałam. Nie wiem jakim cudem, ale momentalnie zrobiło mi się gorąco i jestem pewna, ze na twarzy pojawiły mi się rumieńce.

Już otwierałam usta, aby pod wpływem nagłej odwagi odpowiedzieć mu na pytanie, ale wtedy usłyszeliśmy jak pewien mężczyzna krzyczy do megafonu, że wszyscy uczestnicy mają potwierdzić swój udział i wpłacić resztę pieniędzy. No tak, kto wygra zgarnia wszystko.

-Później dokończymy tą rozmowę. Chodź podwiozę cię do reszty- nie czekając na moją zgodę, kolejny raz zostałam pociągnięta za rękę w stronę motocykla. Czułam się jak niesforne dziecko wymagające ciągłej opieki. W sumie, to trochę chciało mi się śmiać z tego jak mnie traktuje.

Po paru minutach zsiadałam z motocykla, stając obok Cath, Marc`a i Diego. Każdy po kolei życzył Fabregas`owi wygranej, a chłopcy wymienili między sobą parę przyjacielskich obelg. Ot, z czystej sympatii. Czekając, aż również zostanę dopuszczona do słowa zauważyłam (kolejny raz) przypatrującą się nam Pilar. Ręce miała skrzyżowane na klatce piersiowej i stała z tym swoim pewnym wyrazem twarzy. Oh, jak ja bym chciała zetrzeć z jej ust ten parszywy uśmiech. I... chyba nawet wiem jak to zrobić.

Kiedy Diego skończył swoje uwagi na temat spraw technicznych, w końcu nadeszła moja kolej. Nie myśląc zbyt dużo nad moim zamiarem, pochyliłam się i złożyłam na jego ustach gorący pocałunek, dyskretnie zerkając na reakcję wroga. Mina zdecydowanie jej zrzedła. O tak! Jazlyn 1, Turbo Plastik 0. Moja podświadomość właśnie wykonywała salto tonąc w samo-zachwycie. Niechętnie się od niego odsunęłam, a na moje policzki wkradł się zdradliwy rumieniec, kiedy zobaczyłam jak Cesc oblizuje wargi. O mamo. To było... rozpalające.

-To na szczęście- mruknęłam, próbując brzmieć pewnie, ale zważając na to, co działo się w moim wnętrzu, mogę zaryzykować stwierdzenie, że było zupełnie na odwrót. Nagle, gdy dostrzegłam jego zszokowaną minę, dotarło do mnie, co zrobiłam. Zachowuje się jak idiotka... Najpierw go od siebie odpycham, a później rzucam się na niego i całuje. Poczułam się niesamowicie głupio, ale wtedy rysy jego twarzy diametralnie się zmieniły i zamiast szoku, wstąpił na nią łobuzerski uśmiech, a w oczach błysnęło coś, czego jeszcze nie rozszyfrowałam, ale mimo wszystko, podobało mi się to.

-Mhm, w takim razie już nie mogę się doczekać jaką dostanę od Ciebie nagrodę za wygraną- Cesc uraczył mnie szerokim uśmiechem, którego nie dało sie nie odwzajemnić i po chwili widziałam jak posyła mi ostatnie spojrzenie z linii startowej.

Pewność siebie, która z niego emanowała, zdawała sie teraz dusić wszystkich zawodników. Cesc uważnie przyglądał się każdemu z nich, a oni odwracali wzrok w drugą stronę, żeby nie dać się rozproszyć. Wiem co to znaczy być pod ostrzałem spojrzenia Cesca Fabregasa i wiem, że nie łatwo to wytrzymać. To tak jakby ktoś trzymał nad tobą rozpalone żelazo i czekał aż sie poddasz. Cesc zdecydowanie jest człowiekiem, który lubi czuć władzę i kontrolę nad innymi, a co więcej, on tą władzę ma. Nie tylko nade mną. Widzę jak niektórzy płaszczą się przed nim- zarówno kobiety jak i mężczyźni. One chcą zyskać choć trochę uwagi z jego strony, a oni nie chcą w żaden sposób zaleźć mu za skórę. Ja chyba też bym nie chciała.

Z megafonu wydostał się męski głos, który oznaczał, że wyścig za chwilę się zacznie. Parę metrów od linii zawodników, dokładnie na środku stała skąpo ubrana dziewczyna, trzymająca dwie flagi. Jedna była biała, a druga czarna. Domyślam się, że to ona będzie otwierać zawody. Wokół zapanowała cisza, którą przerywał wyłącznie warkot silników. Automatycznie zaczęłam się denerwować. Ręce mi się trzęsły, a nogi miałam jak z waty. Kolejne słowa docierały do mnie jakby osoba wypowiadająca je stała za grubym murem. Tymczasem mężczyzna mówiący do megafonu stał kilkanaście metrów dalej. Zaczęło się odliczanie do startu, a ja nadal nie mogłam się ocknąć z dziwnego transu.

-Trzy! - dziewczyna uniosła skrzyżowane flagi nad głowę- Dwa!- jej ręce były rozłożone po obu stronach ciała- Jeden! Start!- opuściła ramiona całkowicie, a wszyscy zawodnicy ruszyli do przodu.

Przez moment widziałam, że Cesc usiłował wysunąć się na prowadzenie, ale po chwili wjechali między budynki, gdzie nie było żadnego światła. Mogliśmy nasłuchiwać jedynie odgłosów motocykli, przebijających się przez gwizdanie i okrzyki tłumu osób. Trasa wyścigu ciągnie się aż na główną ulicę więc trochę potrwa zanim pierwsza osoba dotrze do mety. Ludzie zebrani wokół zaczęli rozmawiać i obstawiać kto zwycięży. Nie wiem jak oni mogą do tego tak spokojnie podchodzić, podczas gdy ja odchodzę od zmysłów i modlę się o to, żeby nikomu nic się nie stało. Zwłaszcza Fabregasowi. Marc, Diego i Cath rozmawiali na temat tego gdzie udamy się po wyścigach, ja jednak nie byłam w stanie się dołączyć. Strasznie zaschło mi w gardle, to pewnie z tych nerwów. Koniecznie muszę się czegoś napić, bo inaczej oszaleję.

-Em, Cath- odciągnęłam na chwilę przyjaciółkę od chłopaków- idę po coś do picia. Przynieść ci?

-Nie dzięki. Mam iść z tobą?- wiem, że jej pytanie było czysto retoryczne. Widziałam w jej oczach, że nie chce zostawiać Bartry nawet na moment.

-Nie, poradzę sobie- uśmiechnęłam się i odwróciwszy na pięcie, ruszyłam w stronę baru.

Przedzierając sie przez tłum, kilka razy zostałam popchnięta, uderzona z łokcia i jakiś facet prawie wylał na mnie swoje piwo. Mimo wszystko, udało mi się jakoś wydostać bez większych obrażeń. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do drzwi nad którymi świecił neonowy napis "Ride". Raz, że chciało mi się pić, a dwa- musiałam czymkolwiek zając swoje myśli. Chociażby wybieraniem soku. Już miałam sięgać za klamkę, kiedy poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramię. Cofnęłam się dwa kroki w tył i wtedy zobaczyłam przed sobą Pilar. No tak, wiedziałam, że dzisiaj jeszcze się spotkamy. Skrzyżowałam ręce na piersiach i czekałam na to, co ma mi do powiedzenia.

-No proszę... Księżniczka postanowiła się zbuntować i zasmakować prawdziwego życia?- słowa wychodziły z jej ust niczym jad i wcale nie próbowała tego ukrywać. Nie zwracałam jednak uwagi na to co mówi. Parsknęłam pod nosem i znów udałam się w kierunku baru, racząc ją ironicznym uśmieszkiem. Nie zrobiłam nawet trzech kroków, kiedy jej ręka znów wylądowała na moim ramieniu.

-Słuchaj mnie uważnie, laleczko- wyrwałam się, zrzucając jej rękę z siebie, a ona zmierzyła mnie groźnym wzrokiem- Lepiej zostaw go w spokoju, on i tak nie będzie twój. Cesc zawsze wraca do mnie, bo tylko ja mogę dać mu to, czego potrzebuje- miałam ochotę zaśmiać się jej w twarz, jednak przybrałam poważny wyraz twarzy i postanowiłam pokazać, że stać mnie na więcej niż jej się wydaje.

-Teraz ty posłuchaj mnie- podeszłam do niej tak blisko, że nasze ciała niemal się stykały- Szybkie bzykanko może mu zaoferować pierwsza lepsza dziwka, więc to, że wskakujesz mu do łóżka, nie czyni cię wyjątkową. Skoro twierdzisz, że zawsze wraca do ciebie, to dlaczego przez ostatnie dni, kiedy spędzał czas ze mną, nawet nie raczył odebrać od ciebie telefonu? Nie znam Cesca zbyt długo, ale zdążyłam zauważyć, że potrzebuje czegoś więcej, niż dziewczyny, którą może mieć- i prawdopodobnie miał- każdy. Czy to będę ja? Nie mam pojęcia. Wiem, ze na pewno nie będziesz nią ty- widziałam, ze moje słowa zrobiły na niej wrażenie, mimo tego, że usiłowała to ukryć. Nie czekając na nic więcej, odwróciłam się i pociągnęłam za klamkę.

W środku było kilka osób, stojących przy barze. Przeciskając się między nich, patrzyłam się na tablicę i zastanawiałam co wybrać. Jeden z mężczyzn znajdujących się obok mnie powiedział, że zawodnicy powinni już wracać. Poprosiłam więc szybko o cole w puszce i szybkim krokiem ruszyłam w miejsce, gdzie stali moi znajomi. Kątem oka dostrzegłam Pilar, która również sie we mnie wpatrywała. Nie zwróciłam jednak na nią większej uwagi, chcąc jak najszybciej wyrzucić z głowy rozmowę, którą z nią odbyłam kilka minut temu. Nie było to niestety takie łatwe. W uszach wciąż brzmiały mi słowa "Cesc zawsze wraca do mnie". Mimo tego, co jej powiedziałam, byłam świadoma ile prawdy kryje się w tym, co usłyszałam od niej.

Stanęłam obok Cath, która dopiero po chwili zauważyła moją obecność. Ostatnio jest tak zajęta swoim chłopakiem, że ciężko do niej dotrzeć. Nie mam jej tego jednak za złe, bo widzę, że jest szczęśliwsza niż kiedykolwiek.

-O, jesteś. Stało się coś?- zmarszczyła brwi i przyglądała się mi uważnie.

-Nie, wszystko jest ok- wymusiłam uśmiech na twarzy, ale chyba średnio mi to wyszło, bo mina Cath nie uległa zmianie. Już zapewne miała zacząć swoje przesłuchanie, ale wtedy znów rozległ się warkot silnika.

Cała uwaga skupiła się w miejscu, z którego miał wyłonić się pierwszy motocykl. Każdy zapewne zastanawiał się kto zwycięży. Ja prosiłam Boga tylko o to, żeby Cesc dotarł w całości. Hałas stawał sie coraz głośniejszy, jednak nikogo nie było jeszcze widać. Nogi miałam jak z waty, a serce biło w nienaturalnym tempie. Wykręcałam palce z nerwów, kiedy w końcu spomiędzy budynków wyjechała pierwsza osoba. Chwilę mi zajęło, zanim zakodowałam kto jako pierwszy dotarł do mety. Dopiero gdy wyraźnie zobaczyłam twarz Fabregasa, przypomniałam sobie o oddychaniu. Jest cały, no i wygrał wyścig. Momentalnie otoczył go tłum ludzi, nie zwracając już zupełnie uwagi na resztę zawodników. Diego i Marc przybili sobie piątki, a Cath złapała mnie za rękę i ciągnąc do przodu krzyczała "wygrał!". Wszyscy po kolei mu gratulowali, a kiedy stałam prawie przed nim, na jego szyi uwiesiła się Pilar. Nagle poczułam ukłucie zazdrości w klatce piersiowej, a kiedy zobaczyłam jak całuje go w policzek, miałam ochotę wybuchnąć. Zrobiłam krok w tył i pozwoliłam chłopakom wejść przede mnie. Sama wycofałam się wychodząc całkowicie z tłumu rozwrzeszczanych ludzi i postanowiłam poczekać, aż cała euforia opadnie. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że ona zrobiła to specjalnie, ale mimo to jestem zła na niego. Skoro mówił, że nic już ich nie łączy to dlaczego jej na to pozwolił? "a dlaczego nie? Ze względu na ciebie? Nie bądź śmieszna". Znów odezwał się głos w mojej głowie, a co gorsza to chyba ma racje.

Zrobiło się trochę chłodno więc skrzyżowałam ręce na wysokości piersi i spoglądając w dół, kopałam jakieś małe kamyczki. Czekałam, aż ludzie się rozejdą, a ja w końcu będę miała okazję pogratulować mu wygranej.

Po kilkunastu minutach zauważyłam, że tłum zaczął się zmniejszać, jednak nigdzie nie dostrzegałam Fabregasa. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to myśl, ze poszedł gdzieś z Pilar, ale kiedy zobaczyłam ją stojącą z jakimiś innymi dziewczynami, odetchnęłam z ulgą. Kawałek dalej zauważyłam Cath i Marc`a, więc poszłam w ich kierunku. Nie zaszłam zbyt daleko, gdy na mojej drodze niespodziewanie wyrósł właśnie Cesc. Stanął naprzeciwko z rozbrajającym uśmiechem, a wyglądał przy tym tak męsko, że moje nogi przybrały strukturę waty. Co się ze mną dzieje?

-Więc... miałem chyba dostać nagrodę za wygrany wyścig- zaczął, zbliżając się do mnie jeszcze bardziej.

-Przecież dostałeś pieniądze no i oczywiście dni chwały wśród wszystkich, którzy tu byli- z jego ust wydobył się śmiech, który sprawił, że też nie mogłam się powstrzymać. Lubiłam momenty, kiedy się śmiał, bo był wtedy taki beztroski i wydawało mi się, że zrzuca z siebie maskę niedobrego chłopca, którą pokazuje całemu światu.

-Owszem, ale ja czekam na nagrodę specjalną. Tą, którą mam dostać od ciebie, a tymczasem nie usłyszałem nawet gratulacji- przyciągnął mnie za szlufkę w moich spodniach tak, że teraz stykaliśmy się ciałami- gdzie sie podziała pani kultura, panno Bhamra?- w jego oczach krył się śmiech, a twarz wykrzywiona była w cwaniackim grymasie. O tak, w takim wydaniu też mi się podobał.

-Nie przypominam sobie, żebym obiecywała panu jakąś nagrodę, panie Fabregas. A co do gratulacji, to chciałam je panu złożyć, niestety w drogę weszła mi pańska przyjaciółka- starałam się utrzymać ironię w głosie, ale nie wiem na ile mi się to udało.

-Czyżbym wyczuwał zazdrość?- uniósł jedną brew do góry, a kiedy miałam zaprzeczyć, szybko mi to uniemożliwił- powinna pani wiedzieć, że nie mam w zwyczaju przyjaźnić sie z kobietami.

-Zatem nie wnikam co ma pan w zwyczaju z nimi robić- uraczyłam go najbardziej sztucznym uśmiechem na jaki było mnie stać, a on w odpowiedzi znów się roześmiał- tak czy inaczej... Gratuluje wygranej. Bez wątpienia był pan bezkonkurencyjny.

Przez chwilę staliśmy w zupełnej ciszy, a ja nie rozumiałam dlaczego on tak intensywnie się mi przygląda. Z każdą sekundą jego twarz poważniała, a w oczach znów pojawiało się coś, czego nie mogłam rozszyfrować. Jego palce wyplątały się ze szlufek i teraz całe dłonie spoczywały na moich biodrach. Oparł swoje czoło o moje, czym kompletnie mnie zaskoczył i pokręcił głową.

-Jesteś niemożliwa...- słowa wydostały się z jego ust niczym westchnienie, ale dla mnie były czymś bardzo ważnym. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że chciał powiedzieć mi coś więcej, o wiele więcej lecz coś go blokowało. Zdążyłam się przyzwyczaić, ze Cesc jest skomplikowanym facetem, więc nie dopytywałam. Po chwili poczułam jak jego usta ciężko opadają na moje. W moim brzuchu wybuchło stado motyli, a przez ciało przebiegło milion iskier, czyli standardowa reakcja na jego pocałunki. Owinęłam ramiona na jego szyi, a on objął mnie w pasie. Nie wiem ile trwaliśmy w takim uścisku, ale kiedy się od siebie oderwaliśmy, przypomniałam sobie o oddychaniu.

-Zawsze dostajesz to, co chcesz?- zapytałam z uśmiechem. Powoli już się w tym wszystkim gubię, ale kiedy jestem z nim... chciałabym żeby ta chwila trwała jak najdłużej. Bez względu na wszystko.

-Cóż... Było tak, dopóki nie spotkałem ciebie- mój uśmiech stopniowo zamieniał się w szok, a jego mina cały czas była poważna. Zrobiłam krok do tyłu, chciałam coś powiedzieć, ale w moim gardle wytworzyła się wielka gula, która mi to uniemożliwiała- jesteś dla mnie jedną wielką zagadką, Jaz. Chciałbym wiedzieć co czasami sobie myślisz, ale za żadne skarby świata nie jestem w stanie cię rozszyfrować- uniósł rękę i zakładając mi pasmo włosów za ucho, musnął mój policzek. Znów poczułam ten znajomy dreszcz i wydaje mi się, że on również go poczuł- Nie znam się na związkach i nigdy nie byłem w tym dobry, ale... chciałbym żebyś mi pokazała jak to jest być z kimś. I wiem, że jesteś jedyną osobą, która może to zrobić.

Zupełnie niewiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Miałam wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę. Tak bardzo chciałam z nim być, że teraz nie mogę w to uwierzyć. Czułam jak w moich oczach zbierają się łzy, ale nie chciałam się teraz rozpłakać. Przytuliłam się do niego mocno, a po chwili poczułam jak dociska mnie do swojego umięśnionego ciała. Chciałam coś powiedzieć, ale zobaczyłam jak Cath, Diego i Marc idą w naszą stronę. Na twarzy mojej przyjaciółki widniał szeroki uśmiech, a ja miałam tylko nadzieję, żeby nie powiedziała nic głupiego, co oczywiście jest bardzo w jej stylu.

-To co, gdzie świętujemy?- rozległ się głos Bartry. Cath momentalnie pojawiła sie obok mnie i szturchnęła mnie łokciem. Zignorowałam jej zaczepkę, ale nadal uśmiechałam sie jak idiotka.

-Może tam gdzie zawsze?- Cesc spojrzał na mnie, a ja tylko wzruszyłam ramionami. W sumie to było mi obojętne gdzie teraz pójdziemy.

Fabregas chwycił mnie za rękę i kiedy już myślałam, ze ruszymy w stronę motocykli, jego wzrok utkwił w jednym punkcie, a brwi zbiegły się do środka.

-Co ten skurwiel tu robi?- wysyczał, a oczy Diego i Marc`a powędrowały w to samo miejsce. Zupełnie nie rozumiałam o co tu chodzi, a widząc minę Cath, ona była w tej samej sytuacji co ja.

-Ale... kto?- zapytałam próbując dowiedzieć sie czegokolwiek, bo miny chłopaków były bardzo groźne. Poczułam jak uścisk Cesc`a na mojej dłoni staje się silniejszy, ale on chyba tego nie kontrolował.

-Właśnie też byśmy chcieli to wiedzieć...- jak w transie odezwał się Diego, nawet na moment nie patrząc na mnie. Z irytacją podążyłam wzrokiem w miejsce, w któro wszyscy się wpatrywali i dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie kim jest człowiek, na którego teraz wszyscy patrzymy. Amir...

Z paniką spojrzałam na Cath, a sądząc po jej minie, ona również go rozpoznała. Nie mogłam uwierzyć w to, że go widzę. W takim miejscu. Wiedziałam jednak, że jeżeli on zauważy mnie, będę miała niemałe problemy.

-Cesc... ja wiem kim on jest- wszyscy gwałtownie odwrócili się w moją stronę, a ja w myślach błagałam o to, żeby jak najszybciej stąd zniknąć.

__________________________________________________________

Więc tak. Po pierwsze to serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem ! Nie sądziłąm, że będzie ich aż tyle i sama nie wiem czym sobie na nie zasłużyłam, ale wiem że Wy jesteście wspaniałe!

Po drugie, ten rozdział średnio mi się podoba, ale już i tak zbyt długo czekałyście, więc dodaję taki jaki jest. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Zarówno jakość jak i czas.

No i po trzecie... Rozdziały niestety nie będą pojawiały się zbyt często. Wiem wiem, niektórym napisanie zajmuje 3-4 godziny, ale mi nie zawsze sie to udaje. Raz jestem w stanie napisać coś za jednym podejściem, a innym razem potrzebuje na to więcej czasu. Teraz doszły mi próbne matury (tak wiem, próbne ale w mojej szkole są za to wystawiane oceny) no a do maja czasu dużo też nie zostało. Tak więc musicie zrozumieć, że tonę w książkach, a to dopiero początek. Robię co mogę :)

Ale żeby zakończyć ten wpis pozytywnym aspektem... MESSI, MESSI i jeszcze raz MESSI ! The King is back- zdecydowanie! A Ney? No gol z PSG to istne cudeńko. No i Suarez. TRIO, któro wyniesie Barcelonę z powrotem na wyżyny <3 O tak moja ekscytacja jeszcze nie opadła. Szczęśliwy Messi to szczęśliwa i wygrywająca Barca.